– Bez wątpienia KGB Białorusi przeprowadziło błyskotliwą operację specjalną. I wyśledzili „obiekt", i go prowadzili, i odegrali atak terrorystyczny, i faktycznie zmusili samolot, by wylądował. Na koniec przejęli [Ramana Pratasiewicza – red.] we właściwe ręce. Wisienką na torcie może być surowy wyrok i ułaskawienie przez Batkę – opisał swoją wersję wydarzeń na Białorusi deputowany rosyjskiego parlamentu Wiaczesław Łysakow.
„A jakże on znalazł się w Mińsku? W rezultacie dziwnego zbiegu okoliczności czy operacji białoruskich służb? Oczywiście, że to drugie, choć zrozumiałe, że Mińsk nigdy publicznie się do tego nie przyzna" – napisała rządowa, rosyjska agencja RIA Nowosti.
Jednak część ekspertów ma znaczne wątpliwości, czy białoruscy kagebiści sami byliby w stanie wyśledzić Ramana Pratasiewicza aż w Grecji. „Dla przeprowadzenia takiej operacji potrzebna jest rozbudowana sieć agenturalna za granicą i dobra łączność, by szybko podejmować decyzje. A Nexta to wspólny wróg" – tłumaczył jeden z nich, związany z rosyjskimi służbami, dlaczego uważa, że w porwaniu blogera uczestniczyło FSB.
Same linie lotnicze Ryanair wskazały na czterech pasażerów rejsu z Aten, obywateli rosyjskich, którzy pozostali w Mińsku i nie kontynuowali podróży do Wilna. Rosyjscy opozycjoniści i dziennikarze śledczy doszli do wniosku, że to była grupa oficerów z FSB, która śledziła Białorusina w Grecji, a potem w trakcie lotu.
Wersja była tym bardziej prawdopodobna, że w niedzielę po południu, w dniu jego aresztowania, do Mińska przyleciał jeden z samolotów ze „specjalnego oddziału lotniczego Rosja". Za groźną nazwą kryją się linie lotnicze wożące wyłącznie najwyższych urzędników rosyjskich oraz dowódców armii i służb specjalnych. Tym samym samolotem latał na przykład do Kazania 11 maja szef rosyjskiego Komitetu Śledczego Aleksander Bastrykin. Na jedną z tamtejszych szkół napadł jej były uczeń i zabił osiem osób, Bastrykin przyleciał do Kazania, by początkowo nadzorować śledztwo.