To sedno niedawnego orzeczenia Sądu Najwyższego.
Być może jeszcze ważniejszy wniosek jest taki, że prościej, a zwłaszcza bezpieczniej, byłoby sporządzić dwa testamenty, jeden za drugim. Ale życie dostarcza różnych sytuacji, kiedy to jest utrudnione lub zainteresowani testamentowych rygorów nie znają. Klasyczny błąd to np. testament spisany na maszynie zamiast własnoręcznie.
Chcieli mieć pewność
W tej sprawie małżonkowie M. i G.S. jeszcze w 1994 r. sporządzili testament (dodajmy, że testamenty bywają w tzw. obrocie prawnym jeszcze starsze), przekazując cały swój nieduży majątek, na który składała się działka siedliskowa, swojej synowej, choć mieli kilkoro dzieci i kilkoro wnuków. Byli jej wdzięczni za pomoc, której im udzielała, mieszkając z nimi, i chcieli zabezpieczyć ją i jej trójkę dzieci osieroconych po śmierci ich syna. Mieli bowiem świadomość, że nie może liczyć na pomoc z innych źródeł.
Spadkodawczyni nie umiała jednak dobrze pisać, a jej mąż nie chciał skorzystać z testamentu własnoręcznego. Wiedział bowiem, że w rodzinie sąsiadów był spór o ważność takiego testamentu, a chciał mieć pewność, że spadek po nim nabędzie synowa.
Jednocześnie mieli poważnie utrudniony dostęp do notariusza, bo nie mieli własnego pojazdu, więc testament sporządzili przed sekretarzem gminy, i w obecności dwóch świadków, oświadczając swoją ostatnią wolę do protokołu: że do całego spadku powołują synową. A więc sporządzili testament allograficzny (przed uprawnionym do tego urzędnikiem).