W wolnej Polsce Barbarze Engelking, badaczce dziejów Żydów, nie wolno wyrazić naukowej oceny postaw Polaków wobec Zagłady, że „można było mieć nadzieję, że będą się inaczej zachowywać, że będą neutralni, że będą życzliwi, że nie będą do tego stopnia wykorzystywać sytuacji i nie będzie tak rozpowszechnionego szmalcownictwa”. Władza obrała rolę policjanta pamięci historycznej: „Obrażanie Polaków i narodu polskiego – największej ofiary II wojny światowej – nie jest rolą polskich naukowców utrzymywanych z pieniędzy państwowych”. Dlaczego minister edukacji i popierający go premier, ośmielają się wygłaszać takie sądy? Dlaczego, jak twierdzi, „masowo dzwonią do niego Polacy, którzy nie życzą sobie być obrażani”?
Przyczyną może być proces propagandowego zakłamywania antysemityzmu w Polsce i tuszowania kompromitujących kart historii. Tak władze chcą utrwalić świadomość, że polscy bohaterowie i reszta społeczeństwa, z nielicznymi wyjątkami, godnie przechodzić mieli dziejowe próby. Czy jest więc winą dużej części naszego społeczeństwa, że nie chce przyjąć do wiadomości trudnych prawd?
Co począć, gdy tabu uniemożliwia szersze ujawnianie treści niewygodnych nawet w wolnym kraju? Sądzę, że służy ono utrwaleniu mitu o wyższości moralnej Polaków nad innymi narodami. Ma być ona skutkiem polskiej martyrologii. Dla niej konkurentów być nie może. Męczeństwo w wyobraźni religijnej uszlachetnia. Rysy na tym obrazie byłyby bluźnierstwem. Ilekroć władza mówi o Zagładzie, to zawsze musi wspomnieć Polaków pomagających Żydom. Czy takie podejście nie wpływa na stan wiedzy społeczeństwa o swoich przodkach?
Moralna deprawacja
Nad krajami Europy Środkowo-Wschodniej ciąży jeszcze cień Zagłady. Rzecz nie w obojętności i braku heroizmu. Ten ostatni nie jest normą społeczną i nie wyznacza powszechnie obowiązujących standardów zachowania. Nie można wymagać bohaterstwa od nikogo, poza sobą samym. Chodzi o udział w donosach, zabójstwach i grabieży. W przekazie publicznym oszczędza się społeczeństwu polskiemu urywków z pierwszego raportu Karskiego odnalezionego w amerykańskich archiwach przez Davida Engela: „»Rozwiązanie kwestii żydowskiej przez Niemców« jest czymś w rodzaju wąskiej kładki, na której przecież spotykają się zgodnie Niemcy i duża część polskiego społeczeństwa (…) stosunek Polaków do Żydów jest przeważnie bezwzględny, często bezlitosny. Korzystają z uprawnień jakie sytuacja im daje. Wykorzystują po wielokroć te uprawnienia, często nadużywając je nawet. Zbliża ich to w pewnym stopniu do Niemców”.
Opowieść o heroicznych czynach polskich Sprawiedliwych nie powinna przesłaniać obrazu moralnej deprawacji, jaką niosła ze sobą okupacja. Stworzyła ona niespotykane dotąd okoliczności: Żydzi całkowicie wyjęci zostali spod prawa. Dawało to możliwości i wzbogacenia się, i udziału w usunięciu niechcianej grupy społecznej. Pomagało im natomiast niewielu. Oto zapis Dąbrowskiej: „...dlaczego tak malo dzieci żydowskich ocalało? (…) Odpowiedziałam: Ratowała głównie inteligencja, a ta nie stanowi większości narodu. Ratowała inteligencja, duchowieństwo katolickie, klasztory”.
Wyrażając hołd bohaterskim Sprawiedliwym, tym z miast i wsi, można pytać, dlaczego tak liczni inni nie poniechali czynów nikczemnych. Przed kim uciekinierzy z gett kryli się w lasach? Kto urządzał na nich polowania?