Szybciej niż inni dostrzegł, że Izrael osuwa się na prawo, że lewica „kultywująca dawne ideały, takie jak prawda i etyczny wymiar polityki”, zanika. Teraz prawie jej nie ma.
W 2005 roku wspominał o lękach związanych ze spodziewanym powrotem Beniamina Netanjahu do przewodzenia izraelską prawicą. Co chwilę później stało się faktem, a na stanowisko premiera Netanjahu powrócił w 2009 roku i jest nim, z krótką przerwą, do dzisiaj. Stawał się po drodze coraz większym radykałem.
Proroczo brzmią słowa Vargasa Llosy o podejmowaniu fundamentalnych dla kraju decyzji po to, by uniknąć procesów korupcyjnych i przedłużyć swoją karierę polityczną. Teraz takie zarzuty padają pod adresem Netanjahu – to ma być główny powód przedłużania wojny w Strefie Gazy.
Dlaczego Mario Vargas Llosa pojechał w 2005 roku do Izraela i na tereny okupowane? I co zostało z jego „wieloletniej sympatii do Izraela”
Mario Vargas Llosa, peruwiański pisarz zajmujący się też polityką, pojechał do Izraela i na tereny okupowane, do Strefy Gazy i na Zachodni Brzeg Jordanu, 20 lat temu.
To było jeszcze przed Literacką Nagrodą Nobla (dostał ją w 2010 roku), ale już od dawna cieszył się sławą, co widać też po łatwości, z jaką podczas kilkunastodniowej wyprawy udawało mu się docierać do VIP-ów, izraelskich i palestyńskich. Rozmawiał z Szymonem Peresem, dwukrotnym premierem i wielokrotnym ministrem w rządzie Izraela (a potem jeszcze prezydentem), izraelskimi pisarzami, w tym Amosem Ozem, i najbliższymi współpracownikami nieżyjącego już wówczas przywódcy Palestyńczyków Jasera Arafata. A także z czołowymi terrorystami palestyńskimi i izraelskimi aktywistami.