Wołodymyr Zełeński: Zachód nie rozumie, że Rosja pójdzie dalej

Jeżeli Ukrainy nie będzie w NATO, jeśli Ukraina nie będzie miała gwarancji bezpieczeństwa, to wtedy pan (Karol) Nawrocki powinien już zacząć ćwiczyć, bo może się okazać, że będzie musiał wziąć broń do ręki, by wspólnie ze swoimi rodakami bronić swego kraju - mówi prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w rozmowie z polskimi mediami.

Aktualizacja: 15.01.2025 21:56 Publikacja: 15.01.2025 19:00

Witamy w imieniu czterech redakcji, czyli TVN24, Onetu, „Krytyki Politycznej” i „Rzeczpospolitej.” Zacznijmy, panie prezydencie, od pańskiej oceny sytuacji na froncie, bo docierają z niego zbyt często niepokojące informacje, m.in. o tym, że Ukrainie coraz bardziej zaczyna brakować żołnierzy, coraz bardziej zaczyna brakować poborowych. Czy jest tak, że nadzieje związane z amerykańską zgodą na użycie broni dalekiego zasięgu, okazały się płonne, a sytuacja jest dzisiaj gorsza, niż pan myślał?

Przede wszystkim dziękuję za zaproszenie i dziękuję Polsce za dzisiejszy dzień. Szczerze mówiąc, chciałbym powiedzieć „dziękuję” za to, że każdego dnia tej wojny Polacy, prezydent, premier i wszyscy ludzie, są razem z Ukraińcami. Ja bardzo to doceniam, podobnie jak każdy Ukrainiec i każda Ukrainka. Jesteśmy bardzo za to wdzięczni.

Niestety, mamy ofiary w ludziach, mamy zniszczenia, to wszystko, co przyniosła nam Rosja. Ale mamy też wiele rzeczy dzięki Polsce. I pragnę za to podziękować.

Jeśli chodzi o sytuację na polu walki, niestety jest taka jak życie, jest jak sinusoida. Są chwile, kiedy inicjatywa przechodzi z jednej strony na drugą. Są więc wsie i miejscowości, które trafiają w ręce wroga i najczęściej dzieje się to ostatnio na wschodzie naszego kraju, bo tam jest, niestety, duża koncentracja armii rosyjskiej.

To, że w chwili obecnej jesteśmy słabsi, to prawda, ale oni ponoszą duże straty, żeby nas pokonać. Potrzebują więcej ludzi, więcej ofiar. I tak to wygląda. Dzieje się tak dzięki współczesnym technologiom, naszym profesjonalnym grupom od technologii. Ale brakuje nam wsparcia.

Czytaj więcej

Andrzej Duda po spotkaniu z Wołodymyrem Zełenskim. Polski prezydent wierzy w Ukrainę w NATO

Doradcy prezydenta-elekta Donalda Trumpa jego obietnice zakończenia wojny "w jeden dzień" nazywają "połączeniem kampanii wyborczej i braku zrozumienia nierozwiązywalności konfliktu".

My nie traktujemy ludzi jak mięsa armatniego. My myślimy o ludziach, którzy bronią kraju. I dla nich brakuje nam wyposażenia. Jedynie 60 proc. jednostek jest odpowiednio wyposażonych. Coś dociera, coś nie dociera, a coś dociera z opóźnieniem. Jest wiele procesów, wiele różnych powodów tego stanu rzeczy. Ja nikogo nie chcę oskarżać, ale sytuacja tak wygląda, na pewno panowie pamiętają, jak ta pomoc spowolniła np. w Kongresie USA.

Od tego czasu minął już rok i wygląda to tak, że mniejszą ilością broni się broniliśmy i mniejszą ilością ludzi oczywiście też. A Rosja miała w tym czasie straty, duże straty, straciła też inicjatywę na kierunku charkowskim i ich operacja została tam powstrzymana przez nasze wojsko.

Na północy organizowaliśmy kontrofensywę, weszliśmy do obwodu kurskiego i przez ostatnie sześć miesięcy znajduje się tam nasze wojsko. W taki sposób tę wojnę przerzuciliśmy z powrotem do Rosji i to był bardzo ważny krok.

Dziś Ukraina walczy z tą grupą na wschodzie. I Rosjanie wcale nie są w tak dobrej sytuacji, jeżeli zaczęli wciągać do wojny inne kraje, np. Koreę Północną. I jeśli wszystkie wywiady świata potwierdzą wam, że Rosja straciła [w obwodzie kurskim] 30-35 tys. ludzi. Wyobraźcie sobie, że gotowi jesteście poświęcić życie 30-35 tys. waszych obywateli po to po prostu, żeby bezskutecznie próbować na nas wpłynąć.

Był taki moment w tej wojnie, kiedy spodziewano się, że amerykańska zgoda na użycie rakiet dalekiego zasięgu to będzie moment przełomowy. Sprawi, że Ukraina będzie mogła podjąć ofensywę i znacznie skuteczniej się bronić. Czy nie jest tak, że te nadzieje okazały się płonne?

Ludzie zawsze pragną jakiegoś cudu. Czekają na cud. I myślą, że uruchomienie możliwości użytkowania broni dalekiego zasięgu od razu taki cud przyniesie. Nie. Wykorzystaliśmy to, co mieliśmy i zniszczyliśmy magazyny wojskowe Federacji Rosyjskiej, centra dowodzenia i magazyny sprzętu wojskowego. Nieprzypadkowo Rosjanie mają tak duże straty na kierunku kurskim.

Gdybyśmy nie mieli możliwości wykorzystania takiej broni dalekiego zasięgu, to naprawdę nie wiem, jaki mielibyśmy w chwili obecnej wynik (walki). Bardzo to nam pomogło. Bardzo. Ale faktem jest, że zasięg tej broni nie jest wystarczająco daleki. Poprosiliśmy naszych partnerów o zrozumienie, bo znamy każdy obiekt, w którym mają magazyny, w którym mają centra dowodzenia, wiemy, gdzie są fabryki, które produkują amunicję i broń przeciwko nam. Wszystko obliczyliśmy. Mamy cały wykaz tych punktów, ale żeby je zniszczyć, potrzebujemy odpowiedniej ilości broni odpowiedniego zasięgu.

Czytaj więcej

Obietnice Trumpa się nie spełnią. Zakończenie wojny na Ukrainie potrwa miesiące, a nawet dłużej

Rozmawialiśmy o potencjalnych rozmowach pokojowych, o wstrzymaniu działań wojennych na froncie, w kontekście zabezpieczenia wtedy Ukrainy, (o tym) jakie mogą być działania podjęte przez NATO, aby to bezpieczeństwo umocnić - mówił po rozmowie z Wołodymyrem Zełenskim prezydent Andrzej Duda.

Czy w tej chwili toczą się jakiekolwiek, np. poufne rozmowy z Rosją na temat zawieszenia broni albo układu pokojowego? A jeśli się nie toczą, bo widzimy, że już pan kręci głową, to co musiałoby się stać, żeby pan się zgodził na rozpoczęcie takich rozmów?

Ukraina nie prowadzi obecnie żadnych negocjacji z Rosją. Również niejawnych. Bo bardzo zależy nam na zaufaniu od partnerów. My już ryzykujemy, bo w Unii Europejskiej mamy takich „przyjaciół”, w cudzysłowie, którzy szukają możliwości znalezienia dobrych stosunków z Rosją albo balansują pomiędzy Ukrainą a Rosją. Dzięki Bogu takich krajów nie jest wiele, ale dla nas współpraca partnerska jest bardzo ważna. Od pierwszych dni wojny udało nam się stworzyć taki sojusz partnerski i jestem pewien, że bez takiego sojuszu nie wytrwalibyśmy. A wiecie, jak to w życiu, ciężko jest coś zbudować, ale jeszcze ciężej jest to utrzymać. Dlatego żadnych rozmów nie ma.

Oczywiście jakiekolwiek ustalenia z Ruskimi nie mogą się odbywać bez Ukrainy. I dlatego Ukraina powinna reagować bardzo ostro, jeżeli jakiś kraj za naszymi plecami prowadzi jakieś negocjacje z Rosją. Powinniśmy wiedzieć o tym i powinniśmy mieć spójne informacje od naszych sojuszników.

Niewątpliwie sądzimy, że nie można skończyć wojny bez dyplomacji. Mniej ludzi ucierpi, mniej wszystkiego stracimy taką drogą. Jeżeli w taki sposób powstrzymamy tę diabelską historię, jeśli nawet druga strona nie chce pokoju, to można wywalczyć o pokój przez siłę, tak się dzieje, gdy partnerzy się łączą i przez użycie siły zmuszają drugą stronę do rozpoczęcia dialogu.

Co się powinno wydarzyć, zanim przejdziemy do jakichkolwiek negocjacji? Ukraina powinna otrzymać gwarancje bezpieczeństwa. To jest numer jeden i to jest potrzebne wszystkim, również wam. Wszyscy już zrozumieli, że Rosja jest wrogiem i że może napaść na dowolny kraj europejski. Mają dużo sił na to i, niestety, mają takie pragnienie. Należy to uniemożliwić Putinowi.

Ja zawsze pytam o gwarancje bezpieczeństwa, bo możemy mówić o zawieszeniu broni i możemy w ten sposób po prostu pozwolić, by Rosjanie przygotowali się do kolejnej agresji, tak jak to mieliśmy między 2014 a 2022 r. Dlatego bardzo ważne jest, jakie będą gwarancje dla Ukrainy, gdzie będzie NATO, gdzie będzie nasza broń, jakie będzie wsparcie finansowe dla nas i tak dalej.

Kiedy dziś rozmawialiśmy z Donaldem (Tuskiem) i z (polskim) rządem, to powiedziałem: Załóżmy, że ruszyliśmy z dyplomacją, no i mamy prawie milionową armię na terenie Ukrainy. Partnerzy teraz ją wspierają. A gdzie później znajdziemy tyle środków, tyle broni, by utrzymywać to wojsko, jeżeli nie będzie u nas NATO, nie będzie wsparcia, nie będzie obrony powietrznej, nie będzie floty? Musimy liczyć tylko na siebie. A my wiemy, co to znaczy liczyć tylko na siebie. Jakie wojsko w Europie jest w chwili obecnej większe od ukraińskiego? Żadne. I to jest nasza zaleta, ale bardzo droga zaleta.

Czytaj więcej

Reuters łączy wizytę Wołodymyra Zełenskiego w Polsce z rzezią wołyńską

Informując o wizycie w Warszawie Wołodymyra Zełenskiego, agencja Reutera łączy ją z ogłoszonym przez Donalda Tuska przełomem ws. sporu o ekshumację ofiar rzezi wołyńskiej. Jak pisze agencja „historyczna debata ws. ekshumacji (...) dzieli sojuszników”.

Patrząc na to, co się dzieje na froncie, patrząc na to, co się dzieje w dyplomacji międzynarodowej, czy pan uważa, że w tym roku wojna może się skończyć? Czy jest większa szansa w tym roku na jej zakończenie niż była na przykład w zeszłym roku?

(Donald) Trump bardzo chce skończyć wojnę. To są jego deklaracje i publiczne, i niepubliczne. I jest on w stanie nacisnąć, wpłynąć na Rosję. Jestem pewien, że Rosja boi się Stanów, boi się Chin i boi się zjednoczonej Europy. Europa bez wojska ukraińskiego nie poradzi sobie z armią rosyjską, bo ta jest większa pod względem liczebności. Rosja ma więcej broni, więcej ludzi i jest bardziej okrutna od Europejczyków.

Europa to jest inna cywilizacja. Dzięki Bogu, że jest i że Europejczycy żyją w demokracji i nie wiedzą, czym jest wojna. Ale Rosja wie i ma w tej kwestii doświadczenie. I bez wojska ukraińskiego Europa nie ma dziś, niestety, szans z Rosją. Putin to wie i rozmawia o tym w swoim otoczeniu. Dlatego jeśli Ukraina się nie obroni, to on pójdzie szybko dalej. To jest fakt. Jestem absolutnie o tym przekonany.

Dlatego kiedy pytacie, czy możemy w tym roku doprowadzić do zawieszenia broni, to odpowiadam, że musimy wszystko w tym celu zrobić. Ale Unia Europejska musi być trzykrotnie bardziej pragmatyczna i musi trzykrotnie zwiększyć produkcję (broni). Musicie produkować, żeby pomóc Ukrainie, ale musicie też produkować więcej dla siebie, żeby Rosjanie wiedzieli, że Europa więcej produkuje, że Europa będzie mogła się im przeciwstawić. Musicie wyprzedzać Putina.

Trump wie, że chodzi tu o gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy i że on powinien Putina zmusić do dyplomacji. Sądzę, że Trump może to zrobić. I daj Boże, żeby zaproponował Ukrainie realne gwarancje bezpieczeństwa. Realne i dla nas, i dla Europy, i dla Rosjan. A one będą realne, jeśli Ukraina będzie mogła obronić siebie i innych, gdy Putin wyruszy na nową wojnę.

Za kilka dni kończy się kadencja Joe Bidena i zaczyna się kadencja Donalda Trumpa. Chcemy pana zapytać o takie podsumowanie tego modelu stopniowania pomocy dla Ukrainy, jaki przyjął Joe Biden. Czy jest pan tym sposobem rozczarowany? Czy liczy pan, że ten model Trumpa będzie skuteczniejszy?

Dziś 33-34 proc. broni w Ukrainie to produkcja ukraińska. Niecałe 30 proc. to Europa, USA to ok. 40 proc. Mniej więcej tak to wygląda. Jestem wdzięczny za to, co zrobił Biden. Wiecie, jak działa amerykańska polityka, tam prezydent sam nie może zrobić wszystkiego, wiecie, co się działo w Kongresie. Pomógł nam sojusz Ameryki i Europy, ale nie będę mówił, ilu nam brakuje np. systemów obrony powietrznej i dlaczego nie możemy dostać z USA np. więcej systemów Patriot. Naprawdę ja nie mogę tego pojąć. Może czegoś nie wiem, ale wiem, że niestety giną ludzie.

Czytaj więcej

Rusłan Szoszyn: „W tym roku Ukraina przestanie istnieć”, czyli jak Putin chce pokroić Europę

W Moskwie wprost demonstrują, że nie szanują przywódców państw europejskich i nie widzą na mapie Europy miejsca dla niepodległej Ukrainy. Układy chcą zawierać wyłącznie ze Stanami Zjednoczonymi. I Chinami.

My w Polsce, podobnie jak Ukraina, rozumiemy Rosję, rozumiemy jakie to jest zagrożenie i rozumieliśmy to także przed 2014 r., a tym bardziej dzisiaj. Czy sądzi pan, że Zachód się nauczył już Rosji? A jeśli czegoś nie rozumie, to czego jeszcze powinien się dowiedzieć? Czego nauczyć na temat Rosji?

Myślę, że Zachód nie rozumie jednej prostej rzeczy. Kraje nordyckie to rozumieją, Polska, Rumunia, Bałtowie, bo my jesteśmy bardzo blisko z sobą, historycznie jesteśmy sąsiadami. Ale reszta… Oni nie chcą uznać jednej prawdy o Rosjanach — oni pójdą dalej. Kropka. I ja uważam, że to jest najważniejszy błąd, bo w tym jednym twierdzeniu jest odpowiedź na wszystkie pytania. Bo jeżeli wiesz na pewno, że Rosjanie pójdą dalej, to wiesz, że trzeba przeciwdziałać i wprowadzać kolejne sankcje. Dlaczego w takim przypadku maksymalnie nie wzmocnić Ukrainy, nie zwiększyć produkcji u siebie, dla swoich sił zbrojnych?

Te tysiące rosyjskich rakiet po prostu doleci do każdego z tych europejskich krajów. Z Rosjanami wszystko jest jasne, będą szli do przodu i strzelali. Będzie tak, jak u nas dzisiaj. To jest poważne wyzwanie. Europejscy politycy mówią, że oni wiedza, że Putin nie pójdzie do Niemiec, czy do Francji, a on niekoniecznie do nich pójdzie, wystarczy stać na granicy i codziennie terroryzować atakami na system energetyczny, czy na internet.

Powiedział pan, że nie będzie żadnych rozmów dotyczących bezpieczeństwa i pokoju w Ukrainie bez Ukrainy. Jaka powinna być rola w takich rozmowach Polski? Czy pan by chciał, żeby Polska była przy stole dyplomatycznym, gdy będą dyskutowane gwarancje bezpieczeństwa i pokój między Ukrainą i Rosją?

Nie mogę dziś prognozować, jak będą wyglądać te rozmowy, bo będzie to zależało nie tylko od Ukrainy. Niewątpliwie od nas, ale nie tylko od nas. W rozmowie ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki zawsze mówię, że Ukraina jest częścią przyszłej Unii Europejskiej. To znaczy, że Europa powinna mieć swoją reprezentację przy stole negocjacyjnym. Bo dla nas Unia, to nie tylko sojusz, ale też ekonomiczne gwarancje bezpieczeństwa. I dlatego dla mnie są bardzo ważne takie możliwości, takie zapewnienia, że Europa będzie przy tym stole. Ale jak to będzie wyglądało? Nie wiem. Najważniejsze dziś jest to, żebyśmy jak najszybciej dotarli do tego momentu.

Czytaj więcej

Karol Nawrocki zdradza, co powiedziałby Wołodymyrowi Zełenskiemu

Widać, że w krajach Europy, w Rumunii, w Słowacji zmieniają się nastroje społeczne, zmienia się nastawienie polityków do wojny, do pomocy Ukrainie. Czekają nas wybory w Rumunii, w Niemczech, ale też sondaże w samym społeczeństwie ukraińskim pokazują, że chęć do szybkiego zakończenia wojny, nawet za wysoką cenę, jest coraz większa. Czy czas działa na waszą niekorzyść?

Ciężko powiedzieć. Nie sądzę, że długa wojna działa na korzyść jakiejkolwiek strony, naszej czy rosyjskiej. Niestety mamy straty i dla mnie to jest najbardziej bolesne. Rosjanie na pewno mają straty. Nie myślą o ludziach, ale oczywiście myślą o pieniądzach. Sankcje działają, więc wojna na pewno nie jest na ich korzyść.

Nie możemy dopuścić do tego, żeby ta historia się powtórzyła. Nie mamy pojęcia, skąd nieszczęście może do nas przyjść. Opowiadali, że Rosja to taki bratni naród, jest z Ukrainą, nigdy nie będzie nas atakował i zabijał. I właśnie przyszli do nas na wojnę. Dlatego nie wiemy, co nas czeka w przyszłości. A jeśli chodzi o Słowaków, to myślę, że tutaj największym wyzwaniem jest to, że oni nie rozumieją, że ich politycy do końca nie zdają sobie sprawy i nie pojmują, czym jest wojna i wykorzystują po prostu koniunkturę. „Z Rosjanami trzeba się przyjaźnić, oddać im wszystko i nie trzeba Ukrainy wspierać bronią”. Taka koniunktura była na Słowacji. Oczywiście ludzie na Słowacji mają różne opinie, ale rząd Słowacji gra w bardzo niebezpieczne gierki i robi to, bo wojna nie przyszła do ich domu. Nie rozumieją tego. A ja sądzę, że zło powinno zostać ukarane. Miałem kiedyś rozmowę z (premierem Słowacji Robertem) Fico. Siedzieliśmy sobie wśród wszystkich liderów UE i on do mnie mówi, że „tutaj jeszcze trzeba zrozumieć, gdzie jest zło, a gdzie nie jest”, a ja mu na to, że nie wolno wybaczać mordercy. Powiedziałem mu: „Strzelano do pana. Dlaczego nie wybaczyliście zamachowcowi? Dlaczego aresztowaliście człowieka, który do pana strzelał?”. Przypomniałem mu, że wszyscy to potępiliśmy, bo strzelanie do ludzi to przestępstwo. I Putin jest taki sam, strzela do innych ludzi.

Przechodząc do relacji polsko-ukraińskich, ciekaw jestem, czy ma pan takie poczucie, że te relacje przeżywają od paru miesięcy jakiś kryzys, że coś się w tej polsko-ukraińskiej przyjaźni zacięło, że coś przestało w niej grać tak, jak grało wcześniej. I czy nie myśli pan, że żeby to zmienić, potrzebne są gesty, choćby na płaszczyźnie historycznej? W tym, myślę, że potrzebna jest pańska osobista gwarancja, że na wiosnę tego roku ruszą ekshumacje ofiar rzezi wołyńskiej, że ta sprawa zostanie raz na zawsze przecięta, że ta sprawa już nie będzie ciążyła taką ciężką chmurą nad relacjami polsko-ukraińskimi.

Mieliśmy różne kwestie historyczne, różne okresy w naszej wspólnej historii. Ale dziś jesteśmy tam, gdzie jesteśmy i mamy teraz najmocniejsze relacje w historii, bo są sprawdzane właśnie takimi próbami, jak obecnie. Mamy bardzo mocne relacje sojusznicze i nie chcę ich stracić. A przyczyną (ich zepsucia) może być cokolwiek. Wiecie, jak jest wojna, kiedy ludzie ponoszą takie straty, nie mają domu, ktoś stracił męża, ktoś dziecko, ktoś dom… To są mocne relacje, to są bardzo wrażliwe emocje. I tutaj chodzi o bardzo drażliwe kwestie. Zobaczcie, jak ludzie odbierają wszystko bardzo ostro w mediach społecznościowych. Ja nie mówię o tym, czy to jest sprawiedliwe, czy nie. Ja mówię po prostu o tym, że ludzie są bardziej drażliwi. Reagują gwałtownie i to potem może mieć bardzo niebezpieczne skutki.

Oczywiście, że Ukraińcy bronią ukraińskich interesów, Polacy polskich, ale proszę pamiętać o tym, że mamy też interesy ukraińsko-polskie i polsko-ukraińskie i są to bardzo ważne interesy.

Nasze Ministerstwo Kultury w kwestii historii i szacunku wobec historii zaczęło dziś pracować, oni opracowują plany, mają terminy, mają odpowiednie kroki rozplanowane. Widzą wszystkie szczegóły, zdają sobie z nich sprawę. Mieliśmy spotkanie z premierem, z prezydentem, i jest bardzo ważne, że obydwie strony twierdzą, że widzą postęp.

Czytaj więcej

Stocznie w UE dotują wojnę Putina – remontują rosyjskie gazowce

Ale czy może pan zagwarantować osobiście, bo jest pan postacią, która jest w Polsce ceniona, szanowana i pański autorytet jest w Polsce szalenie istotny, że te ekshumacje ruszą?

Ministerstwo Kultury otrzymało ode mnie upoważnienie i powiedziałem, że będę ich wspierał i ja, i pan premier Tusk. Będziemy ich wspierali. I będziemy pomagali w tych wszystkich procesach i od czasu do czasu będziemy obserwowali ich wyniki.

Relacje historyczne bardzo wpływają na relacje naszych dwóch krajów. I pan doskonale wie, że nawet w kampanii prezydenckiej w Polsce pojawia się temat rzezi wołyńskiej, tego, jak mamy pamiętać o ofiarach tej rzezi. Prowadzona jest nawet dyskusja o tym, co ma się znaleźć na tablicach (nagrobnych). Czy pan da gwarancję, że jeśli chodzi o wymagania stawiane przez rodziny ofiar rzezi wołyńskiej, to te wymagania zostaną spełnione? Czy strona ukraińska ma swoje żądania w tej sprawie i może tutaj dojść do impasu w tych dyskusjach?

Będziecie mogli wyciągać wnioski na podstawie wyników pracy. To bardzo ważne, by obydwie strony szanowały się nawzajem i szanowały wyniki swoich prac. Plan został opracowany i jest realizowany. I jestem dobrej myśli. Powinniśmy obniżać napięcie, które jest w tej dyskusji, powinniśmy o to dbać.

Dla mnie to było bardzo ważne, jak pan powiedział na początku 2022 r., że jest nas razem 90 mln. Chciałbym zapytać, co by pan powiedział kandydatowi popieranemu przez największą partię opozycyjną, przez Prawo i Sprawiedliwość, panu Karolowi Nawrockiemu, który w dość stanowczy sposób powiedział, że nie widzi Ukrainy w Unii Europejskiej i w NATO, dopóki, cytuję, „nie zostaną załatwione nasze sprawy”. Jak by pan to skomentował? Co by pan mu odpowiedział?

Jeżeli Ukrainy nie będzie w Unii i nie będzie w NATO, jeśli Ukraina nie będzie miała gwarancji bezpieczeństwa, to pan Nawrocki powinien już zacząć ćwiczyć, bo może się okazać, że będzie musiał wziąć broń do ręki, by wspólnie ze swoimi rodakami bronić swego kraju. Bo jeżeli Ukrainy nie będzie nigdzie, to ryzyko (wojny w Polsce) będzie bardzo wysokie. Rosja będzie wtedy na granicy z Polską i wtedy (pan Nawrocki) będzie miał nie polityczne zawody, lecz będzie walczył o swoje życie.

Gdy rozpoczną się negocjacje w sprawie wejścia Ukrainy do Unii Europejskiej, będzie bardzo dużo konfliktowych spraw. Mamy w niektórych sprawach inne interesy, np. w sprawie rolnictwa. Jaki jest pana plan na to, by te kwestie sporne nie przeważyły nad kwestiami pozytywnymi i koniecznością współpracy? Jak sobie pan wyobraża relacje z Polską po zwycięstwie, nie tylko w ramach Unii Europejskiej i NATO? Czy to będą jakaś specjalne relacje pomiędzy naszymi dwoma krajami i naszymi dwoma narodami?

Przede wszystkim muszą być kwestie bezpieczeństwa. Przepraszam, że się powtarzam, ale to wszystko jest związane z gwarancjami bezpieczeństwa. Wspólnie jesteśmy wiele silniejsi, mamy zamożne kraje. To może być najmocniejszy sojusz, sojusz w technologiach, np. w dronach. Tu nie chodzi tylko o wojsko, ale też o bezpieczeństwo żywności na przykład. Możemy sobie dać radę z bardzo wieloma wyzwaniami. Wiecie, że Rosja może działać nie tylko przy użyciu broni, ale może np. zablokować korytarz zbożowy, a wtedy mamy przecież morze. Dlatego trzeba myśleć o bezpieczeństwie i o sojuszu.

Mamy taką umowę podpisaną, ale to jest za mało, by na podstawie tej umowy stworzyć taki sojusz. Ja nie mówię o tym, żebyśmy byli jak Rosja i Białoruś. Nie, broń Boże, ale powinniśmy być więcej niż tylko sąsiadami, jeśli chodzi o wyzwania, na przykład w zakresie rolnictwa. Są oczywiście tematy drażliwe, które niestety są omawiane w okresie kampanii wyborczej. I to nie tylko my tak mamy, tak jest na całym świecie.

Politycy mogą robić swoją politykę, ale ludzie powinni sami w to wnikać, patrzeć na liczby. Trzeba być pragmatycznym. Jeżeli Ukraina 80 proc. swojej produkcji rolnej eksportuje do innych krajów, do innych, nie do Europy, to trzeba na to zwrócić uwagę. Nikogo tu nie oskarżam. Każdy ma swoje interesy, ale wszyscy powinniśmy być pragmatyczni.

Sądzę, że zanim coś głośno stwierdzimy — i tak będziemy z panem premierem (Tuskiem) nasze relacje budowali — że zanim coś głośno powiemy, to najpierw zadzwonimy i o tym porozmawiamy. Jesteśmy w bardzo dobrych relacjach i po co mamy ryzykować? Należy spróbować pragmatycznie popatrzeć na rzeczy. Tak mi się wydaje.

Panie prezydencie, dziękujemy bardzo. Chylimy czoła przed bohaterstwem i heroizmem narodu ukraińskiego. Życzymy Wam siły i życzymy Wam zwycięstwa. To był wywiad prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego dla „Rzeczpospolitej”, „Krytyki Politycznej”, Onetu i TVN24. 

Witamy w imieniu czterech redakcji, czyli TVN24, Onetu, „Krytyki Politycznej” i „Rzeczpospolitej.” Zacznijmy, panie prezydencie, od pańskiej oceny sytuacji na froncie, bo docierają z niego zbyt często niepokojące informacje, m.in. o tym, że Ukrainie coraz bardziej zaczyna brakować żołnierzy, coraz bardziej zaczyna brakować poborowych. Czy jest tak, że nadzieje związane z amerykańską zgodą na użycie broni dalekiego zasięgu, okazały się płonne, a sytuacja jest dzisiaj gorsza, niż pan myślał?

Pozostało jeszcze 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Gwarancje NATO dla Ukrainy. Co zdradzili w Warszawie Tusk z Zełenskim
Polityka
Karol Nawrocki zdradza, co powiedziałby Wołodymyrowi Zełenskiemu
Polityka
Zełenski spotkał się z Tuskiem. "Niepodległa Ukraina to bezpieczna Polska"
Polityka
Kaczyński jak Nawrocki ws. Ukrainy w UE i NATO. „Powiedziałem prezydentowi prosto w oczy”
Polityka
Krzysztof Bosak został zapytany o mowę nienawiści. Porównał internet do knajpy
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego