Iwańcowi, który był sędzią delegowanym do resortu sprawiedliwość za czasów Zbigniewa Ziobry, wrocławska prokuratura regionalna zamierza przedstawić 13 zarzutów. Chodzi m.in. o przekraczanie uprawnień czy udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Aby do tego doszło, sąd musi wyrazić zgodę na uchylenie sędziemu immunitetu i pociągnięcie do odpowiedzialności karnej.
Sprawa immunitetu sędziego Jakuba Iwańca. Sąd Najwyższy bada sprawę afery hejterskiej
Ta sprawą kolejny raz zajmowała się we wtorek Izba Odpowiedzialności Zawodowej SN. Do finału jednak nie doszło. Sędzia Wiesław Kozielewicz poinformował, że do SN dotarła opinia biegłego informatyka w tej sprawie. Stwierdził przy tym, że wymaga ona jednak uzupełnienia i w tym celu postanowił przesłuchać jej autora. - Po zapoznaniu się z opinią mam pewne wątpliwości co do jej zupełności. Uznałem za konieczne przeprowadzenie dowodu uzupełniającego z przesłuchania biegłego, który złożył pisemną opinię – mówił sędzia Kozielewicz.
W konsekwencji posiedzenie w tej sprawie zostało odroczone do 3 lipca. Przeciwna tej decyzji była zarówno prokuratura, jak i sędzia Iwaniec. – Jestem bardzo zawiedziony, że dzisiaj nie doszło do rozstrzygnięciami. Byliśmy z moimi obrońcami przygotowani na końcówkę. Mieliśmy przygotowany podział ról i argumentacji. Ile to postępowanie może jeszcze trwać? – komentował w rozmowie z dziennikarzami sędzia Iwaniec.
W tej sprawie doszło też do modyfikacji przez prokuraturę niewielkiej części opisu czynów przypisywanych Iwańcowi. Jak tłumaczyli śledczy, chodzi o doprecyzowanie i uszczegółowienie opisu czynów, aby nie było w tej sprawie żadnych wątpliwości. Prokuratura określiła, w czym wyrażało się działanie sędziego na szkodę interesu prywatnego i publicznego.
Sprawa immunitetu sędziego Iwańca musi zatem poczekać na rozstrzygnięcie co najmniej do początku lipca. Przypomnijmy, że postępowanie to ciągnie się już od września, wtedy to doszło do pierwszego posiedzenia.