Zachęty fiskalne w specjalnych strefach ekonomicznych (SSE) są skuteczne – taki wniosek można wyciągnąć z rządowego raportu o funkcjonowaniu stref w 2019 r. Zaprezentowano go w czwartek w Sejmie.
Strefowa statystyka wyglądała w ubiegłym roku przyzwoicie. Liczba miejsc pracy w firmach działających we wszystkich 14 SSE wzrosła w stosunku do 2018 r. o 5,1 proc. i osiągnęła 388 tys. etatów. Nakłady inwestycyjne rosły nawet z większą dynamiką, bo o 10,74 proc. W sumie od początku działania stref zainwestowano w nich 132 mld zł.
Czytaj także: Firmy korzystające z ulg inwestycyjnych: redukcja etatów to uchybienie niezbyt rażące
Tak pozytywny obraz przedstawiony w rządowym dokumencie to jednak już przeszłość. Dziś wiele firm działających w strefach boryka się z kryzysem wywołanym epidemią koronawirusa. W niektórych branżach, w tym motoryzacyjnej, doszło do czasowego zatrzymania produkcji. Wiele firm zastanawia się nad redukcją etatów lub ograniczeniem czasu pracy. Takie działania mogą być uznane za naruszenie warunku działania w strefie, co oznacza cofnięcie pozwolenia na działalność strefową i korzystania ze zwolnienia podatkowego.
Wprawdzie Ministerstwo Rozwoju zapowiedziało liberalne podejście do strefowych inwestorów, ale konsekwencje prawne naruszenia warunków działalności strefowej pozostały niezmienione. Najkrócej mówiąc, po utracie zezwolenia należy zapłacić podatek dochodowy, jaki na zwykłych zasadach byłby należny od dochodu firmy działającej w strefie osiągniętego przed utratą zwolnienia. Tak przewiduje art. 17 ust. 6 pkt 1 ustawy o CIT.