– Uciekinierzy (tak Aleksander Łukaszenko nazywa przebywających za granicą opozycjonistów – red.) i inni czekają, kiedy zdechnie prezydent: niedługo umrze, ma jakiś inny głos, ciężko mu mówić – przytaczał w środę 70-letni białoruski dyktator krążące w sieci plotki odnośnie do jego kiepskiego stanu zdrowia.
– Nie doczekacie się – grzmiał. Już 26 stycznia po raz siódmy wystartuje na prezydenta i nikt na Białorusi nie ma wątpliwości, że po raz siódmy „wygra”.
Więźniowie polityczni przed kamerą telewizji rządowej
Mimo że wybory na Białorusi nie mają nic wspólnego z wyborami w państwach demokratycznych, Łukaszenko za każdym razem publikuje obszerny program wyborczy. Zrobił to i tym razem. W zakresie polityki zagranicznej podkreślał, że zamierza „pogłębiać partnerstwo strategiczne z Rosją i Chinami”. Zadeklarował też podjęcie starań na rzecz „odbudowy dialogu z Zachodem i normalizacji relacji z sąsiadami”. Rodaków z kolei namawia do „przewinięcia kartki nieporozumień”. – Dialog, a nie rozłam – pisze Łukaszenko.
Czytaj więcej
Już za kilka tygodni na Białorusi odbędą się wybory prezydenckie, których wynik nikogo nie zaskoczy. Dyktator, jak na razie, nie ma się czego obawiać.
Zapewne w ramach tego „dialogu” białoruska telewizja rządowa ANT zapowiedziała ostatnio, że niebawem zostaną wyemitowane „wywiady” z czterema więźniami politycznymi. Trzema współpracownikami białoruskiej redakcji Radia Swaboda (Andrej Kuznieczyk, Ihar Łosik, Ihar Karniej) oraz prawnikiem Jurasiem Ziankowiczem. Wszyscy są więźniami politycznymi skazanymi na wiele lat łagrów.