Prokuratura przegrywa starcie z mecenasem Romanem Giertychem...
Do żadnego starcia nawet nie doszło. Jeśli mamy się trzymać konwencji sportowej, to prawdziwe starcie nastąpi dopiero w trakcie procesu przed sądem. Ale nie traktuję tej sprawy w kategorii starcia z kimkolwiek, tylko egzekwowania prawa. Przejmując kierownictwo nad prokuraturą, postawiłem sobie za jeden z głównych celów bezwzględną walkę z przestępczością gospodarczą. Ten cel z żelazną konsekwencją – i z sukcesami, wspólnie z prokuratorami – realizuję. Żeby nie być gołosłownym, przytoczę choćby, że odkąd objąłem funkcję prokuratora krajowego, o 300 proc. wzrosła liczba aktów oskarżenia w sprawach VAT-owskich, a suma zabezpieczeń majątkowych jest większa o 500 proc. I to jest zła wiadomość dla Romana G. i innych podejrzanych. Jeśli ktoś się z kimś czy czymś starł, to właśnie oni z prawem.
Sąd uważa, że przestępstwo jest mało prawdopodobne. Jak prokuratura chce dowieść, że jest inaczej?
Prokuratura udowodni to przed sądem, kierując tam akt oskarżenia po analizie nowych dowodów wskazujących na możliwość rozszerzenia zarzutów. Kuriozalne orzeczenia sądów dotyczące braku zastosowania środków zapobiegawczych wobec podejrzanych utrudniają postępowanie, ale go nie uniemożliwiają i nie powstrzymają. Jestem przekonany, że w trakcie procesu sąd uważnie przeczyta wielotomowe akta i wnikliwie zapozna się z dowodami. W przeciwieństwie do sądu, który decydował o środkach zapobiegawczych.
Poznański sąd drugiej instancji wskazał, że wciąż toczą się sprawy cywilne dotyczące wierzytelności Polnordu i brak jest w tej kwestii rozstrzygnięcia – to zaważyło na ocenie sądu, który decydował o środkach zapobiegawczych wobec mec. Giertycha i innych podejrzanych. Dlaczego prokuratura zdecydowała się jednak stawiać zarzuty?