Przed laty ostrzegał tam, że dążenie niemieckich władz do asymilacji społeczności tureckiej jest przestępstwem. Nie tak dawno doprowadził do usunięcia z bazy lotniczej w Incirlik niemieckich samolotów zwiadowczych, a zakaz dotyczący publicznych wystąpień tureckich ministrów w Niemczech przed ubiegłorocznym referendum w Turcji nazwał „nazistowskimi metodami”. W ostatnich dwu latach uwięził 35 obywateli Niemiec oskarżonych o współudział w puczu wojskowym. Kilku z nich jest nadal za kratkami.
W czwartek prezydent Turcji przybył z trzydniową wizytą do Niemiec na zaproszenie prezydenta RFN. Oznacza to, że po raz pierwszy jest traktowany z największymi honorami w postaci ceremoniału wojskowego oraz uroczystego bankietu na jego cześć. Nie będzie na nim kanclerz Angeli Merkel. Nie będzie też liderów wszystkich partii opozycyjnych – na znak protestu wobec poczynań gościa z Ankary.
Nie przyjmują do wiadomości zapewnienia prezydenta Turcji, że przybywa do Niemiec, aby „pozostawić za nami ostatnie lata wzajemnych relacji”. – Jesteśmy daleko od normalizacji wzajemnych stosunków. Nie zapomnimy, co się wydarzyło – oświadczył w czwartek Michael Roth, minister stanu w niemieckim MSZ. Dodał jednak, że współpracować trzeba. Erdogan spotka się więc z kanclerz Merkel i innymi politykami.
Prezydent Frank-Walter Steinmeier zapewniał wcześniej, że zaprasza Erdogana, gdyż „z szacunkiem odnosi się do kraju pochodzenia wielu obywateli pochodzenia tureckiego”. Jest ich w Niemczech ponad trzy miliony. Niewielka część z nich spotka się z prezydentem Turcji w sobotę w Kolonii, gdzie dokona formalnej inauguracji największego meczetu w Europie, poza Moskwą. Należy do tureckiego zgromadzenia islamskiego DITIB finansowanego przez turecki rząd. Jego budowa wywołała przed laty falę protestów. Nieprzypadkowo niemiecki kontrwywiad ogłosił w tych dniach, że zamierza objąć obserwacją wiele gmin muzułmańskich, gdyż kierowani z Turcji imamowie nierzadko zajmują się działalnością wywiadowczą.