Jeszcze 30 lat temu stres kojarzył się z wrzodami na żołądku. Potem okazało się, że odpowiada za nie bakteria. Dalsze badania pomogły ustalić, że uaktywnia ją jednak stres, który powoduje wyłączenie systemu odpornościowego. To nie wszystko. Permanentny stres zagraża wielu organom człowieka i inicjuje obumieranie komórek mózgowych, wpływa nawet na budowę chromosomów i otyłość.
Od trzech dekad Robert Sapolsky, neurobiolog z Uniwersytetu Stanforda, prowadzi badania dotyczące stresu. Każdego roku wyjeżdża na kilka tygodni do Kenii, by tam obserwować pawiany, ze względu na podobieństwo ich zachowań do ludzkich. Ustalił, że poziom stresu zależy od pozycji w stadzie, im niższa, tym go więcej i tym gorszy stan zdrowia: szybszy puls, wyższe ciśnienie, gorzej działający układ rozrodczy.
Podobne badania prowadził przez wiele lat w Wielkiej Brytanii profesor Michael Marmot. Systematycznie przez kilkanaście lat badał stan zdrowia 28 tysięcy brytyjskich urzędników różnego szczebla. Okazało się, że szefowie cieszą się znacznie lepszym samopoczuciem i zdrowiem niż ich podwładni. U tych ostatnich znacznie częściej niż u zwierzchników występują zmiany miażdżycowe i odkładanie się tłuszczu na brzuchu albo w pasie. A ten rodzaj otyłości jest szczególnie niebezpieczny dla zdrowia.
Zbadano także matki upośledzonych dzieci doświadczające szczególnie uporczywego, długotrwałego stresu. Zadziwiająco często miały skrócone telomery, czyli specjalne końcówki mające chronić chromosomy przed uszkodzeniem.
Także badania przeprowadzone w Holandii na ludziach poczętych w czasie tzw. zimy głodu w 1944 roku przekonują, że u wielu z nich do dziś widać skutki tamtych traumatycznych zdarzeń – częściej niż inni zapadają na choroby układu krążenia, mają słabszą odporność.