Ale bójki to nie wszystko. Policyjne statystyki pokazują także, że w ubiegłym roku nieletni byli sprawcami 826 pobić. Rok wcześniej – 818. Wzrosła także liczba kradzieży (o 608), kradzieży z włamaniem (o 53) i przypadków handlu narkotykami (o 715). Policja zatrzymała też w ubiegłym roku 113 nieletnich, którzy kierowali samochodem pod wpływem alkoholu lub narkotyków. W 2015 r. takich przypadków było 107. Co przerażające, w 2016 r. nastolatki były sprawcami aż 11 zabójstw. Rok wcześniej czterech. – Młodzież jest coraz bardziej brutalna, a coraz większa liczba zabójstw jest tego efektem – komentuje prof. Hołyst.
Wzrost liczby odnotowanych przez policję przestępstw idzie w parze z agresją, z którą polskie szkoły borykają się już od lat. Z najnowszych badań PISA (międzynarodowe badanie umiejętności 15-latków) wynika, że w Polsce istnieje większe zagrożenie przemocą w szkole niż w innych krajach OECD. Aż 21,1 proc. ankietowanych uczniów wskazało, że w ciągu ostatniego miesiąca było dręczonych psychicznie i fizycznie (średnia dla krajów OECD to 18,7 proc.). Było to bicie, popychanie, zabieranie przedmiotów osobistych czy przedrzeźnianie – również w internecie. Ponadto 11,7 proc. gimnazjalistów twierdziło, że się z nich wyśmiewano. Ponad 4 proc. dzieci doświadczyło przemocy fizycznej.
– Problemem poważniejszym od przemocy fizycznej jest przemoc psychiczna, przede wszystkim z wykorzystaniem nowoczesnych technologii. Powszechność smartfonów zmienia też specyfikę przemocy fizycznej. Młodzi ludzie nie tylko zachowują się agresywnie, ale także to nagrywają i rozpowszechniają w internecie – komentuje dr Michał Sitek z Instytutu Badań Edukacyjnych.
Kto jest temu winien? Zdaniem ekspertów to z jednej strony efekt zaniedbań ze strony rodziców, z drugiej – lekceważenie procesu wychowawczego ze strony szkoły. – Oglądając relację z bójki między uczennicami w Gdańsku, odniosłem wrażenie, że dziewczyna próbowała rozwiązać swoje problemy za pomocą pięści, bo nikt jej nie nauczył, że można zrobić to inaczej – ocenia pedagog, prof. Mariusz Jędrzejko. Jego zdaniem brak pozytywnych przykładów w domu i zbyt mały udział rodziców w wychowaniu powoduje, że młodzi ludzie bezkrytycznie przyjmują pełen przemocy, agresji i złych zachowań przekaz, który trafia do nich za pośrednictwem mediów.
Problemem jest także to, że wiele dzieci ma rodziców, którzy wciąż nie poradzili sobie z własnymi problemami z lat transformacji, np. bezrobociem i biedą. Są też tacy, których rodzice wyjechali do pracy za granicę. A ich dzieci z problemami okresu dojrzewania muszą poradzić sobie same.
Zawiodła także szkoła. – Nauczyciele bardziej skupiają się dziś na dydaktyce, testach i wynikach, a mniej na procesie wychowawczym. Nie można go całkowicie zrzucić na barki rodziny, tym bardziej że nie wszyscy rodzice mają wysokie kompetencje wychowawcze – zwraca uwagę prof. Hołyst.