Przez długie miesiące jednym z ważniejszych tematów dla polityków i mediów było to, czy PiS ma większość i do czego. Rozpad sejmowej większości w ubiegłym roku, jej przywrócenie, analizy kolejnych głosowań, traktowanie każdego posiedzenia Sejmu (również, a może przede wszystkim przez posłów i władze partii politycznych) jako kolejnego starcia na śmierć i życie – to przykuwało uwagę i rozpalało wyobraźnię, przynajmniej w Warszawie.
A teraz? Ustawa o obronie ojczyzny, specustawa w sprawie uchodźców, teraz ustawa sankcyjna – którą zajmował się Sejm na tym posiedzeniu – przy wszystkich tych sprawach związanych z konfliktem w Ukrainie nie było tematu poszukiwania większości przez PiS czy kuluarowych spekulacji. Nawet przegrane przez PiS głosowanie nad jedną z senackich poprawek (o bezkarności) nie odbiło się zbyt dużym echem. W czwartek co prawda politycy PO przestrzegali z sejmowej mównicy PiS przed „poszukiwaniem politycznego złota” przy ustawie sankcyjnej, ale rezultat głosowania nad nią był absolutnie przesądzony.
Czytaj więcej
Do Sejmu wpłynął w czwartek po południu projekt ustawy o zmianie Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej. Wnieśli go posłowie PiS.
Równolegle w czwartek w KPRM premier Mateusz Morawiecki, wiceminister Paweł Szefernaker – od niedawna pełnomocnik rządu ds. koordynacji pomocy uchodźcom – rozmawiali z kluczowymi polskimi samorządowcami, w tym z prezydentem Warszawy Rafałem Trzaskowskim. Premier chwalił dobre relacje rząd–samorząd w sprawie pomocy dla Ukraińców.
Również prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski – jednocześnie wiceszef PO – w tym kryzysie odnalazł swoje nowe miejsce na scenie politycznej, w kontrze do doktryny „totalnej opozycji”. I jak zauważył niedawno Dariusz Grzędziński z „Wprost”, ta postawa przynosi owoce – również sondażowe. A także polityczne, wewnątrz PO.