– Mam gdzieś ten cały Zachód [...] Żyjemy, owszem, ciężko. Sankcje, więc nie jest łatwo. Ale mamy porozumienie z naszymi partnerami – oznajmił w poniedziałek białoruski dyktator. Kim są zagraniczni „partnerzy” Łukaszenki, którzy uznają jego „miażdżące zwycięstwo” w przeprowadzonych przez reżim w niedzielę „wyborach” prezydenckich? 70-letni satrapa rozpoczyna swoją siódmą z rzędu kadencję. Tym razem członkowie CKW przyznali mu prawie 87 proc. głosów.
Łukaszenko po raz siódmy prezydentem. Kto uznaje wynik jego „wyborów”?
Najpierw, jak twierdzi służba prasowa Łukaszenki, do Mińska zadzwonił prezydent Kazachstanu Kasym-Żomart Tokajew. Następnie „zwycięstwa” w wyborach pogratulowali mu przywódcy Uzbekistanu, Tadżykistanu i Azerbejdżanu. Gratulacje dotarły też z Pekinu. Przewodniczący Xi Jinping podkreślał, że relacje białorusko-chińskie mają charakter „strategiczny” i znajdują się obecnie na „najwyższym poziomie”.
Przed południem w poniedziałek do swojego białoruskiego kolegi zadzwonił Władimir Putin i pogratulował „przekonującego zwycięstwa”. Zwierzchnik Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego patriarcha Cyryl I pochwalił zaś białoruskiego dyktatora za wsparcie „tradycyjnych wartości rodzinnych”. Do momentu napisania tego tekstu Łukaszenko otrzymał też gratulacje od przywódców Wenezueli i Pakistanu.
Czytaj więcej
Ponad trzy dekady temu Aleksander Łukaszenko gromadził tłumy, obiecał demokrację i dobrobyt. Przekształcił kraj w łagier zarządzany przez jedną rodzinę. I po raz siódmy wybiera siebie na prezydenta Białorusi.
– Łukaszenko należy do powstającej osi zła: Pjongjang, Teheran, Moskwa, Pekin i inni. Ale nawet tam nigdy nie będzie grał pierwszych skrzypiec. Bo coraz bardziej jest traktowany na świecie jako część „ruskiego miru” – mówi „Rzeczpospolitej” Paweł Łatuszka, były dyplomata i minister kultury Białorusi, który od kilku lat przebywa w Warszawie i jest jednym z liderów białoruskiej opozycji demokratycznej.