A nie było to bynajmniej ekskluzywne miejsce w city, lecz ubocze – dawna fabryka Lilpopów. Niestety, w końcu szefowie Galerii WizyTUjącej się poddali.
Są wprawdzie plany przeniesienia galerii pod inny adres, ale nie chwalmy dnia przed zachodem słońca. Na razie punkt przy Bema znika z kulturalnej mapy miasta. Ogromnie żal, bo lokal i cały budynek mają specyficzną aurę sprzyjającą sztuce.
W stypie wzięło udział ponad 20 artystów od dawna współpracujących z Czajką. Świetni twórcy, znakomite prace, ale… tytuł pokazu „Sto miliardów za upadek sztuki” nie nastraja optymistycznie. Dlaczego tak minorowo? Bo to kolejny stołeczny salon otrąbiający krach.
Niedawno zwinęły się galerie Program i Luksfera (z tych samych czynszowych powodów); galeria Canaletto odpuściła osobną przestrzeń i połączyła siły z Bellottem; bokami robi Zapiecek. Żeby dopełnić obrazu stołecznej katastrofy: zamknięto Kordegardę, od miesięcy nie daje znaku życia Królikarnia.
Wracając na Bema – ostatni toast wznieśli tam twórcy różnych pokoleń i odmiennych plastycznych nurtów. Pojawili się streetartowcy działający w duetach – jak noBrain, bądź w pojedynkę, jak ixi color (czyli Adam Jastrzębski); muralowcy (Twożywo), fotografowie Janusz Leśniak, Paweł Żak, Konrad Pustoła.