– W środowisku moich znajomych, ludzi wykonujących wolne zawody, ślub teraz jest postrzegany raczej w kategorii obciachu – opowiada Iwona, mama dwójki dzieci. – Przy urodzeniu pierwszego dziecka moi rodzice trochę kwękali. Mówili: córko, wypadałoby, żebyś pomyślała o ślubie. Potem przestali – wspomina. Na ślub się nie zdecydowała.
Takich matek jak ona w Polsce przybywa. Na początku lat 60. rodziło się zaledwie 4 proc. nieślubnych dzieci. Potem ich liczba systematycznie rosła, najszybciej w ostatnich 20 latach. W 1990 roku przyszło ich na świat 6,2 proc. W 2010 roku już 20,6 proc. Najwyższy poziom urodzeń pozamałżeńskich notują województwa zachodniopomorskie (37,5 proc.) i lubuskie (36,4 proc.). Ale są w nich powiaty, gdzie ten poziom sięga 47 proc.
– Przewiduję, że ten odsetek nadal będzie rosnąć, choć już nie tak szybko – mówi „Rz"dr Piotr Szukalski, demograf z Uniwersytetu Łódzkiego, który opracował dane GUS.
Za światowym trendem
Najmniej dzieci poza małżeństwami rodzi się w województwach wschodnich i południowo-wschodnich – 10,7 proc. w małopolskim, 11 proc. w podkarpackim i 13,7 proc. w podlaskim.
W czołówce są duże miasta: Łódź (29,9 proc.), Poznań (25,4 proc.), Wrocław (24,1 proc.) czy Warszawa (20 proc.). Na wsiach pozamałżeńskich dzieci rodzi się mniej. – Choć w Lubuskiem i Zachodniopomorskiem w ostatnich latach sytuacja jest odwrotna – zaznacza dr Szukalski. – Ziemie odzyskane zawsze charakteryzowały się tym, że odsetek urodzeń pozamałżeńskich był tam wyższy – dodaje i wyjaśnia, że na to zjawisko ma wpływ to, jak bardzo jesteśmy zakorzenieni w danym środowisku lokalnym.