Bogdan Święczkowski: Kolejne zarzuty to kwestia czasu

Mamy mocne dowody przeciw mecenasowi G. – mówi Bogdan Święczkowski, pierwszy zastępca prokuratora generalnego.

Aktualizacja: 24.11.2020 13:45 Publikacja: 23.11.2020 19:27

Mecenas niech się broni, jak na podejrzanego przystało, a nie dyskutuje z nami przez media - mówi Bo

Mecenas niech się broni, jak na podejrzanego przystało, a nie dyskutuje z nami przez media - mówi Bogdan Święczkowski

Foto: fot. Prokuratura Krajowa/ materiały prasowe

Prokuratura przegrywa starcie z mecenasem Romanem Giertychem...

Do żadnego starcia nawet nie doszło. Jeśli mamy się trzymać konwencji sportowej, to prawdziwe starcie nastąpi dopiero w trakcie procesu przed sądem. Ale nie traktuję tej sprawy w kategorii starcia z kimkolwiek, tylko egzekwowania prawa. Przejmując kierownictwo nad prokuraturą, postawiłem sobie za jeden z głównych celów bezwzględną walkę z przestępczością gospodarczą. Ten cel z żelazną konsekwencją – i z sukcesami, wspólnie z prokuratorami – realizuję. Żeby nie być gołosłownym, przytoczę choćby, że odkąd objąłem funkcję prokuratora krajowego, o 300 proc. wzrosła liczba aktów oskarżenia w sprawach VAT-owskich, a suma zabezpieczeń majątkowych jest większa o 500 proc. I to jest zła wiadomość dla Romana G. i innych podejrzanych. Jeśli ktoś się z kimś czy czymś starł, to właśnie oni z prawem.

Sąd uważa, że przestępstwo jest mało prawdopodobne. Jak prokuratura chce dowieść, że jest inaczej?

Prokuratura udowodni to przed sądem, kierując tam akt oskarżenia po analizie nowych dowodów wskazujących na możliwość rozszerzenia zarzutów. Kuriozalne orzeczenia sądów dotyczące braku zastosowania środków zapobiegawczych wobec podejrzanych utrudniają postępowanie, ale go nie uniemożliwiają i nie powstrzymają. Jestem przekonany, że w trakcie procesu sąd uważnie przeczyta wielotomowe akta i wnikliwie zapozna się z dowodami. W przeciwieństwie do sądu, który decydował o środkach zapobiegawczych.

Poznański sąd drugiej instancji wskazał, że wciąż toczą się sprawy cywilne dotyczące wierzytelności Polnordu i brak jest w tej kwestii rozstrzygnięcia – to zaważyło na ocenie sądu, który decydował o środkach zapobiegawczych wobec mec. Giertycha i innych podejrzanych. Dlaczego prokuratura zdecydowała się jednak stawiać zarzuty?

Sprawy cywilne to jedno, odpowiedzialność karna to co innego. Zgodnie z kodeksem postępowania karnego rozstrzygnięcia sądów cywilnych nie mają znaczenia dla ewentualnej odpowiedzialności karnej, a procesy cywilne, o których panie mówią, zostały zainicjowane po paru latach od transakcji, by zatuszować przestępstwo. Żaden nie skończył się zasądzeniem na rzecz Polnordu jakiegokolwiek roszczenia, ponieważ wierzytelności były fikcyjne – przedawnione albo niemożliwe do wyegzekwowania. Ich zakup jest nie do obrony w perspektywie interesu giełdowej spółki, która ma obowiązek dbać o zysk swoich akcjonariuszy.

Dlaczego więc prokurator nie przekonał sądu w tej sprawie?

Sąd nie udźwignął zadania rzetelnego przeanalizowania gigantycznej ilości akt przekazanych przez prokuraturę. Na materiał zebrany w 110 tomach składają się zeznania kilkudziesięciu świadków, opinie biegłych, dokumentacja, w tym bankowa, dane pochodzące od generalnego inspektora informacji finansowej, zabezpieczona poczta elektroniczna i wiele innych dowodów. Wynika z nich, że podejrzani ściśle współpracowali ze sobą podczas dokonywania poważnych przestępstw gospodarczych i prania brudnych pieniędzy, a więc procederu mającego na celu ukrycie przestępstwa. Dlatego istnieje wysokie prawdopodobieństwo mataczenia z ich strony.

Ale sąd był innego zdania...

Sąd nie przywołał nawet żadnego z dowodów. Zbył je stwierdzeniem, że zebrane opinie biegłych i zeznania świadków należy skonfrontować z materiałami przedłożonymi przez podejrzanych. To kuriozum! Oznacza, że dla sądu wyjaśnienia podejrzanych, którzy robią przecież wszystko, by uniknąć odpowiedzialności, są bardziej wartościowe niż oceny niezależnych biegłych i zeznania świadków składane pod rygorem odpowiedzialności karnej za mijanie się z prawdą. W tym świetle zapadłe orzeczenie oceniam jako porażkę sądu, a nie prokuratury.

Jednak również w obrocie działką kupioną tanio i sprzedaną drogo sąd nie dostrzegł naruszenia prawa, więc co z tym zarzutem?

Absurdalność podejścia sądu w jaskrawy sposób widać w przypadku wątku dotyczącego działki w Wielkopolsce, którą Polnord kupił za cenę czterokrotnie wyższą od rynkowej. Zapłacił przeszło 27 mln zł firmie założonej przez pracownika Romana G., która osiem dni wcześniej nabyła tę działkę za ponad 7 mln zł. Czyli po ośmiu dniach cena nieruchomości, ze stratą dla Polnordu, wzrosła prawie czterokrotnie. W efekcie giełdowa spółka straciła około 20 mln zł. Mimo to sąd w kwestii wyceny działki dał wiarę niezweryfikowanemu prywatnemu dokumentowi, który na posiedzeniu aresztowym przedłożyli podejrzani, a który dotyczył zakupu innej działki w zupełnie innym czasie.

Roman Giertych chce pozwać szefa Prokuratury Regionalnej w Poznaniu, która postawiła mu zarzuty, i inne osoby, które stwierdzą, że jest podejrzany o przestępstwo. Co pan na to?

Proszę mnie zwolnić od komentowania deklaracji rodem z kabaretu. Może byłoby mi nawet do śmiechu, gdyby pan Roman G. nie był adwokatem, którego obowiązuje już nie tylko minimum powagi, ale i etyka zawodowa. Doskonale jako prawnik wie, że działający w ramach obowiązków prokurator jest zwolniony z odpowiedzialności cywilnoprawnej. Dlatego, jak sądzę, intencją Romana G. było wywołanie szumu medialnego i wywieranie nacisków na prokuraturę. A to już jest skandaliczne. Wolałbym, żeby pan G. zaczął od odbierania wezwań i stawiania się na przesłuchania. Wyjdzie mu na zdrowie, na które narzeka, jeśli odważnie stanie przed prokuratorem zamiast dyskutować z prokuraturą poprzez media. Niech broni się, jak na podejrzanego przystało, a więc niech wyjaśni prokuratorowi, jakie ma argumenty na zbicie mocnych prokuratorskich zarzutów.

Co zabezpieczono we włoskiej willi żony mec. Giertycha? Jakie to ma znaczenie dla śledztwa?

Zabezpieczono ważne dokumenty, które mogą spowodować rozszerzenie zarzutów wobec podejrzanego Romana G. Nie wolno mi powiedzieć więcej ze względu na dobro trwającego wciąż śledztwa.

Z naszych informacji wynika, że przełomem w śledztwie były materiały odkryte w archiwum spółki Polnord w Gdańsku. Czy to prawda i jakie to są materiały? Co wniosły?

Zabezpieczone dokumenty, w tym w wersji elektronicznej, jednoznacznie wskazują na sprawstwo głównych podejrzanych, Romana G. i Ryszarda K.

Co dalej w tej sprawie, czy prokuratura będzie prowadzić śledztwo w obranym kierunku?

Sprawa jest rozwojowa. Postawienie kolejnych zarzutów to kwestia nieodległego czasu.

Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki
Publicystyka
Brodzińska-Mirowska: Platformo, nim wybierzesz kandydata, sprawdź najpierw pogodę
Publicystyka
Michał Laszczkowski: Największym niszczycielem zabytków jest polskie państwo
Materiał Promocyjny
Dylematy ekologiczne
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Europa nie jest gotowa na Donalda Trumpa