#RZECZoBIZNESIE: Andrzej Kowalski: Rolników trzeba zmusić do ubezpieczania się

Wyjściem, jest to bardzo niepopularna teza wśród rolników i polityków, mógłby być obowiązek powszechnego ubezpieczenia od szkód rolniczych – mówi Andrzej Kowalski, dyrektor Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, gość programu Pawła Rożyńskiego.

Aktualizacja: 08.06.2017 13:13 Publikacja: 08.06.2017 13:04

#RZECZoBIZNESIE: Andrzej Kowalski: Rolników trzeba zmusić do ubezpieczania się

Foto: tv.rp.pl

Gość przyznał, że sytuacja dla producentów i konsumentów owoców nie jest wesoła. - Dotyczy to głównie wczesnych owoców. Czereśni mamy bardzo mało i są relatywnie drogie. Musimy zapomnieć o krajowych morelach i brzoskwiniach - mówił Kowalski.

- Z innymi owocami nie jest aż tak źle, jak niektórzy głosili. Truskawki są nie najgorszej jakości i tanieją. Czekamy na jabłka, ale jeszcze nie wiadomo czy przetrwały mrozy – dodał.

Zaznaczył, że co roku klimat płata różne figle. - Kiedyś susze zdarzały się raz na 5 lat. Od kilku lat mamy z nimi do czynienia co roku – mówił.

Kowalski tłumaczył, że rząd powinien pomagać rolnikom, ale również oni sami powinni się ubezpieczać.

Przyznał, że rolnicy się nie ubezpieczają z 3 powodów. - Ze świadomością konieczności ubezpieczania jest różnie, bo wcześniej nie było tradycji ubezpieczania się. Po drugie rolnicy powtarzają, że towarzystwa ubezpieczeniowe są sprawne w momencie pobierania składek, ale gorzej z wypłatami. Trzeci problem to wysokość składek. Towarzystwa ubezpieczeniowe chętnie od różnych ryzyk ubezpieczą, natomiast od suszy i przymrozków już niechętnie, więc to musi być drogie – wyliczył.

Przypomniał, że rząd od wielu lat prowadzi akcję dofinansowania składek. - W tej chwili to już jest 65 proc., ale ciągle jest problem nieopłacalności ubezpieczenia dla obu stron – zaznaczył.

- Wyjściem, jest to bardzo niepopularna teza wśród rolników i polityków, mógłby być obowiązek powszechnego ubezpieczenia od szkód rolniczych. Wtedy ryzyko rozkładałoby się na większą ilość osób – dodał.

Kowalski zaznaczył, że warzyw nie powinno brakować, natomiast mało jest nowalijek i są droższe.

- Jeżeli nie wystąpi susza, czy katastrofalne opady to nie powinien to być dla produkcji roślinnej rok, który rolnicy przez lata będą wspominali jako zły – tłumaczył.

Przyznał, że niektórzy na nieurodzaju mogą zyskać, natomiast nie jest to do końca pewne. - Przy gospodarce zamkniętej tak było. W tej chwili bardzo podobny produkt można sprowadzić. Mówi się, że polskie truskawki smakują najlepiej, to jak nie ma tego, co się lubi, to też te z Hiszpanii mogą smakować. Można też zamiast truskawek kupić inne owoce – tłumaczył.

Kowalski przyznał, że rolnicy jeszcze 3 lata temu mieli jak „pączki w maśle” jeżeli chodzi o opłacalność produkcji rolnej. - Jeszcze 3-4 lata temu tempo dochodów ludności rolniczej było szybsze niż tempo wzrostu dochodów ludności pozarolniczej i jedno z najszybszych w Europie – przypomniał.

- Próg opłacalności produkcji to gospodarstwo ok. 40 ha. Zależy to od uprawy i regionu – dodał.

Rolnictwo
Rolnictwo regeneratywne jako remedium na niestabilność łańcuchów dostaw
Rolnictwo
Kontrole na polskich granicach. Rząd reaguje na poważne zagrożenie
Rolnictwo
Argentyńczycy boją się spadku cen soi. Zmniejszyli jej sprzedaż
Rolnictwo
Amerykanie kupują jaja w Brazylii. To jednak nie rozwiązuje ich kłopotów
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Rolnictwo
Polska zakazała importu mięsa i mleka ze Słowacji