Prawnicy wskazują, że rozwód mógłby orzec każdy sąd okręgowy bez angażowania SN.
Procedura jest niejasna, nie wiadomo nawet, kto i jak ma ją uruchamiać. Orzeczenie SN w jednej z ostatnich takich spraw rozwiewa nieco te niejasności.
Gdzie po wyrok
Kwestia pojawiła się na początku sprawy rozwodowej małżonków P. wytoczonej przez małżonkę, która pozew złożyła do Sądu Okręgowego w Katowicach. Nie wiemy dokładnie, jakie pojawiły się kwestie dotyczące właściwości miejscowej sądu. Małżonkowie są Polakami mieszkającymi obecnie za granicą, ale chcą się rozwieść w Polsce, do czego mają prawo. W praktyce składa się pozew w sądzie dla miasta, które znają lub mają rodzinę, a dzięki wyborowi sądu polskiego unikają także barier językowych oraz kosztów prowadzenia sprawy.
Bez wątpienia sprawy rozwodowe rozpatruje w pierwszej instancji sąd okręgowy, i katowicki Sąd Okręgowy na podstawie zarządzenia bliżej nieokreślonej osoby przedstawił SN akta sprawy celem oznaczenia sądu, przed który należy złożyć powództwo.
Przepisy są niby proste: zgodnie z art. 41 kodeksu postępowania cywilnego pozew ze stosunku małżeństwa wytacza się wyłącznie przed sąd, w którego okręgu małżonkowie mieli (lub mają) ostatnie miejsce zamieszkania, jeżeli choć jedno z nich w tym okręgu jeszcze mieszka. Jeśli brakuje takiej podstawy, wyłącznie właściwy jest sąd miejsca zamieszkania pozwanego, a jeżeli i tej podstawy nie ma – sąd zamieszkania powoda. Gdy na podstawie tych przepisów nie można ustalić sądu, uruchamia się SN.