Dwa gotowe projekty i dwie różne koncepcje rozwiązania problemu tzw. neosędziów ma przedstawić w poniedziałek resort sprawiedliwości.
– To co jest najważniejsze w tym momencie, to postawienie kropki nad „i” oraz przeprowadzenie takich zmian ustawowych, które spowodują, że w sposób trwały przywrócimy praworządność w Polsce – mówił przed kilkoma miesiącami minister sprawiedliwości Adam Bodnar.
Czytaj więcej
Wchodzimy w kolejną fazę sporu o praworządność. Początek prezydenckiej kampanii wyborczej nie wróży najlepiej, bo zamiast merytorycznej debaty nad wypracowanymi propozycjami, raczej możemy się spodziewać politycznej młócki i festiwalu demagogii.
Problem statusu tzw. neosędziów narasta. Coraz więcej wyroków uchylanych
Kropką nad „i” ma być zapowiadane od dawna uregulowanie statusu sędziów nominowanych przy udziale Krajowej Rady Sądownictwa po 2018 r. Ich powołania są bowiem kwestionowane nie tylko przez część prawników i polityków, ale także w coraz liczniejszych orzeczeniach polskich sądów. Świadczą o tym statystyki. Tylko w Sądzie Najwyższym w ostatnich trzech latach uchylono zaskarżone orzeczenia w 155 sprawach karnych, jedynie z powodu zasiadania w składzie orzekającym tzw. neosędziego. Poddawany w wątpliwość status tych sędziów jest też osią aktualnego sporu, który toczy się w PKW wokół finansowana PiS oraz ewentualnych obaw o los majowych wyborów, których ważność zatwierdzają wyłącznie nowi sędziowie.
We wrześniu minister przedstawił opracowane w resorcie założenia reformy, zakładającej podział tzw. neosędziów na trzy grupy (z czego część wróciłaby na poprzednio zajmowane stanowiska), czy składanie tzw. czynnego żalu. Te rozwiązania zostały jednak surowo ocenione przez Komisję Wenecką, która uznała, że są one niedopuszczalne, a w przypadku unieważnienia powołania sędziowskiego trzeba zagwarantować takiej osobie drogę sądową.