Z uwagą, ale i pewnym zdumieniem przeczytałam artykuł prof. Eryka Łona „Czy można wrócić do obniżek stóp", opublikowany w „Rzeczpospolitej" z 10 października.
Autor rozpatruje w nim możliwe sposoby łagodzenia polityki pieniężnej przez Narodowy Bank Polski (NBP), przede wszystkim podjęcie przez tę instytucję działań na rynku obligacji korporacyjnych i na rynku akcji. Podkreśla, że warto przygotować się na różne sytuacje, w tym „nawet bardzo niespodziewane".
Rzeczywiście, obecne czasy wymagają od banków centralnych elastycznego podejścia w realizowaniu polityki pieniężnej. I to jest w zasadzie jedyna postawiona przez autora teza, z którą trudno polemizować.
Jaka rola Banku Centralnego
Warto przypomnieć sobie położenie, w jakim znalazły się banki centralne podczas ostatniego kryzysu zadłużeniowego, zwłaszcza dwa uznane za najistotniejsze spośród nich. Amerykański Fed i Europejski Bank Centralny (EBC) podjęły się wówczas roli „superrządów", udzielających bezpośredniej pomocy instytucjom finansowym.
Trzeba jednak pamiętać, że „ostatnią deską ratunku" stały się nie z własnej woli, ale pod przymusem. Żywiona wówczas powszechnie wiara w ponadprzeciętne możliwości banków centralnych w rozwiązywaniu problemów zmusiła je do podjęcia tzw. niekonwencjonalnych działań mających przywrócić stabilność sektorowi finansowemu i pobudzić wzrost gospodarczy. A de facto do pompowania ogromnych pieniędzy w gospodarkę.