Zakaz dla Bractwa ogłosił w środę szef jordańskiego MSW Mazen Faraja. Co on oznacza? Konfiskatę majątku, zamknięcie biur i uznanie za nielegalne jakiejkolwiek działalności Bractwa, a także członkostwa w tej organizacji. Jak mówił minister, Bractwo Muzułmańskie zagraża obywatelom i bezpieczeństwu kraju oraz ma „ukrytą agendę” uderzającą w podstawy królestwa.
Kilka dni wcześniej jordańskie służby aresztowały 16 członków Bractwa, których oskarżono o szykowanie ataków z wykorzystaniem rakiet, materiałów wybuchowych i dronów. W produkcję ładunków miał być zaangażowany syn jednego z przywódców organizacji.
Nie było jasne, czy rygorystyczny zakaz obejmuje też partię wywodzącą się z Bractwa – Islamski Front Działania. Jest to najsilniejsze ugrupowanie w jordańskim parlamencie, w zeszłym roku zdobyło w wyborach 31 ze 138 mandatów, ale przypadła mu rola izolowanej opozycji. Do jego siedziby głównej w Ammanie wkroczyły po wystąpieniu szefa MSW jordańskie służby.
Dlaczego w wielu krajach Bliskiego Wschodu Bractwo Muzułmańskie jest zwalczane?
Jordania wprowadzała w ostatnich latach różne zakazy dla Bractwa, ale nieskutecznie i nie na taką skalę. Teraz wygląda to na totalne uderzenie, podobne do tego, które spotkało tę islamistyczną organizację w Egipcie czy Arabii Saudyjskiej. Z jedną różnicą – w Jordanii nie nazwano jej, przynajmniej na razie, organizacją terrorystyczną.
Jest też różnica historyczna: w czasach Husajna I, ojca obecnego króla Abd Allaha II, Bractwo było najbliższym sojusznikiem w budowie państwa jordańskiego. W Egipcie – głównym wrogiem dla przywódców oraz wpływowej armii.