Po ostrej kłótni między KO a Lewicą w sprawie głosowania nad podziałem środków własnych z UE emocje przycichły, a opozycja skupiła się na wyborach w Rzeszowie, głosowaniach nad RPO, krytyce ministra Czarnka i planach na polityczne wakacje. Ucichły oskarżenia wobec Lewicy o zdradę całej opozycji wypowiadane przez niektórych liderów KO. Dodatkowo Platforma praktykuje ostatnio kult cargo, spodziewając się, że z nieba spadnie Donald Tusk. W polu więc palone są ognie, by się skacząc – broń Boże – nie pomylił i nie wylądował na nie swoim kampusie.
Na oko wszystko więc wygląda nie najgorzej, a ewentualne kłótnie zamiatane są pod dywan. Ale czy elektorat w to wierzy? A może zależy to tylko i wyłącznie od politycznych sympatii respondenta?

W sondażu IBRiS, który zamówiła „Rzeczpospolita", postanowiliśmy zbadać opinie na temat perspektyw współpracy partii opozycyjnych. Odpowiedzi są zdroworozsądkowe. Największa grupa – 37,3 proc. badanych – uważa, że nic nie jest przesądzone: partie opozycji dogadać się mogą, ale nie jest to pewne.
Najbardziej zdezorientowani są wyborcy PO, aż 62 proc. uważa, że możliwe są różne scenariusze. Za to wyborcy PiS najbardziej wierzą w to, że opozycja jest tak pokłócona, że żadnego sojuszu z tego zbudować się nie da – myśli tak 58 proc. respondentów, którzy w ostatnich wyborach głosowali na partię Kaczyńskiego. To zapewne odwrotna strona silnej wiary w sprawczość i omnipotencję prezesa PiS, ale przekonanie o skłóceniu opozycji jest wyraźne i nie da się pominąć.