W poniedziałek tzw. grupa robocza Komisji Weneckiej rozpoczęła spotkania w sprawie sporu o Trybunał od rozmowy prezydentem i władzami Sądu Najwyższego. Opinię prawdopodobnie wygłosi 11–12 marca w Wenecji. Co to może oznaczać dla Polski?
Arbiter czy bat
Profesor Genowefa Grabowska, dziekan Wyższej Szkoły Menedżerskiej, uważa, że w Komisji rząd zyskuje niezależne forum do prezentacji swoich racji. – Werdykt będzie prawdopodobnie fifty-fifty. Część uwag dotknie władzę, a część obrońców Trybunału. Nie będzie to żadne twarde wskazanie. Komisja wydaje rocznie dziesiątki opinii, ich oddźwięk jest więc ograniczony. Opinia może być jednak okazją do namysłu, jak z tego sporu wyjść – mówi prof. Grabowska.
Inaczej na sprawę patrzy prof. Ireneusz C. Kamiński, sędzia ad hoc w Europejskim Trybunale Praw Człowieka.
– Komisja Wenecka zawsze jest ostrym sędzią, gdy są powody – wskazuje. – Wówczas powinniśmy tego głosu wysłuchać, jeśli chcemy być poważnym członkiem Rady Europy. Możemy go zignorować, ale wtedy dołączamy do takich krajów, jak Rosja czy Azerbejdżan. Członek klubu dżentelmenów słucha kolegów – podkreśla.
Część ekspertów krytykuje jednak m.in. skład Komisji.