Czy Polska może przeciwdziałać tym niekorzystnym dla nas planom?
Możemy łagodnie perswadować. Przyjmujemy stanowisko Komisji Europejskiej, że może nadszedł czas na rozmowy wielostronne w zakresie handlu artykułami przemysłowymi i motoryzacyjnymi. W rozmowie w Departamencie Handlu USA przypominałam, że motoryzacja to także części samochodowe. Cła na nie bardzo mocno naruszyłyby bilans handlowy wewnątrz UE. Warto, aby administracja USA zdawała sobie z tego sprawę. Spotkało się to z zaskoczeniem. Pojawiły się pytania jak duży jest to wolumen w przypadku Polski. Wskazałam na dane, z których wynika, że do Niemiec eksportujemy części samochodowe za niemal 20 mld dolarów, a do USA za 7 mld. Mam nadzieję, że po pierwszej fali podwyżek cen w Stanach Zjednoczonych, dojdzie do korekty nowego kursu. Liczę też na pierwsze efekty rozpoczętych dwa lata temu prac na rzecz dywersyfikacji polskiego eksportu, w tym wejścia na rynki perspektywiczne, takie jak afrykańskie i azjatyckie. Oczywiście nie pojawią się one w ciągu roku ani dwóch lat, ale musimy różnicować geograficznie nasz eksport, aby zniwelować ewentualne tąpnięcie handlowe w Europie. Temu służy m.in. nasz program Moda na Eksport. Mam też nadzieję, że Biały Dom weźmie pod uwagę sygnały płynące z rynku amerykańskiego np. takie, że najstarszy producent motocykli w USA ogłosił kilka tygodni temu w New York Times, że rozważa przeniesienie całości produkcji do Europy w związku z nową polityką celną. „Zabawa” z taryfami celnymi w sytuacji, kiedy gospodarka światowa jest od dwudziestu lat bardzo mocno zglobalizowana, jest de facto drastyczna. Jeśli doszłoby do wprowadzenia ceł na części samochodowe, pojawią się retorsje i spirala się nakręci. Nie przyniesie to korzyści ani Europie ani Stanom Zjednoczonym. Tymczasem musimy się zmierzyć z dużo większym i stale rosnącym zagrożeniem w bilansie handlowym i Europy i USA. Chodzi o państwo, które znajduje się daleko w Azji. To jest realny problem.
Wojny celne na linii USA – Chiny to sprawa dwóch największych eksporterów świata. Możemy chyba je tylko obserwować?
One też bezpośrednio Polski nie dotkną. Rykoszet może nas jednak trafić. Co ważne, Chiny bardzo intensywnie promują inicjatywę pasa i szlaku, która ma zapewnić tranzyt towarów z Chin. Nie czarujmy się jednak, że nastąpi gwałtowny wzrost napływu towarów z Europy do Azji.
Traktujemy Nowy Jedwabny Szlak bardziej jako zagrożenie niż szansę?
Po dwóch latach bardzo intensywnej dyplomacji ekonomicznej ze strony chińskiej i dość dużego otwarcia z naszej strony, dynamika obrotów handlowych z Chinami nie wzrosła spektakularnie. Jednak Nowy Jedwabny Szlak to nie tylko droga do i z Chin, ale także do i z krajów leżących wokół.
Nasz bilans w handlu z Chinami czyli 1:12 jest powszechnie znany.
I mówiąc o rykoszecie mamy obawy, że w sytuacji wojny handlowej na linii USA-Chiny chińskie towary, które dzisiaj znajdują odbiorców w Stanach Zjednoczonych, będą musiały gdzieś znaleźć ujście. Jednym z tych rynków będzie Europa, a zatem i Polska.
A co z gazociągiem Nord Stream 2 i stanowiskiem USA w sprawie jego budowy? Prezydent Trump wcześniej mu się ostro sprzeciwiał, ale ostatnio ostudził ton wypowiedzi?
Wydaje się, że stanowisko USA w tej kwestii jest stabilne. W Europie Donald Trump wypowiadał się jednoznacznie przeciwko temu projektowi. Podobnie jak i my mówi on, że trudno go nazwać ekonomicznym. Jest to projekt stricte polityczny, który zmniejsza poziom konkurencyjności i bezpieczeństwa energetycznego. Zmniejsza też z całą pewnością możliwości rozwoju rynku europejskiego gazu ziemnego. Może doprowadzić do sytuacji, w której w Niemczech powstanie centrum dystrybucji gazu rosyjskiego, transportowanego tak naprawdę do całej Europy. Stąd tak silne starania Polski, aby dokonać rewizji dyrektywy gazowej, której celem jest zapewnienie równych warunków konkurencyjności. USA są beneficjentem zaostrzenia kursu wobec projektu Nord Stream 2. Zakładamy, że terminal w Świnoujściu będzie służył nie tylko Polsce. Chcielibyśmy, aby tranzyt gazu ze Świnoujścia, choćby poprzez Inicjatywę Trójmorza, docierał na południe Europy i mógłby realnie różnicować źródła gazu.
Mówi Pani o Trójmorzu, a wcześniej wspomniała Pani, że Unia Europejska niewątpliwie słabnie. Idea Trójmorza jej nie osłabia?
Kraje Trójmorza to państwa, które rozwijają się relatywnie szybciej niż cała UE. To 30 proc. powierzchni Unii, ale wciąż tylko 10 proc. PKB. Jeżeli polityka spójności ma mieć kolejne silniki, to możne stać się nim Trójmorze. To próba zagwarantowania możliwości finansowania dużych projektów infrastrukturalnych, których nadal relatywnie nam brakuje. Mówimy także o innowacyjnych inwestycjach, które mają zwiększyć sukcesy naszych krajów w programie Horyzont 2020. Są one znikome i jest to powszechne we wszystkich państwach Inicjatywy Trójmorza. Jeżeli zaś w kolejnej perspektywie finansowej UE środków na badania i rozwój, na innowacje, ma być jeszcze więcej, to jeżeli mamy dorównać w ich pozyskiwaniu do takich krajów jak Niemcy czy Francja, to nasz potencjał musi być dodatkowo wzmocniony. Jest to więc próba wsparcia polityki spójności. Nie jest to narzędzie konkurencyjne, ale wspierające. Podobnie jak tzw. plan Junckera. Przyspieszenie w tym regionie Europy to wzmocnienie siły całej Europy.
A Brexit? Wpłynie na nas podwójnie, bo Wielka Brytania jest nie tylko drugim płatnikiem do budżetu UE, ale i drugim naszym partnerem handlowym.
Tak, to nasz drugi partner po Niemczech w Europie. Jak będzie wyglądał Brexit? Ciągle widzimy jak poważne napięcia towarzyszą temu procesowi w Wielkiej Brytanii. Teraz głównym nadzorującym Brexit jest sama premier Teresa May, wspomagana przez ministra do spraw Brexitu. Jesteśmy zwolennikami jak najgłębszej, jak najściślejszej relacji w zakresie wymiany handlowej Wielkiej Brytanii z Europą. Przecież Unia Europejska stale poszerza obszary wolnego handlu podpisując umowy m.in. z Japonią. Dlatego mam nadzieję, że szczególny rodzaj partnerstwa z Wielką Brytanią zostanie utrzymany.
Tymczasem mamy nowe otwarcie gospodarcze z Izraelem?
Izrael jest ciekawym przykładem z kilku powodów, bo sam rynek to jedynie siedem milionów osób. Historia, która się tam wydarzyła od 1993 r., a więc galopujący wzrost gospodarczy i fakt, że dzisiaj to drugie najbardziej innowacyjne państwo na świecie po Stanach Zjednoczonych, jest nie do przecenienia. Najwięcej patentów, najwięcej wdrożeń. To imponujące w siedmiomilionowym państwie. Z drugiej strony, jeżeli mówimy o samym eksporcie, to jest to rynek niezwykle wymagający, bardzo wysoko regulowany i wejście na niego to okno na inne rynki. To między innymi pas transmisyjny na rynek amerykański.
Co ciekawe akurat z Izraelem mamy dodatni bilans?
Mamy dodatni bilans i wzrost w 2017 r. Oprócz żywności, a więc naszego hitu, eksportujemy np. kosmetyki, a rynek ten z uwagi na tradycję, jest bardzo mocno regulowany. Staramy się promować także naszych informatyków, bo przecież to państwo hi-techu. Pokazujemy nasze rozwiązania informatyczne, do zarządzania energią, rozwiązania transportowe. Kilka miesięcy temu Solaris wygrał przetarg na dostarczenie 160 autobusów do Izraela.
Tyle, że Solaris ma trafić w ręce hiszpańskie?
Przyznam szczerze, że dla mnie to naprawdę gorzka pigułka. Widziałam fabrykę, wiem co potrafią inżynierowie Solarisa i jaka jest pozycja tej firmy w przetargach organizowanych przez polskie miasta. Oczywiście musimy uszanować wolę właścicieli Solarisa i ich partnerów z Hiszpanii.