Według socjologa i publicysty rząd Donalda Tuska zmierza do ograniczenia wolności słowa:
Ta konkretna inicjatywa wpisuje się w ogólną kampanię, która rozpoczęła się od sprawy artykułu o trotylu w "Rzeczpospolitej", a może nawet wcześniej i rozumiem, że to jest rodzaj takiej kontrofensywy rządowej, która dzieje się na wezwanie różnych ludzi, dziennikarzy i intelektualistów popierających ten rząd. Te osoby wzywały pana premiera do jakichś energicznych kroków po tym okresie, kiedy tak szybko spadało poparcie dla Platformy Obywatelskiej. Pewnie opracowano jakąś strategię, która najogólniej rzecz biorąc zmierza do ograniczenia wolności słowa i myślę, że ta komisja jest jednym z pomysłów na realizację tej strategii. Dosyć szerokiej, bo pan Boni był łaskaw wyrazić się także o Kościele i forach internetowych, jako polach, które powinny być monitorowane. Ja jestem tylko ciekaw, jak to ma być robione.
Komentator podaje przykłady "mowy nienawiści" z jakimi spotykamy się na codzień:
Do tej pory "mowa nienawiści" jest właściwa i uprawniona, kiedy kieruje się ją przeciwko opozycji, przeciwko ludziom krytykującym te władzę. Wtedy nie ma reakcji żadnych. Gdyby rzeczywiście chodziło o ustalenie takich żelaznych standardów, to przecież pan poseł Niesiołowski musiałby zrezygnować ze swojego mandatu. Wielu dziennikarzy musiałoby odejść z TVN-u, Gazeta Wyborcza po części musiałaby nawet przestać istnieć, przynajmniej niektóre jej działy. Przypomnijmy regularne seanse nienawiści, które uprawiane były w radiu TOK FM, szczególnie chodzi mi o piątkowe poranne komentarze. Typowym przykładem takich działań jest to, co robi pani redaktor Paradowska. Zobaczyć i usłyszeć można to wszędzie, wystarczy włączyć Fakty TVN, albo niektóre programy w TVP Info i ta mowa nienawiści tam po prostu jest.
Profesor mówi o demokracji, która umyka: