Co Mario Vargas Llosa pisał o Izraelu i Strefie Gazy. 20 lat temu, a wciąż aktualne

Zmarły właśnie literacki noblista Mario Vargas Llosa wydał dwie dekady temu niewielką książkę o konflikcie bliskowschodnim. Smutno aktualną. Proroczą.

Publikacja: 16.04.2025 04:34

Mario Vargas Llosa

Mario Vargas Llosa

Foto: Reuters/Jorge Silva

Szybciej niż inni dostrzegł, że Izrael osuwa się na prawo, że lewica „kultywująca dawne ideały, takie jak prawda i etyczny wymiar polityki”, zanika. Teraz prawie jej nie ma. 

W 2005 roku wspominał o lękach związanych ze spodziewanym powrotem Beniamina Netanjahu do przewodzenia izraelską prawicą. Co chwilę później stało się faktem, a na stanowisko premiera Netanjahu powrócił w 2009 roku i jest nim, z krótką przerwą, do dzisiaj. Stawał się po drodze coraz większym radykałem. 

Proroczo brzmią słowa Vargasa Llosy o podejmowaniu fundamentalnych dla kraju decyzji po to, by uniknąć procesów korupcyjnych i przedłużyć swoją karierę polityczną. Teraz takie zarzuty padają pod adresem Netanjahu – to ma być główny powód przedłużania wojny w Strefie Gazy.

Dlaczego Mario Vargas Llosa pojechał w 2005 roku do Izraela i na tereny okupowane? I co zostało z jego „wieloletniej sympatii do Izraela”

Mario Vargas Llosa, peruwiański pisarz zajmujący się też polityką, pojechał do Izraela i na tereny okupowane, do Strefy Gazy i na Zachodni Brzeg Jordanu, 20 lat temu.

To było jeszcze przed Literacką Nagrodą Nobla (dostał ją w 2010 roku), ale już od dawna cieszył się sławą, co widać też po łatwości, z jaką podczas kilkunastodniowej wyprawy udawało mu się docierać do VIP-ów, izraelskich i palestyńskich. Rozmawiał z Szymonem Peresem, dwukrotnym premierem i wielokrotnym ministrem w rządzie Izraela (a potem jeszcze prezydentem), izraelskimi pisarzami, w tym Amosem Ozem, i najbliższymi współpracownikami nieżyjącego już wówczas przywódcy Palestyńczyków Jasera Arafata. A także z czołowymi terrorystami palestyńskimi i izraelskimi aktywistami. 

Vargas Llosa wystąpił tam w roli dziennikarza, sam uważał się za reportera, ale książeczka, która po tym wyjeździe powstała („Izrael – Palestyna. Pokój czy święta wojna”, na polski z hiszpańskiego przetłumaczyli Barbara Jaroszuk i Krzysztof Iszkowski), jest raczej publicystyką – tyle że pełną wypowiedzi ludzi, z którymi się spotykał. 

Mocno prawicowy premier Izraela Ariel Szaron, którego mama miała w dzieciństwie usypiać kołysanką „Nigdy nie ufaj Arabom”, zdecydował się w 2005 roku na wycofanie ze Strefy Gazy, wywiezienie stamtąd żydowskich osadników i zostawienie tego małego terytorium Palestyńczykom. To nieoczekiwane posunięcie, które spowodowało, że znaczna część elektoratu uznała go za zdrajcę, było powodem dziennikarskiej misji, którą postawił sobie peruwiański pisarz. 

Mario Vargas Llosa w przeciwieństwie do wielu latynoskich pisarzy nie był antyamerykański, nie zachwycał się Fidelem Castro, odciął się od lewicy, określał się mianem liberała. I sam podkreślał swoją „wieloletnią sympatię do Izraela”. Po napisaniu książki w 2005 roku zarzucono mu jednak, że przeszedł na stronę wroga, czyli Palestyńczyków. A nawet antysemityzm – co skwitował, że nie godzi się, żeby tak szantażowano „każdego, kto wytyka izraelskiemu rządowi dokonywane przezeń nadużycia i zbrodnie”.

Czytaj więcej

Ami Ajalon: Zabijałem ludzi, o których nic nie wiedziałem

Mury, które Vargasowi Llosie „przywodzą na myśl obozy koncentracyjne” 

A wytykał, podobnie jak teraz, w czasie wojny w Strefie Gazy, czyni to część zachodnich intelektualistów i publicystów (Vargasa Llosę, Peruwiańczyka, też można było do zachodnich zaliczyć nie tylko ze względu na to, że zamieszkał w Hiszpanii). 

Wytykał to, co jest największą przeszkodą w osiągnięciu pokoju, czyli „bezprawny proceder” osadnictwa na teren okupowanych, „tworzenia osiedli, do których ciągnęły rzesze osadników, przekonanych, że wypełniają wolę Boga”. Proceder, który popierały także partie oficjalnie lewicowe, a wszystkie „zapewniały o swoich dobrych chęciach”. 

Posunął się nawet do stwierdzenia, że mury wokół palestyńskich miast i miasteczek, które Izraelczycy wznieśli na Zachodnim Brzegu, by przyhamować terroryzm, „przywodzą na myśl obozy koncentracyjne”. I podziwiał nielicznych izraelskich aktywistów i pacyfistów, którzy walczyli przeciwko „bezprawiu”. Sam dzięki kontaktom z nimi stawał się w Izraelu lewicowcem. 

Vargas Llosa w 2005 roku: „Wszystko wskazuje na to, że na Bliskim Wschodzie krew będzie się lała strumieniami jeszcze nie wiadomo jak długo”

Nie unikał oczywiście i krytyki Palestyńczyków. I snuł rozważania o seksualnych motywacjach terrorystów-samobójców (cytował eksperta: „z myślą o przyszłych rozkoszach zabezpieczają swój członek za pomocą ognioodpornej aluminiowej osłonki”).

Czytaj więcej

W Ramallah o złym Hamasie tylko szeptem

Nie wszystkie przewidywania się potwierdziły. Peruwiańczyk zakładał, że w niektórych miejscowościach Zachodniego Brzegu nie będzie już niedługo „żadnego Araba”. Jeszcze są, choć coraz mniej. 

O spotkaniu z terrorystą, liderem Islamskiego Dżihadu, Nafizem Azzamem, napisał: „Mimo lęku, jaki wzbudza we mnie ten człowiek, żegnając się z nim, odczuwam współczucie, jestem bowiem przeświadczony, że raczej prędzej niż później padnie on ofiarą starannie przygotowanego morderstwa”. Nafiz Azzam jednak żyje w przeciwieństwie do wielu liderów Hamasu.

„Wszystko wskazuje na to, że na Bliskim Wschodzie krew będzie się lała strumieniami jeszcze nie wiadomo jak długo” – pisał 20 lat temu Mario Vargas Llosa. Mógłby to teraz powtórzyć. 

Szybciej niż inni dostrzegł, że Izrael osuwa się na prawo, że lewica „kultywująca dawne ideały, takie jak prawda i etyczny wymiar polityki”, zanika. Teraz prawie jej nie ma. 

W 2005 roku wspominał o lękach związanych ze spodziewanym powrotem Beniamina Netanjahu do przewodzenia izraelską prawicą. Co chwilę później stało się faktem, a na stanowisko premiera Netanjahu powrócił w 2009 roku i jest nim, z krótką przerwą, do dzisiaj. Stawał się po drodze coraz większym radykałem. 

Pozostało jeszcze 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Strefa Gazy: Żołnierz znalazł psa, który zaginął w czasie ataku Hamasu w 2023 r.
Konflikty zbrojne
Rosja werbuje Chińczyków na wojnę. Pekin udaje, że nie widzi
Konflikty zbrojne
Rusłan Szoszyn: Kto tak naprawdę rozpoczął wojnę w Ukrainie?
Konflikty zbrojne
Naryszkin grozi Polsce i krajom bałtyckim. „Pierwsze ofiary konfliktu między Rosją i NATO”
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Konflikty zbrojne
Wysłannik Trumpa po rozmowach z Putinem: Nareszcie. Kreml studzi entuzjazm