Zdaniem izraelskich wojskowych 10 minut po północy na terytorium Syrii odpalonych zostało 20 rakiet. Ich celem były stanowiska izraelskiej armii na Wzgórzach Golan. Przy dobrej pogodzie widać z nich Damaszek, co najlepiej świadczy o strategicznym znaczeniu tego obszaru okupowanego od 1967 r. przez Izrael.
Kilka rakiet zostało zestrzelonych, lecz reszta eksplodowała na ziemi, wyrządzając pewne szkody materialne. Izraelczycy byli na podobny atak przygotowani od dawna. Po wtorkowym wypowiedzeniu przez Donalda Trumpa porozumienia z Iranem, o co zabiegała izraelska dyplomacja, na Wzgórzach Golan panował stan podwyższonej gotowości bojowej.
Izraelskie służby nie miały najmniejszej wątpliwości, że rakiety wystrzeliły Siły Kuds. Są to elitarne oddziały podległe irańskiemu Korpusowi Strażników Rewolucji. Niemal od samego początku wojny domowej w Syrii wspierają one prezydenta Baszara Asada w liczbie kilkunastu tysięcy żołnierzy.
W odpowiedzi na irański atak wystartowało 28 izraelskich F-15 i F-16. Celem ich rakiet były irańskie instalacje w Syrii, składy amunicji, a także miejsca zakwaterowania Irańczyków. – Uprzedziliśmy Syryjczyków, aby się nie mieszali, lecz nie posłuchali – tłumaczył Jonathan Conricus, rzecznik izraelskiej armii. Zbombardowane zostały więc syryjskie stanowiska obrony przeciwlotniczej. Ostrzeżeni zostali także stacjonujący w Syrii Rosjanie.
Zginęło co najmniej 18 Irańczyków oraz pięciu żołnierzy syryjskich.