Im więcej reform, tym wolniejsze sądy. Obywatele czekają coraz dłużej na załatwienie spraw

Pomimo ciągłych reform wymiaru sprawiedliwości średni czas oczekiwania na wyrok jest już prawie dwa razy dłuższy niż 14 lat temu. Na horyzoncie rysują się zmiany procedury cywilnej, które wzmocnią rzetelność postępowania, ale mogą je jeszcze bardziej spowolnić.

Publikacja: 21.03.2025 04:31

Średni czas oczekiwania na wyrok w polskich sądach jest obecnie niemal dwa razy dłuższy niż 14 lat t

Chojnice, 25.09.2024. Rozprawa na sali Sądu Rejonowego

Średni czas oczekiwania na wyrok w polskich sądach jest obecnie niemal dwa razy dłuższy niż 14 lat temu

Foto: Andrzej Jackowski/PAP

Sądy znów zwolniły. I to wyraźnie. W 2024 roku średni czas oczekiwania na wyrok sądu I instancji (w sądach rejonowych i okręgowych) po raz kolejny się wydłużył i obecnie wynosi prawie 13 miesięcy (12,9). Rok wcześniej na rozstrzygnięcie trzeba było czekać średnio 11,3 miesiąca. Mowa o sprawach cywilnych procesowych, czyli np. gospodarczych, spadkowych, rodzinnych czy pracy. Ich czas – pomimo kolejnych reform – nieustannie się wydłuża. A przecież celem większości zmian procedury cywilnej na przestrzeni ostatnich lat miało być przyspieszenie czasu rozpoznawania spraw.

Foto: rp.pl/Weronika Porębska

Sprawy sądowe trwają coraz dłużej

Tak było np. z wielką reformą kodeksu postępowania cywilnego wprowadzoną w 2019 r. Wówczas średni czas oczekiwania na wyrok sądu I instancji wynosił 9,5 miesiąca, czyli był o prawie 3,5 miesiąca krótszy niż obecnie. Chyba niewielu już pamięta, że w 2011 r. na wyrok w sprawie cywilnej czekało się 7,6 miesiąca. Mało tego, wówczas prawie jedna trzecia spraw procesowych była załatwiana w terminie do trzech miesięcy (32 proc.). Dziś w takim tempie wyroki zapadają jedynie w 17 proc. spraw.

Czytaj więcej

Reforma sądownictwa w 10 punktach. Nowy plan Bodnara

Nie inaczej jest w sądach odwoławczych. W 2024 r. średnio na apelację w sprawie cywilnej czekało się prawie 15 miesięcy, choć w 2023 było to około roku.

Rok do roku (z 8,4 do 9,1 miesiąca) wydłużył się średni czas wydawania wyroków w sprawach karnych, ale tam na przestrzeni ostatnich 15 lat trend jest stabilny i czas ten waha się nieznacznie pomiędzy 7,6 miesiąca (2019) do 10,3 (w 2015).

Wracając do procesów cywilnych, to przy obecnym trendzie za chwilę będą się one toczyły dwa razy wolniej niż w 2011 r.! Z czego to wynika? Eksperci wskazują głównie na kwestie zalania sądów sprawami frankowymi oraz konflikt ustrojowy w wymiarze sprawiedliwości skutkujący podważaniem statusu tzw. neosędziów i nierozpisywaniem konkursów na nowe stanowiska sędziowskie do czasu rozwiązania problemu z konstytucyjnością Krajowej Rady Sądownictwa. Swoje robią też niedrożne procedury, powolna informatyzacja, mało upowszechnione mediacje czy wakaty na stanowiskach sądowych urzędników czy asystentów sędziów.

Czytaj więcej

Cyfrowy sąd. Ministerstwo Sprawiedliwości przedstawiło plan

Ludzie wyjdą na ulice, ale nie za sądami, lecz przeciwko

– Problem niewydolności wymiaru sprawiedliwości nabrzmiewa do tego stopnia, że jeśli ludzie znów wyjdą na ulice z powodu sądów to nie w obronie niezależności, lecz domagając się od rządzących zmian, które zagwarantują realną możliwość rozpatrzenia ich spraw w zdroworozsądkowych terminach. Może wtedy politycy zrozumieją wreszcie, że nie da się leczyć wymiaru sprawiedliwości za pomocą plasterków w nowelizacjach wnoszących mikro zmiany, lecz będą musieli zająć się tym tematem na poważnie – komentuje Bartosz Pilitowski, prezes Court Watch Polska.

Tymczasem w przyszłym tygodniu działająca przy ministrze sprawiedliwości Komisja Kodyfikacyjna Prawa Cywilnego ma przyjąć projekt nowelizacji k.p.c., który odwraca wiele zmian wprowadzonych reformą z 2019 r. Wśród nich jest przywrócenie rozpoznawania zażaleń przez sądy II instancji (zamiast przez inny skład tego samego sądu) oraz rozpoznawania apelacji w składach trzyosobowych (a nie jak obecnie jednego sędziego). Choć wzmocni to rzetelność rozpoznawanych spraw, to na pewno ich nie przyspieszy.

Choć z punktu widzenia systemowego, dogmatycznego czy nawet konstytucyjnego przywrócenie tych rozwiązań nie budzi najmniejszych wątpliwości, to z uwagi na zapaść w sądownictwie kwestia była przedmiotem dużych kontrowersji w pracach nad nowelizacją k.p.c. Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita”, nie wszyscy członkowie komisji optowali za przywracaniem wcześniejszych rozwiązań, ostatecznie jednak zdecydowała większość (w przyszłym tygodniu komisja będzie przyjmować cały projekt). Nie wiadomo natomiast, czy właśnie z tego powodu zmiany zaproponowane przez Komisję Kodyfikacyjną zyskają aprobatę Ministerstwa Sprawiedliwości. 

Nowelizacja kodeksu postępowania cywilnego. Standard rozstrzygania sporów się zwiększy?

A co na to eksperci?

– Przywrócenie dewolutywności w rozpoznawaniu zażaleń i kolegialności w składach odwoławczych jest dobrym rozwiązaniem. Powinniśmy się koncentrować na zapewnieniu rzetelności decyzji merytorycznych podejmowanych przez sądy, a rozpoznawanie spraw przez składy trzyosobowe zabezpiecza przed ewentualnym błędem. Z kolei rozpoznawanie zażaleń przez sądy wyższej instancji eliminuje sytuacje, w których osoby na co dzień pracujące w tym samym sądzie wzajemnie kontrolują własne decyzje. To również zwiększa standard postępowania i sprzyja wydawaniu trafnych rozstrzygnięć – ocenia mec. Przemysław Rosati, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej.

Podobnie uważa mec. Agata Jóźwiak, radca prawny z kancelarii Wardyński i Wspólnicy.

– Widzę większe szanse na zmianę błędnego orzeczenia, gdy jest ono rozpoznawane przez sąd II instancji, niż gdy ocenia inny skład sądu tej samej instancji. Mam tu na myśli zarówno względy personalne, od których nie można abstrahować w sytuacjach, gdy kontrolę sprawuje inny sędzia z tego samego wydziału, jak i większą przychylność (skłonność) sądów II instancji do tego, by zaskarżone orzeczenia zmieniać – mówi mec. Agata Jóźwiak, radca prawny z kancelarii Wardyński i Wspólnicy.

Czytaj więcej

O problemach sądownictwa, arbitrażu i mediacji

Co prawda z jej osobistego doświadczenia wynika, że rozpoznanie zażalenia przez skład równoległy następuje szybciej, niż było to w czasach, gdy akta wędrowały do sądu II instancji, lecz zastrzega, że warto byłoby w skali kraju zbadać, w jakim stopniu rozpoznawanie spraw przez składy równoległe przyspieszyło rozpoznawanie środków odwoławczych.

– Jeśli rzeczywiście przyniosło to oczekiwany skutek, to moim zdaniem warto byłoby zachować zażalenia poziome w kwestiach, które nie dotyczą merytorycznie istoty sprawy. Chodzi np. o postanowienia o przyznaniu pomocy prawnej z urzędu czy dotyczące doprowadzenia świadka lub nałożenia na niego grzywny. Natomiast wszędzie tam, gdzie mamy do czynienia z pierwiastkiem merytorycznym, np. gdy chodzi o kontrolę odrzucenia pozwu czy ustalenia wymiaru opłaty sądowej, widzę konieczność przeprowadzenia porządnej kontroli instancyjnej – mówi mec. Jóźwiak.

Jak mówi Wiesław Grajdura, sędzia Sądu Okręgowego w Tarnowie delegowany do Sądu Apelacyjnego, dwuinstancyjność wynika wprost z konstytucji, a zażalenie poziome jest pewną protezą.

– Oczywiście pod wieloma względami one się sprawdziły, głównie pod względem szybkościowym. Jednak pytanie, czy z punktu widzenia społecznego rozpoznawanie środka odwoławczego przez inny skład tego samego sądu jest właściwe. Oczywiście sędziowie są profesjonalistami i nie mają oporów przed uchyleniem czy zmianą postanowienia innego sędziego, ani nie obrażają się, kiedy to ich rozstrzygnięcie zostaje podważone. Natomiast nie służy to chyba najlepiej zaufaniu do sądów – przyznaje sędzia Grajdura, który dodaje, że nie ma z kolei nawet cienia wątpliwości co do konieczności przywrócenia składów trzyosobowych do rozpoznawania apelacji. 

– Mówimy o poważnych sprawach, w których zapada prawomocne rozstrzygnięcie, najczęściej od razu wykonalne, które rodzi konkretne skutki. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że poddanie ich pod osąd nie jednego, ale trzech sędziów sprzyja wydaniu lepszego wyroku – dodaje. 

Czytaj więcej

Sędzia Wrzesińska-Nowacka: nie można zakazać sędziom zabierania głosu w obronie praworządności

Przyspieszenie w cyfryzacji i etatach dla asystentów sędziów

Jak przyznaje, choć te rozwiązania nie tylko nie przyspieszą, ale mogą wręcz zwolnić rozpoznawanie spraw, to są inne instrumenty, które należy uruchomić, by to osiągnąć. Wskazuje głównie na konieczność uzupełnienia wakatów na stanowiskach urzędniczych, większą liczbę asystentów sędziów czy elektronizację. 

Wtóruje mu Przemysław Rosati, prezes NRA. Jego zdaniem problem, który skutkuje sukcesywnie malejącym tempem rozpoznawania spraw, tkwi w niewydolnej organizacji wymiaru sprawiedliwości.

– Istotnym wsparciem byłaby jego cyfryzacja. Już sama możliwość wykorzystywania portalu informacyjnego sądów do składania pism w postaci elektronicznej stanowiłaby ważny krok w tym kierunku. Brak automatyzacji pewnych procesów zawsze wpływa na wydolność każdej procedury – dodaje prezes NRA.

Warto zaznaczyć, że Ministerstwo Sprawiedliwości zaprezentowało wczoraj plany w zakresie dalszej cyfryzacji wymiaru sprawiedliwości, która ma przyspieszyć w przyszłym roku.

Eksperci zwracają też uwagę na konieczność zmniejszenia liczby spraw, które do sądu trafiają. Jeśli przez lata nie udało się tego zrobić poprzez ograniczenie kognicji, to należy postawić na polubowne metody rozwiązywania sporów. 

Czytaj więcej

O problemach sądownictwa, arbitrażu i mediacji

– Wiem, że może zabrzmi to zaskakująco, gdy popatrzymy na statystyki mediacji, ale z pogłębionych badań socjologicznych wynika, że polska kultura i tradycja sprzyja rozwiązywaniu sporów poza sądem. Niezdolność Polaków do kompromisu i zawierania ugód jest szkodliwym autostereotypem. Winne jest raczej otoczenie prawno-instytucjonalne. Nasz system jest tak skonstruowany, że w wielu okolicznościach opłaca się procesować, a ugoda nic nie daje. Instytucje prawa procesowego powinny być tak zaprojektowane, żeby nagradzać rozwiązywanie sporów w sposób jak najbardziej efektywny i sprawiedliwy. Postępowanie sądowe może być wzorem w dziedzinie sprawiedliwości, ale jednocześnie tak kosztowne i powolne, że przestaje pełnić szereg społecznych funkcji. Powinien być to więc środek stosowany w ostateczności – mówi Bartosz Pilitowski.

Jak dodaje, aby tak się stało potrzebujemy przemyślenia procedur sądowych z udziałem psychologów, ekonomistów itp. w kierunku uczynienia drogi pozasądowej bardziej atrakcyjnej. Wtedy liczba spraw i w konsekwencji długość ich rozpatrywania we wszystkich sądach się zmniejszy. 

Opinia dla „Rzeczpospolitej”

dr hab. Tadeusz Zembrzuski, profesor w Katedrze Postępowania Cywilnego na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego

Projektodawca przywraca dewolutywność postępowania zażaleniowego, oczekując, że środki odwoławcze będą rozpoznawane przed sądem wyższego szczebla, a nie przed innym składem tego samego sądu. Katalog zaskarżalnych orzeczeń zostaje utrzymany, przy czym art. 394 § 1 k.p.c. obejmie rozstrzygnięcia, od których aktualnie przewiduje się zażalenie poziome.
Prima facie można by uznać taki zabieg za kontrowersyjny, dodatkowo wydłużający czas trwania postępowań sądowych. Należy mieć na względzie, że rozładowaniu zatorów i doraźnej poprawie sytuacji służyć ma przede wszystkim projekt ustawy usprawniającej postępowania w tzw. sprawach frankowych, natomiast ustawa zmieniająca kodeks postępowania cywilnego ma na celu podwyższenie standardu rzetelności i przewidywalności postępowania sądowego. Eliminuje rozwiązania ukierunkowane na krótkowzroczne oraz pozorne jego przyspieszanie.
Uwzględniając szerszą perspektywę, wątpliwa systemowo dominacja zażalenia poziomego była nie tylko źródłem licznych wątpliwości, nieporozumień i dezorientacji w praktyce, lecz także zagrażała spójności oraz jednolitości orzekania. Uproszczenie oraz ujednolicenie regulacji środka odwoławczego w jego modelowym kształcie należy zaaprobować. Projekt realizuje założenie, że sposób unormowania instytucji zażalenia powinien być relatywnie prosty i zapewniać sprawną kontrolę orzeczeń niemerytorycznych.

Sądy znów zwolniły. I to wyraźnie. W 2024 roku średni czas oczekiwania na wyrok sądu I instancji (w sądach rejonowych i okręgowych) po raz kolejny się wydłużył i obecnie wynosi prawie 13 miesięcy (12,9). Rok wcześniej na rozstrzygnięcie trzeba było czekać średnio 11,3 miesiąca. Mowa o sprawach cywilnych procesowych, czyli np. gospodarczych, spadkowych, rodzinnych czy pracy. Ich czas – pomimo kolejnych reform – nieustannie się wydłuża. A przecież celem większości zmian procedury cywilnej na przestrzeni ostatnich lat miało być przyspieszenie czasu rozpoznawania spraw.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sądy i trybunały
Alarmująca opinia rzecznika TSUE ws. neosędziów. Czeka nas armagedon
Prawo drogowe
Skarbówka sprzedaje auta pijanych kierowców. Wiadomo „ile zarobiła"
Sądy i trybunały
Duże zmiany w największym stowarzyszeniu sędziów w Polsce. Jest nowy prezes
Praca, Emerytury i renty
Waloryzacja środków na kontach w ZUS a przejście na emeryturę. Który miesiąc wybrać?
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Praca, Emerytury i renty
Ta grupa seniorów otrzyma 13. emeryturę wcześniej. Jeszcze przed świętami