Mój tekst w „Rzeczpospolitej" z 19 marca 2021 r. wywołał mnóstwo reakcji. Wiele osób podzielało moje poglądy o społecznych skutkach wyroków sądów i potrzebie sprawiedliwości w traktowaniu „frankowiczów" i „złotowiczów". Nie brakowało też wyzwisk i insynuacji. Od lat podchodzę do nich z dystansem i politowaniem.
Większego komentarza wymaga twierdzenie w artykule prof. Ewy Łętowskiej („Rzeczpospolita", 24 marca 2021 r.), jakoby mój tekst (oraz memorandum rektorów uczelni ekonomicznych) wpisywał się w „ofensywę medialną banków" o „interesownym lobbystycznym charakterze".
Osoby opiniotwórcze ponoszą większą niż inne moralną odpowiedzialność za swoje wypowiedzi. W swoim artykule podkreśliłem, że piszę go z poczucia moralnego obowiązku. Na jakiej podstawie prof. Ewa Łętowska kwestionuje moje słowa, podobnie deprecjonując memorandum rektorów? Następnie omawia ona argumenty, które – jak twierdzi – są używane przez „bankowych lobbystów". One nijak się nie mają do mojego tekstu, ale mogą potęgować wrażenie, że zalicza mnie ona do tego grona.
Pozorna polemika
Po tym wstępie prof. Łętowska prowadzi rozważania, które pomijają moje główne tezy, ale są tak napisane, że czytelnik może sądzić, iż są one polemiką:
1. Aby krótko nakreślić tło dyskusji o orzeczeniach w sprawie kredytów frankowych, wspomniałem o doktrynie tzw. słabszej strony oraz takich jej prawnych konkretyzacjach, które w ostatecznym rachunku szkodzą osobom uznawanym za słabsze. Na ten temat jest ogromna empiryczna wiedza opisana w literaturze, m.in. publikacjach Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD). Prof. Łętowska nie odnosi się w ogóle do tych przypadków, a przedstawia wywód na temat ewolucji prawa cywilnego w XIX wieku, zakładając najwidoczniej, że nic na ten temat nie wiem. Co ważniejsze, opis doktryny prawnej i analiza ludzkich zachowań pod wpływem przepisów to dwa różne tematy.