Po uchwale Sądu Najwyższego w składzie trzech połączonych izb podniosły się głosy, że zostały w niej „pominięte” sądy administracyjne. To przeoczenie?
Absolutnie nie. Uchwała Sądu Najwyższego (SN) nie mogła dotyczyć sądów administracyjnych, bo tak stanowią przepisy. Podstawą jest tu przede wszystkim Konstytucja. Wynika z niej jasno, że wymiar sprawiedliwości sprawują w Polsce Sąd Najwyższy, sądy powszechne, sądy administracyjne i sądy wojskowe. Przed wprowadzeniem dwuinstancyjnego sądownictwa administracyjnego rzeczywiście orzeczenia jednoinstancyjnego Naczelnego Sądu Administracyjnyego (NSA) i jego ośrodków zamiejscowych rzeczywiście podlegały kontroli Sądu Najwyższego. W świetle obowiązującej Konstytucji z 1997 r. był to jednak okres przejściowy, który skończył się wraz z wprowadzeniem reformy sądownictwa administracyjnego. Dziś sądem odwoławczym dla wojewódzkich sądów administracyjnych jest NSA.
Czyli sądy administracyjne wskutek tej reformy „oderwały” się od Sądu Najwyższego.
Czytaj także: Joanna Lemańska: Będziemy rozpatrywać protesty wyborcze
Tak, od 1 stycznia 2004 r. sądy administracyjne w żaden sposób – ani organizacyjny, ani orzeczniczy – nie są podporządkowane Sądowi Najwyższemu. I choć procedura sądowoadministracyjna jest podobna do przepisów postępowania cywilnego, z formalnego i prawnego punktu widzenia jest od niej zupełnie niezależna. Z tej prostej przyczyny uchwała NSA nie mogła dotyczyć sądów i sędziów administracyjnych.