Rosja werbuje Chińczyków na wojnę. Pekin udaje, że nie widzi

Nie mniej niż kilkuset chińskich najemników walczy przeciw Ukrainie. Komunistyczne władze Chin nic nie robią, by przerwać ich zaciąg.

Publikacja: 16.04.2025 04:48

Zhang Renbo i Wang Guangjun

Zhang Renbo i Wang Guangjun

Foto: PAP/EPA/STRINGER

„Jesteś mężczyzną. Bądź mężczyzną” – rozpowszechniany w chińskim internecie klip reklamowy zachęca do wstępowania do rosyjskiej armii. Jest jednym z bardzo wielu, które bez przeszkód mogą obejrzeć mieszkańcy Państwa Środka mimo ścisłej cenzury wszystkiego, co pojawia się w ich sieci.

– Po rosyjskiej stronie jest kilkuset naszych. Po ukraińskiej stronie też są, ale raczej kilku – mówi chiński najemnik o pseudonimie „Makaron” (taki nadali mu rosyjscy żołnierze). Rozmowę z nim nagrała jeszcze w połowie marca niezależna dziennikarka chińska Chai Jing.

Chiński nacjonalizm powoduje, że Pekin ignoruje rosyjski werbunek 

– Towarzysze! Pierwsi będziemy na polu walki! Zwycięstwo będzie nasze! – krzyczał Chińczyk przedstawiający się jako Sun Ligi do grupy swoich rodaków ubranych w rosyjskie mundury. Na nagraniu nie widać, by wywołał entuzjazm, ale żołnierze życzliwie machali rękoma w kierunku obiektywu komórki.

Czytaj więcej

Tak Wang Guangjun i Zhang Renbo znaleźli się na froncie. Teraz chcą wrócić do domu

Według ustaleń dziennikarzy chińskich pierwszy najemnik z Państwa Środka zaciągnął się do rosyjskiej armii jeszcze latem 2023 roku. Był to Zhao Rui, który zginął w grudniu 2024 roku w okolicach Bachmutu. Tam również siedział w ziemiance „Makaron” w trakcie nagrywania rozmowy. – Nasi (rosyjska armia) zdobyli miasto w maju 2023 roku, ale na jego skrajach cały czas są walki, czasami intensywne – mówił, chwilami przerywając z powodu ukraińskich dronów krążących w pobliżu.

Sam jednak przyznał, że mimo iż o rosyjskiej armii mówi „nasi”, to „jest chyba możliwe”, że mógłby walczyć po ukraińskiej stronie. Chciał zaciągnąć się do francuskiej Legii Cudzoziemskiej, ponieważ jednak zdobycie wizy Schengen „to mordęga”, trafił do Rosji i na front przeciw Ukrainie.

Chiński internet bez Kubusia Puchatka, ale pełen ogłoszeń werbunkowych

Zagadką pozostaje, dlaczego władze w Pekinie pozwalają na werbowanie przez internet obywateli swego kraju na wojnę. Oficjalnie chińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych oświadczyło, że „nie zaleca się obywatelom” udziału w tej wojnie. Ale internet Państwa Środka jest najściślej kontrolowany ze wszystkich segmentów światowej sieci. Mimo to chińscy komuniści nic nie robią z rosyjskimi reklamami werbunkowymi.

Władze w Pekinie potrafiły w ciągu kilku tygodni całkowicie zablokować pojawianie się w nim wizerunków Kubusia Puchatka, które Chińczycy używali jako drwiącego symbolu swego przywódcy Xi Jinpinga. Znane są nawet przypadki wyroków za umieszczanie biednego misia w chińskiej sieci.

Znalazłszy się w podobnej sytuacji – werbowania przez Rosjan obywateli swego kraju na wojnę z Ukrainą – premier Indii Narendra Modi zażądał od Władimira Putina zwolnienia z rosyjskiego wojska wszystkich Hindusów (prawda, z zastrzeżeniem, jeśli „zostali za pomocą oszustwa” zaciągnięci do armii). Jak też wypłacenia odszkodowań rodzinom poległych na wojnie.

Takie odszkodowania chińskim rodzinom Rosjanie płacą bez żadnych nagabywań – do ok. 50 tys. dolarów. Nie może to być jednak przyczyną bierności Pekinu, gdy w cenzurowanym internecie Rosjanie obiecują „ponad 25 tys. dolarów za zaciągnięcie się, i po 5 tys. dolarów miesięcznie” chętnym do strzelania do Ukraińców. Tym bardziej że reklamy są kłamliwe.

– No, ja zarabiam taką średnią, to znaczy równowartość gdzieś 2 tys. euro miesięcznie – opowiadał „Makaron”.

„Wśród nacjonalistycznych Chińczyków istnieje przekonanie: jeśli Rosja upadnie, Chiny będą następne. Wierzą, że walczą po słusznej i zwycięskiej stronie. Pierwszy najemnik Zhao Rui sądził zaś, że na froncie będzie mógł walczyć z Japończykami, bo przecież Japonia pomaga Ukrainie” – tłumaczy jeden z chińskich, niezależnych dziennikarzy motywy części najemników, które mogą wpływać na to, że chińscy komuniści nie ingerują w rosyjską akcję werbunkową.

Czytaj więcej

Chińczycy nie pojadą do Ukrainy, bo wolą zagrażać USA

Wielu z najemników umieszcza swoje nagrania z wojny w chińskich sieciach społecznościowych, kilku z nich stało się nawet znanymi „influencerami”. Tego także Pekin stara się nie widzieć.

Druga strona nacjonalizmów: chińskiego i rosyjskiego 

Z drugiej jednak strony wraz z wybuchem wojny w Ukrainie w chińskim internecie „wiralowymi” stały się mapy ukazujące chińskie „tereny tymczasowo okupowane przez Rosję” (chodzi o zajęte w pod koniec XVII wieku rejony Dalekiego Wschodu na północ od Amuru i Władywostok). Na tę akcję chińscy komuniści również nie zareagowali.

Z kolei Rosjanie, mimo że bardzo potrzebują najemników (Kreml boi się ogłaszania kolejnej mobilizacji), to nie zmieniają dla nich swoich zwyczajów. – Tu jest ostry rasizm, począwszy od obozu treningowego. Rasizm wobec czarnych, Arabów, no i nas – wyjaśnia „Makaron”. Po jednym–dwóch miesiącach szkolenia najemnicy wysyłani są do grup szturmowych lub tzw. oddziałów Sztorm-Z, które pierwsze idą do ataku i ponoszą największe straty. W zgodnej opinii Kreml „oszczędza Słowian”.

– Współczynnik śmiertelności (wśród chińskich najemników – red.) wynosił – od momentu wejścia do walki do momentu śmierci – średnio od ośmiu do dziesięciu godzin – otwarcie przyznawał w chińskim internecie kolejny najemnik Li Jianwei.

„Jesteś mężczyzną. Bądź mężczyzną” – rozpowszechniany w chińskim internecie klip reklamowy zachęca do wstępowania do rosyjskiej armii. Jest jednym z bardzo wielu, które bez przeszkód mogą obejrzeć mieszkańcy Państwa Środka mimo ścisłej cenzury wszystkiego, co pojawia się w ich sieci.

– Po rosyjskiej stronie jest kilkuset naszych. Po ukraińskiej stronie też są, ale raczej kilku – mówi chiński najemnik o pseudonimie „Makaron” (taki nadali mu rosyjscy żołnierze). Rozmowę z nim nagrała jeszcze w połowie marca niezależna dziennikarka chińska Chai Jing.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Strefa Gazy: Żołnierz znalazł psa, który zaginął w czasie ataku Hamasu w 2023 r.
Konflikty zbrojne
Co Mario Vargas Llosa pisał o Izraelu i Strefie Gazy. 20 lat temu, a wciąż aktualne
Konflikty zbrojne
Rusłan Szoszyn: Kto tak naprawdę rozpoczął wojnę w Ukrainie?
Konflikty zbrojne
Naryszkin grozi Polsce i krajom bałtyckim. „Pierwsze ofiary konfliktu między Rosją i NATO”
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Konflikty zbrojne
Wysłannik Trumpa po rozmowach z Putinem: Nareszcie. Kreml studzi entuzjazm