Mija piąty rok od pobicia, które powszechnie jest kojarzone z zaangażowaniem Kwaśniaka w objęcie SKOK nadzorem KNF. O mało nie stracił życia w wyniku zaplanowanego ataku. Sprawcy wiedzieli, na kogo się czają, i działali bezwzględnie. Dziś od założyciela SKOK Kwaśniak słyszy bulwersujące słowa, że bandyta nie zawsze bije tego dobrego...
Czytaj także: Proces o napaść na wiceszefa KNF rusza na nowo
Prokuratura oskarżyła cztery osoby, w tym znanego kryminalistę z warszawskiego półświatka. Pamiętam, jak przed laty skazywano go w głośnej sprawie gangu „Szczura". Odsiedział kilkanaście lat. To on miał bić Kwaśniaka. Wszystko na zlecenie skazywanego już za oszustwa Piotra P., byłego oficera Wojskowych Służb Informacyjnych. Jego koneksje prywatne i polityczne obrosły legendą. Ostatnio był członkiem rady SKOK Wołomin, której kłopoty finansowe to temat innej sprawy karnej.
Niby wszystko wiemy, a wyroku wciąż nie ma. Losy tej sprawy to papierek lakmusowy wymiaru sprawiedliwości. Było już kilka zwrotów akcji. Śledztwo wędrowało między prokuraturami ze stolicy i ziemi lubuskiej. Proces był niemrawy i działy się w nim dziwne rzeczy. Sąd uprzedził strony, że może zmienić kwalifikację prawną oskarżenia – z napaści na funkcjonariusza na dużo łagodniejszą, naruszenia nietykalności cielesnej, bez związku z działalnością publiczną ofiary. W ten sposób część oskarżonych zyskała czas i wolność. Tylko na chwilę czy już na zawsze? Proces rusza od nowa, bo zmienił się też skład sądzący. Może będzie sprawniejszy.
To jasne, że każdemu, nawet kryminaliście, przysługuje domniemanie niewinności. Czasem na procesie ujawniają się nowe dowody, które zmieniają bieg sprawy. Na własne oczy widziałem, jak prokurator pod koniec głośnej sprawy zabójstwa małżeństwa Jaroszewiczów wnosił o uniewinnienie podsądnych, bo sam uznał, że nie ma dowodów ich winy. Lepiej uniewinnić, gdy są wątpliwości, niż skazać niewinnego. Tomasz Komenda, który za kratami bez powodu spędził 18 lat, mógłby coś o tym powiedzieć.