Trump lubi w ostatnich miesiącach powtarzać, że przywróci pokój w Ukrainie „w ciągu 24 godzin”. Jeśli wziąć to wyrażenie dosłownie, oznaczałoby ono, że Waszyngton osiągnąłby porozumienie bezpośrednio z Kremlem: nie byłoby przecież czasu na konsultacje z kimkolwiek innym.
Chwyt retoryczny czy zarys faktycznego planu? Na razie nikt nie wie, co ma w głowie Trump. Ale Donald Tusk i Emmanuel Macron najwyraźniej nie chcą ryzykować. W czwartek francuski prezydent znalazł więc kilka godzin, aby w środku najgłębszego kryzysu politycznego V Republiki przylecieć do Warszawy i uzgodnić wspólne stanowisko wolnej Europy, którego nie będzie mogła zlekceważyć nowa administracja amerykańska.
Szczegółów nie podano: obaj przywódcy ograniczyli się do oświadczeń bez możliwości zadawania pytań przez dziennikarzy. To zrozumiałe, skoro nie tylko Trump trzyma karty przy piersiach, ale i Władimir Putin nie dał żadnych sygnałów gotowości do kompromisu.
Dwa warunki pokoju na Ukrainie: udział Kijowa i Europy w negocjacjach
Mimo wszystko Macron i Tusk postawili dwa warunki porozumienia: nie może być żadnych koncesji wobec Rosji bez zgody na nie samych Ukraińców oraz Europa musi być stroną takich negocjacji, bo od ich wyników będzie zależało także jej bezpieczeństwo.
– Możemy przystać tylko na pokój długotrwały z wiarygodnymi gwarancjami bezpieczeństwa dla Ukrainy – podkreślił francuski przywódca. Jakie to mogłyby być gwarancje? W trakcie oświadczenia dla prasy obaj przywódcy ani nie wspomnieli o przystąpieniu Ukrainy do NATO, ani o utrzymaniu w przyszłości dostaw dla kraju uzbrojenia.