Richard Wagner był antysemitą, Hitler uznawał go za swego ulubionego kompozytora. Mimo to kompozytor ten rozbrzmiewał niedawno, bo 4 i 5 marca w murach Filharmonii Narodowej w Warszawie. Fiński kompozytor, Jean Sibelius był wolnomularzem, a jednak jego dzieła znalazły się w grudniowym programie filharmonii. Nietzsche dał światu dzieła pełne nihilizmu, a naziści przez złe interpretacje uznali go za swojego ideologicznego zwolennika. Mimo to można go czytać. I jest to zupełnie normalne. Bo to, że słuchamy Wagnera nie sprawia, że jesteśmy antysemitami, delektowanie się Sibeliusem nie oznacza, że wstąpiliśmy do loży wolnomularskiej, a kiedy czytamy Nietzschego nie musimy od razu za zakładkę używać legitymacji NSDAP. Tak też to, że słuchamy rosyjskich kompozytorów nie oznacza, że popieramy działania wojenne Putina w Ukrainie. Żaden z nieżyjących kompozytorów rosyjskich nie może ponosić odpowiedzialności za wojnę w Ukrainie.