Minister Emilewicz: PiS stara się obniżać podatki

Kiedy rozmawiam z przedsiębiorcami, często postulują rozwiązania, które już wprowadziliśmy w Konstytucji Biznesu. Musimy zatem popracować, aby ta wiedza trafiała pod strzechy – zapowiada minister przedsiębiorczości i technologii Jadwiga Emilewicz w rozmowie z Arturem Osieckim i Marcinem Piaseckim.

Aktualizacja: 08.08.2018 17:55 Publikacja: 08.08.2018 17:35

Minister Emilewicz: PiS stara się obniżać podatki

Minister Emilewicz: PiS stara się obniżać podatki

Foto: Fotorzepa, Dariusz Golik

"Rzeczpospolita": Jak to jest z chęcią do inwestowania przez rodzimych przedsiębiorców? Z jednej strony kraj przechodzi duże zmiany, a z drugie widzimy, że przedsiębiorcy obawiają się inwestycji, bo boją się właśnie zmian instytucjonalnych i prawnych?

Jadwiga Emilewicz: Faktycznie jest tak, że kapitał przedsiębiorców mało pracuje. Z drugiej strony notujemy ostatnio drgnienie. Coraz wyraźniejsze od trzeciego kwartału 2017 r. To oczywiście dzieje się za sprawą dużych projektów infrastrukturalnych. Widzimy też jednak wzrost inwestycji w małych i średnich firmach. Potwierdzają to dane z GUS-u. Rozwiązania takie jak Konstytucja Biznesu uwiarygodniają działania rządu. Chcemy, aby w Polsce prowadzenie działalności gospodarczej było stabilne i pewne. Dużą wagę przyłożyliśmy do realnego wejścia w życie nowych przepisów. Stosowanie wiele z nich zależy bowiem finalnie od urzędnika skarbowego czy gminnego. Dlatego odwiedzamy mniejsze miasta i spotykamy się nie tylko z przedsiębiorcami, ale i z urzędnikami tłumacząc, co ustawodawca miał na myśli np. kiedy pisał o rozstrzyganiu na korzyść przedsiębiorcy czy o tym, że brak odpowiedzi do 30 dni oznacza zgodę. Zakończyliśmy pierwszy etap wyjazdów, na jesieni kolejna tura. Mam nadzieję, że skutki wprowadzonych przez nas zmian zobaczymy już niedługo. W przyszłym roku odbędzie się pierwszy przegląd obowiązywania Konstytucji Biznesu, który będziemy przeprowadzać co roku. Innym przykładem jest nasza inicjatywa zebrania ograniczeń biurokratycznych. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy pytaliśmy wszystkie ministerstwa, o to, w jakich obszarach mogliby odpuścić określone uciążliwości administracyjne. Mam nadzieję, że kulturą redukcji uda się nam zarazić pozostałych ministrów i kolejne ułatwienia będziemy systematycznie wprowadzać. Prostym przykładem jest zniesienie pieczątek. Obowiązek ich stosowania jest archaiczny w sytuacji, w której pieczątkę możemy wyrobić na co drugim rogu ulicy, a sama pieczęć nie jest żadnym materialnym potwierdzeniem, dowodem. A z takich drobnych niedogodności składa się życie małego i średniego przedsiębiorcy.

A czy ustawa o wspieraniu nowych inwestycji i przekształcenie Polski w jedną wielką strefę inwestycyjną pomoże słabszym regionom? Zmieni kierunek inwestycji?

Taką mam nadzieję. To był jeden z powodów prac nad nową ustawą, która dużo może poprawić. Również możliwość korzystania z przywileju strefowego przez małych i średnich przedsiębiorców. Nie oszukujmy się, że w każde miejsce w Polsce damy radę przyciągnąć np. Microsoft. Ale do wielu regionów możemy próbować ściągać centra usług wspólnych. Pamiętam te dyskusje, gdy zaczęły powstawać w Polsce. Kwestionowano sensowność ich powstawania, zapowiadano, że przy pierwszej lepszej okazji centra wywędrują za granicę. Okazało się, że się nie przenoszą i że są tam lokowane coraz bardziej zaawansowane usługi. Centra te oferują coraz więcej wysokopłatnych miejsc pracy. Dzisiaj staramy się wspólnie z Ministerstwem Infrastruktury zbudować taką mapę miast drugiej prędkości, które mogą być atrakcyjne dla lokowania centrów usług wspólnych. A jestem przekonana, że powstanie ich w Polsce jeszcze więcej.

Będzie miał kto w nich pracować? Przecież z rękami do pracy robi się dramat.

Zdajemy sobie z tego sprawę, trudna sytuacja dotyczy przede wszystkim budowlanki. Mamy już lekko znowelizowaną ustawę o cudzoziemcach, która ma przyspieszyć dostęp do rynku polskiego pracownikom spoza UE. Natomiast teraz musimy się zmierzyć z przepustowością w niektórych urzędach. Przedsiębiorcy twierdzą, że w kolejkach, w których stoją cudzoziemcy, dochodzi do wielu nieprawidłowości, a tymi kolejkami rządzą pośrednicy. Jesteśmy gotowi, żeby jeszcze bardziej otworzyć granice dla pracowników spoza Polski, oczywiście w bezpieczny sposób. Chcemy też wyjść naprzeciw postulatom przedsiębiorców, którzy chcą dłuższych pozwoleń na pracę.

Na ile procesy związane z Przemysłem 4.0 i automatyzacją mogą pomóc rynkowi pracy?

Automatyzacja oznacza mniej osób na linii produkcyjnej, ale gdybyśmy dzisiaj nasycili Polskę maszynami, to i tak nie rozwiąże to problemu rąk do pracy. Nasz rynek opiera się na małych i średnich firmach, a tam automatyzacja i robotyzacja jest umiarkowana lub niska. Stąd pomysł powstania Fundacji Platforma Przemysłu Przyszłości, która najprawdopodobniej zacznie działać od przyszłego roku, na mocy specjalnej ustawy.

Dlaczego fundacja?

Wzorowaliśmy się na rozwiązaniach niemieckich, które umożliwiają funkcjonowanie szczególnej formuły partnerstwa publiczno-prywatnego. Dzięki temu będą mogły powstać np. centra demonstracyjne, w których mniejsze przedsiębiorstwa będą się uczyć, co znaczy automatyzacja czy robotyzacja, i co mogą wprowadzić je u siebie. Co więcej, ci mali, których na automatyzację nie stać, będą mogli tam produkować swoje rzeczy.

Z jednej strony mówi pani o zmianach fundamentalnych i przemyśle 4.0, a z drugiej np. występuje pani ramię w ramię z Ministerstwem Rolnictwa w obronie polskich plantatorów tytoniu? Gdzie tu postawienie na nowoczesność?

Rolnictwo to ogromny potencjał dla Przemysłu 4.0 i dla zaawansowanego przetwórstwa. Polska powinna eksportować już nie tylko same borówki czy porzeczki, ale jak najwięcej produktów przetworzonych. Co do tytoniu - jestem przeciwniczką palenia i chciałabym Polski bez papierosa. Jednak zdaję sobie sprawę, że to nierealne. Przemysł tytoniowy jednak się zmienia, produkuje nowoczesne i według badań naukowych mniej szkodliwe wyroby. Jestem za tym, aby mógł o nich informować. A na  rewolucji technologicznej powinni skorzystać nasi plantatorzy, tak jak i cała nasza gospodarka.

Mówi pani o kolejnych ułatwieniach, Konstytucji Biznesu. To paradoks, że od lat administracja ułatwia życie przedsiębiorcom i końca nie widać.

Przedsiębiorca zawsze na koniec dnia powie, że najlepiej byłoby, gdybyśmy obniżyli podatki. I trochę te podatki staramy się obniżać np. poprzez procedowany pakiet małych i średnich przedsiębiorstw, czy redukcję obciążeń ZUS-owskich itd. Oczywiście Wilczek będzie legendą, która długo pozostanie w pamięci, ale ja zawsze powtarzam - albo Wilczek, albo Unia Europejska. To, co też robimy, to upraszczanie procedur w kontaktach z administracją publiczną. Chociaż kiedy rozmawiam z przedsiębiorcami oni często postulują rozwiązania, które już wprowadziliśmy w Konstytucji Biznesu. Musimy zatem popracować nad tym, aby ta wiedza trafiała pod strzechy najmniejszych polskich przedsiębiorców.

A jak jest ze zrozumieniem państwa dążeń w redukcji obciążeń dla firm w innych resortach np. w Ministerstwie Finansów?

Jesteśmy w dobrym, konstruktywnym dialogu. Wierzę, że przejrzystość służy uczciwym, dlatego też mam nadzieję, że te nawet trudniejsze rozwiązania dotyczące przejrzystości podatkowej, zostaną przez przedsiębiorców przyjęte. W wielu przypadkach znajdujemy zrozumienie. Mam nadzieję, że tak będzie przy okazji pakietu dla małych i średnich firm, nad którym zaczęliśmy pracować. Chcemy wpisać definicję tzw. małego podatnika, jak i tzw. ulgę za złe długi, czyli zwolnić małą czy średnią firmę z obowiązku płacenia podatku w momencie, kiedy nieuczciwy kontrahent nie zapłacił im za towar czy usługę.

Czyli wprowadzenie split payment było efektem takiego wspólnego frontu?

Tutaj nie oponowaliśmy. Mówiliśmy jednak o dłuższym vacatio legis, zwłaszcza w kontekście małych i średnich firm. Jednocześnie przyglądamy się temu, jak szybko zwroty podatku trafiają do przedsiębiorców. Split payment sam w sobie nie jest zły, pod warunkiem, że przedsiębiorca zwrot uzyskuje w przewidywalnym terminie. Przedsiębiorcy twierdzą, że nie zawsze jest to tak szybko, jakby chcieli. Myślę, że razem z Krajową Administracją Skarbową powinniśmy przyjrzeć się temu procesowi.

Bolączką naszego sektora MŚP są zatory płatnicze. Zrobicie coś z nimi?

Jesienią będziemy mieć gotowy projekt ustawy. Zakończyliśmy konsultacje z przedsiębiorcami tzw. Zielonej księgi, w której przedstawiliśmy propozycje stosowane w różnych krajach. Rozwiązania nie są takie oczywiste. Prostota podpowiadałaby: mamy zator płatniczy, wprowadzamy kary administracyjne dużo wyższe niż dzisiaj i uproszczoną egzekucję. Tylko, że przedsiębiorcy chcą elastyczności we współpracy ze swoimi stałymi kontrahentami, nawet wtedy gdy wiedzie im się gorzej. Nie możemy więc wylać dziecka z kąpielą.

Od 1 stycznia 2019 r. ma obowiązywać tzw. mały ZUS. Część przedsiębiorców się bardzo cieszy, ale czy uświadamiacie im, że oznacza to jeszcze niższą emeryturę?

Mówimy o tym przez cały czas. Podczas każdej konferencji powtarzam, że to na dzisiaj jest przywilej, natomiast trzeba myśleć o przyszłości, bo można mieć kłopoty z emeryturą. Dajemy przedsiębiorcy możliwość i od niego zależy, czy z niej skorzysta. Zakładamy, że jeżeli przedsiębiorca wystartuje z małym ZUS dzisiaj, to uzbiera na minimalne świadczenie. Ale na nic więcej.

A co z nowym prawem zamówień publicznych?

Od 1994 r. naliczyłam ok. stu nowelizacji ustawy. To prawo trzeba napisać od nowa. Kończymy konsultacje założeń i siadamy do pisania ustawy. Zakładamy, że zostanie dobrze skonsumowana przez rynek. A to się przełoży na jego większą konkurencyjność. Średnio w 2016 roku w ponad 40 proc. postępowań, złożona została zaledwie jedna oferta. A przecież to olbrzymi rynek, w ubiegłym roku zamówienia publiczne wyniosły 8 proc. PKB. W dodatku płatnik publiczny jest prawdopodobnie najbardziej wiarygodnym płatnikiem na rynku, czyli coś tutaj jest zdecydowanie nie tak. Przedsiębiorcy wskazują na nierówną pozycję zamawiającego i wykonawcy w całości procesu. Na to, że zamawiający potrafią żądać rzeczy niemożliwych. Do tego dochodzi skrajne skomplikowanie procedur. Chcemy żeby nowa ustawa to zmieniła.

A jak po niedawnej wizycie w USA postrzega pani dalszy rozwój wzajemnych stosunków gospodarczych?

Nie będę oryginalna mówiąc, że płyty tektoniczne geopolityki światowej bardzo mocno się dziś ruszają. Będąc w USA zaryzykowałam tezę, że od kilkudziesięciu lat nie było tak dynamicznych zmian. Unia Europejska zmaga się z trudnościami, takimi jak Brexit. W samej UE pojawiają się tendencje protekcjonistyczne. Prezydent USA Donald Trump redefiniuje geopolitykę w sposób radykalny i gwałtowny, zmieniając relacje m.in. z Chinami i Unią. Dąży do tego, aby stosunki USA z innymi krajami układać bilateralnie, a nie multilateralnie. Słowem, które najczęściej słyszałam w rozmowach z przedstawicielami amerykańskiej administracji była „równowaga”. Można powiedzieć, że Amerykanie próbują ją złapać poprzez Excela – skoro bilans handlowy jest dla USA niekorzystny, to chcą go bardzo szybko skorygować. Jednak metody tej korekty budzą kontrowersje. Sceptycznie do nich podchodzimy.

Kto konkretnie to robi?

Komisja Europejska, ale i Polska. Pamiętajmy, że kwestie związane ze stosunkami handlowymi są domeną Komisji. Dialog toczy się więc przede wszystkim na poziomie europejskim, ale Polska pozostaje w stałym kontakcie z UE. Jednocześnie staramy się tłumaczyć Amerykanom, że wprowadzanie ceł nie doprowadzi do celu, o który zabiega Biały Dom. Już dziś pojawiają się pytania gdzie będzie wyprodukowana stal, gdzie są te huty w USA, które miałyby ją produkować i jak wzrosną koszty surowca. Donald Trump wyraźnie zmierza w kierunku dyskusji bilateralnych. WTO, G7 i G8, przestają być dla niego partnerami do dyskusji. To trudne rozmowy, ponieważ prezydent USA zmierza do ułożenia puzzli gospodarczych na nowo.

A jaka  jest pozycja Polski?

Samo wprowadzenie ceł na stal i aluminium nie dotyka nas bezpośrednio. Mieliśmy w 2017 r. ponad dwudziestoprocentowy wzrost w obrotach handlowych Polski ze Stanami Zjednoczonymi. Pamiętamy jednak, że ok. 80 proc. naszej wymiany handlowej to rynek europejski. Ma to dobre i złe strony. Dobre, bo w sytuacji dobrych relacji handlowych ze Stanami Zjednoczonymi, wpływ ceł na polski rynek nie jest znaczący. Z kolei tak mocne uzależnienie od jednego rynku, czyli UE, może okazać się problemem, gdy dojdzie na nim do kryzysu.

Wojny handlowe dotyczą głównie relacji na linii USA – Niemcy, co akurat nas powinno martwić.

I martwi. Niemcy to nasz pierwszy partner handlowy, a zatem każde tąpnięcie w gospodarce niemieckiej poczujemy nad Wisłą. Dlatego kolejny zapowiadany przez USA krok, czyli cła na samochody i części samochodowe, to dla nas poważne zagrożenie. Dobrze, że zostało zażegnane, przynajmniej czasowo, podczas spotkania Trump - Juncker.

Czy Polska może przeciwdziałać tym niekorzystnym dla nas planom?

Możemy łagodnie perswadować. Przyjmujemy stanowisko Komisji Europejskiej, że może nadszedł czas na rozmowy wielostronne w zakresie handlu artykułami przemysłowymi i motoryzacyjnymi. W rozmowie w Departamencie Handlu USA przypominałam, że motoryzacja to także części samochodowe. Cła na nie bardzo mocno naruszyłyby bilans handlowy wewnątrz UE. Warto, aby administracja USA zdawała sobie z tego sprawę. Spotkało się to z zaskoczeniem. Pojawiły się pytania jak duży jest to wolumen w przypadku Polski. Wskazałam na dane, z których wynika, że do Niemiec eksportujemy części samochodowe za niemal 20 mld dolarów, a do USA za 7 mld. Mam nadzieję, że po pierwszej fali podwyżek cen w Stanach Zjednoczonych, dojdzie do korekty nowego kursu. Liczę  też na pierwsze efekty rozpoczętych dwa lata temu prac na rzecz dywersyfikacji polskiego eksportu, w tym wejścia na rynki perspektywiczne, takie jak afrykańskie i azjatyckie. Oczywiście nie pojawią się one w ciągu roku ani dwóch lat, ale musimy różnicować geograficznie nasz eksport, aby zniwelować ewentualne tąpnięcie handlowe w Europie. Temu służy m.in. nasz program Moda na Eksport. Mam też nadzieję, że Biały Dom weźmie pod uwagę sygnały płynące z rynku amerykańskiego np. takie, że najstarszy producent motocykli w USA ogłosił kilka tygodni temu w New York Times, że rozważa przeniesienie całości produkcji do Europy w związku z nową polityką celną. „Zabawa” z taryfami celnymi w sytuacji, kiedy gospodarka światowa jest od dwudziestu lat bardzo mocno zglobalizowana, jest de facto drastyczna. Jeśli doszłoby do wprowadzenia ceł na części samochodowe, pojawią się retorsje i spirala się nakręci. Nie przyniesie to korzyści ani Europie ani Stanom Zjednoczonym. Tymczasem musimy się zmierzyć z dużo większym i stale rosnącym zagrożeniem w bilansie handlowym i Europy i USA. Chodzi o państwo, które znajduje się daleko w Azji. To jest realny problem.

Wojny celne na linii USA – Chiny to sprawa dwóch największych eksporterów świata. Możemy chyba je tylko obserwować?

One też bezpośrednio Polski nie dotkną. Rykoszet może nas jednak trafić. Co ważne, Chiny bardzo intensywnie promują inicjatywę pasa i szlaku, która ma zapewnić tranzyt towarów z Chin. Nie czarujmy się jednak, że nastąpi gwałtowny wzrost napływu towarów z Europy do Azji.

Traktujemy Nowy Jedwabny Szlak bardziej jako zagrożenie niż szansę?

Po dwóch latach bardzo intensywnej dyplomacji ekonomicznej ze strony chińskiej i dość dużego otwarcia z naszej strony, dynamika obrotów handlowych z Chinami nie wzrosła spektakularnie. Jednak Nowy Jedwabny Szlak to nie tylko droga do i z Chin, ale także do i z krajów leżących wokół.

Nasz bilans w handlu z Chinami czyli 1:12 jest powszechnie znany.

I mówiąc o rykoszecie mamy obawy, że w sytuacji wojny handlowej na linii USA-Chiny chińskie towary, które dzisiaj znajdują odbiorców w Stanach Zjednoczonych, będą musiały gdzieś znaleźć ujście. Jednym z tych rynków będzie Europa, a zatem i Polska.

A co z gazociągiem Nord Stream 2 i stanowiskiem USA w sprawie jego budowy? Prezydent Trump wcześniej mu się ostro sprzeciwiał, ale ostatnio ostudził ton wypowiedzi?

Wydaje się, że stanowisko USA w tej kwestii jest stabilne. W Europie Donald Trump wypowiadał się jednoznacznie przeciwko temu projektowi. Podobnie jak i my mówi on, że trudno go nazwać ekonomicznym. Jest to projekt stricte polityczny, który zmniejsza poziom konkurencyjności i bezpieczeństwa energetycznego. Zmniejsza też z całą pewnością możliwości rozwoju rynku europejskiego gazu ziemnego. Może doprowadzić do sytuacji, w której w Niemczech powstanie centrum dystrybucji gazu rosyjskiego, transportowanego tak naprawdę do całej Europy. Stąd tak silne starania Polski, aby dokonać rewizji dyrektywy gazowej, której celem jest zapewnienie równych warunków konkurencyjności. USA są beneficjentem zaostrzenia kursu wobec projektu Nord Stream 2. Zakładamy, że terminal w Świnoujściu będzie służył nie tylko Polsce. Chcielibyśmy, aby tranzyt gazu ze Świnoujścia, choćby poprzez Inicjatywę Trójmorza, docierał na południe Europy i mógłby realnie różnicować źródła gazu.

Mówi Pani o Trójmorzu, a wcześniej wspomniała Pani, że Unia Europejska niewątpliwie słabnie. Idea Trójmorza jej nie osłabia?

Kraje Trójmorza to państwa, które rozwijają się relatywnie szybciej niż cała UE. To 30 proc. powierzchni Unii, ale wciąż tylko 10 proc. PKB. Jeżeli polityka spójności ma mieć kolejne silniki, to możne stać się nim Trójmorze. To próba zagwarantowania możliwości finansowania dużych projektów infrastrukturalnych, których nadal relatywnie nam brakuje. Mówimy także o innowacyjnych inwestycjach, które mają zwiększyć sukcesy naszych krajów w programie Horyzont 2020. Są one znikome i jest to powszechne we wszystkich państwach Inicjatywy Trójmorza. Jeżeli zaś w kolejnej perspektywie finansowej UE środków na badania i rozwój, na innowacje, ma być jeszcze więcej, to jeżeli mamy dorównać w ich pozyskiwaniu do takich krajów jak Niemcy czy Francja, to nasz potencjał musi być dodatkowo wzmocniony. Jest to więc próba wsparcia polityki spójności. Nie jest to narzędzie konkurencyjne, ale wspierające. Podobnie jak tzw. plan Junckera. Przyspieszenie w tym regionie Europy to wzmocnienie siły całej Europy.

A Brexit? Wpłynie na nas podwójnie, bo Wielka Brytania jest nie tylko drugim płatnikiem do budżetu UE, ale i drugim naszym partnerem handlowym.

Tak, to nasz drugi partner po Niemczech w Europie. Jak będzie wyglądał Brexit? Ciągle widzimy jak poważne napięcia towarzyszą temu procesowi w Wielkiej Brytanii. Teraz głównym nadzorującym Brexit jest sama premier Teresa May, wspomagana przez ministra do spraw Brexitu. Jesteśmy zwolennikami jak najgłębszej, jak najściślejszej relacji w zakresie wymiany handlowej Wielkiej Brytanii z Europą. Przecież Unia Europejska stale poszerza obszary wolnego handlu podpisując umowy m.in.  z Japonią. Dlatego mam nadzieję, że szczególny rodzaj partnerstwa z Wielką Brytanią zostanie utrzymany.

Tymczasem mamy nowe otwarcie gospodarcze z Izraelem?

Izrael jest ciekawym przykładem z kilku powodów, bo sam rynek to jedynie siedem milionów osób. Historia, która się tam wydarzyła od 1993 r., a więc galopujący wzrost gospodarczy i fakt, że dzisiaj to drugie najbardziej innowacyjne państwo na świecie po Stanach Zjednoczonych, jest nie do przecenienia. Najwięcej patentów, najwięcej wdrożeń. To imponujące w siedmiomilionowym państwie. Z drugiej strony, jeżeli mówimy o samym eksporcie, to jest to rynek niezwykle wymagający, bardzo wysoko regulowany i wejście na niego to okno na inne rynki. To między innymi pas transmisyjny na rynek amerykański.

Co ciekawe akurat z Izraelem mamy dodatni bilans?

Mamy dodatni bilans i wzrost w 2017 r. Oprócz żywności, a więc naszego hitu, eksportujemy np. kosmetyki, a rynek ten z uwagi na tradycję, jest bardzo mocno regulowany. Staramy się promować  także naszych informatyków, bo przecież to państwo hi-techu. Pokazujemy nasze rozwiązania informatyczne, do zarządzania energią, rozwiązania transportowe. Kilka miesięcy temu Solaris wygrał przetarg na dostarczenie 160 autobusów do Izraela.

Tyle, że Solaris ma trafić w ręce hiszpańskie?

Przyznam szczerze, że dla mnie to naprawdę gorzka pigułka. Widziałam fabrykę, wiem co potrafią inżynierowie Solarisa i jaka jest pozycja tej firmy w przetargach organizowanych przez polskie miasta. Oczywiście musimy uszanować wolę właścicieli Solarisa i ich partnerów z Hiszpanii.

Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Duda i Tusk szkodzą Polsce stając po złej stronie Netanjahu
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Wyjątkowa jednomyślność Dudy i Tuska w sprawie Netanjahu
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Karol Nawrocki zrzuca dres i wchodzi na terytorium Konfederacji
Publicystyka
Tomasz Kubin: O przyjęciu euro w Polsce, czyli o wyższości polityki nad prawem i gospodarką
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Elvis Presley – gdyby żył, miałby 90 lat. Był metaforą Ameryki
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego