Choć Misję Świętego Wincentego a Paulo przy alei Albert Giraud 21 w brukselskiej dzielnicy Schaerbeek otwierali w ten czwartek dopiero o 10, już trzy godziny wcześniej przed drzwiami ustawiła się długa kolejka potrzebujących.
– W normalnych czasach rozdajemy 200 paczek żywnościowych tygodniowo, teraz 500. To pomoc dla około tysiąca rodzin w tej jednej dzielnicy – mówi „Rzeczpospolitej" Cedric Droyers, szef misji.
Stąd do budynku Komisji Europejskiej jest ledwie kilkanaście minut spacerem, ale to zupełnie inny świat niż ten eurokratów. Po Anderlechcie Schaerbeek jest najbiedniejszą częścią belgijskiej stolicy.
– Przychodzą do nas starzy i młodzi, ale głównie ludzie, którzy żyją bez papierów. Gdy zamknięto restauracje i hotele, w których pracowali, stracili jedyne źródło dochodów. A że są tu nielegalnie, nie mogą liczyć na pomoc państwa. Jest wielu muzułmanów, ale bywają też Polacy. No i rodowici Belgowie. Żywność otrzymujemy ze sklepów: to produkty, które za chwilę stracą ważność i muszą zostać natychmiast upłynnione – tłumaczy Droyers.