Po raz pierwszy od 21 lat gospodarzem uroczystości nie był prezydent Gdańska, lecz minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak. To skutek uchwalonej przed rokiem przez posłów PiS specjalnej ustawy, która odebrała samorządowi tereny na Westerplatte pod budowę nowego muzeum.
Wojsko przygotowało oprawę uroczystości i była ona imponująca. O godz. 4.45 na półwyspie rozległ się dźwięk syren alarmowych. W kanale portowym stanęły okręty Marynarki Wojennej RP, oddano 16 strzałów armatnich, nad głowami zebranych przeleciało pięć samolotów, ciągnąc za sobą biało-czerwony warkocz dymu. Przemówili: kombatant 92-letni Bogusław Nizieński, żołnierz, pułkownik Grzegorz Kaliciak oraz harcmistrz Artur Lemański.
Rozmachem i iście wojskowym porządkiem MON chciał zrekompensować brak defilady wojskowej 15 sierpnia, ale też najpewniej podkreślić, że miejsce to w sensie symbolicznym definitywnie zostało „odbite, przejęte, zdobyte” (czytelnik sam może wybrać właściwe określenie).
Punktem kulminacyjnym uroczystości było wręczenie przez prezydenta RP Andrzeja Dudę not identyfikacyjnych rodzinom polskich obrońców Westerplatte. Ich szczątki dopiero w zeszłym roku znaleźli archeolodzy. Na podstawie badań DNA przeprowadzonych przez naukowców Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie ustalono tożsamość pięciu żołnierzy: Bronisława Peruckiego, Jana Gębury, Władysława Okrasy, Józefa Kity, Adolfa Pecelta.
Zarówno minister Błaszczaka, jak i prezydent Duda zwracali uwagę, że Westerplatte dotychczas było zaniedbane i „dopiero po przejęciu tych terenów przez państwo” zostało uporządkowane. – Dziś przywracamy powagę tego miejsca – powiedział Błaszczak.