Marek Kozubal: Na Westerplatte są porządki PiS

Rządzący odebrali Gdańskowi legendarny półwysep. Sami z wielkim rozmachem zorganizowali obchody rocznicy wybuchu wojny. Ale wojskowy dryl to za mało.

Aktualizacja: 01.09.2020 20:55 Publikacja: 01.09.2020 18:28

Westerplatte, minister obrony Mariusz Błaszczak w czasie obchodów rocznicy wybuchu II wojny światowe

Westerplatte, minister obrony Mariusz Błaszczak w czasie obchodów rocznicy wybuchu II wojny światowej

Foto: AFP

Po raz pierwszy od 21 lat gospodarzem uroczystości nie był prezydent Gdańska, lecz minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak. To skutek uchwalonej przed rokiem przez posłów PiS specjalnej ustawy, która odebrała samorządowi tereny na Westerplatte pod budowę nowego muzeum.

Wojsko przygotowało oprawę uroczystości i była ona imponująca. O godz. 4.45 na półwyspie rozległ się dźwięk syren alarmowych. W kanale portowym stanęły okręty Marynarki Wojennej RP, oddano 16 strzałów armatnich, nad głowami zebranych przeleciało pięć samolotów, ciągnąc za sobą biało-czerwony warkocz dymu. Przemówili: kombatant 92-letni Bogusław Nizieński, żołnierz, pułkownik Grzegorz Kaliciak oraz harcmistrz Artur Lemański.

Rozmachem i iście wojskowym porządkiem MON chciał zrekompensować brak defilady wojskowej 15 sierpnia, ale też najpewniej podkreślić, że miejsce to w sensie symbolicznym definitywnie zostało „odbite, przejęte, zdobyte” (czytelnik sam może wybrać właściwe określenie).

Punktem kulminacyjnym uroczystości było wręczenie przez prezydenta RP Andrzeja Dudę not identyfikacyjnych rodzinom polskich obrońców Westerplatte. Ich szczątki dopiero w zeszłym roku znaleźli archeolodzy. Na podstawie badań DNA przeprowadzonych przez naukowców Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie ustalono tożsamość pięciu żołnierzy: Bronisława Peruckiego, Jana Gębury, Władysława Okrasy, Józefa Kity, Adolfa Pecelta.

Zarówno minister Błaszczaka, jak i prezydent Duda zwracali uwagę, że Westerplatte dotychczas było zaniedbane i „dopiero po przejęciu tych terenów przez państwo” zostało uporządkowane. – Dziś przywracamy powagę tego miejsca – powiedział Błaszczak.

– To miejsce musi być godne i musi wyglądać godnie – podkreślał z kolei prezydent, precyzując, że miejsce, w którym znaleziono szczątki obrońców – jak mieli mu przekazać archeolodzy – było „zachwaszczone i zaśmiecone”. Tu miał rację, stan tego pola bitwy jest fatalny. Ale czy przed epoką PiS uroczystości na Westerplatte nie były godne, nie było tam powagi?

Władza zrobiła to, czego można było się spodziewać, podzieliła osoby uczestniczące w uroczystościach na godne i niegodne zabrania głosu. Prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz, która nie zgadzała się na przejęcie tego terenu przez Muzeum II Wojny Światowej, chociaż uczestniczyła w uroczystości, decyzją MON nie mogła przemówić. Urzędnicy tłumaczyli, że to efekt „odpolitycznienia tego miejsca”.

W opublikowanym w „GW” – niewygłoszonym przemówieniu, Dulkiewicz zapytała, czy można Gdańskowi odebrać Westerplatte? I odpowiedziała: „Wartości nie można odebrać, upaństwowić, przenieść z miejsca w miejsce. To, co stanowi o tożsamości wspólnoty, jest w istocie bardzo osobiste i intymne. A nad tą sferą żadna władza nie ma władzy”.

Jej zdaniem to dobrze, że państwo swoim autorytetem chce oddać hołd bohaterom. „Trudna do zaakceptowania jest metoda, jaką przeprowadzono tę operację. Bez dialogu, na siłę, w trybie rozkazującym” – dodała.

Po raz pierwszy od 21 lat gospodarzem uroczystości nie był prezydent Gdańska, lecz minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak. To skutek uchwalonej przed rokiem przez posłów PiS specjalnej ustawy, która odebrała samorządowi tereny na Westerplatte pod budowę nowego muzeum.

Wojsko przygotowało oprawę uroczystości i była ona imponująca. O godz. 4.45 na półwyspie rozległ się dźwięk syren alarmowych. W kanale portowym stanęły okręty Marynarki Wojennej RP, oddano 16 strzałów armatnich, nad głowami zebranych przeleciało pięć samolotów, ciągnąc za sobą biało-czerwony warkocz dymu. Przemówili: kombatant 92-letni Bogusław Nizieński, żołnierz, pułkownik Grzegorz Kaliciak oraz harcmistrz Artur Lemański.

Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki