Wierzą w księdza, nie w Boga

Zamknięcie kościoła w Jasienicy to wynik zaniedbań kapłanów z tej parafii. Ale błędy popełnili też biskup i jego urzędnicy oraz wyznawcy ks. Lemańskiego.

Aktualizacja: 16.04.2014 21:01 Publikacja: 16.04.2014 21:00

Tomasz Krzyżak

Tomasz Krzyżak

Foto: Fotorzepa

Biskup karze wiernych, zamykając im kościół tuż przed świętami wielkanocnymi – taki przekaz dostaje opinia publiczna z części mediów. Publicyści użalają się nad parafianami, którzy nie będą mieli dokąd pójść ze święconką. Pochylają się nad skrzywdzonym ks. Wojciechem Lemańskim. Gromy sypią się zaś na głowę abp. Henryka Hosera, który decyzję o zamknięciu kościoła podjął.

Nie wiem, czy była to decyzja słuszna. Ale wiem, że sytuacja nie jest czarno-biała. Na każdym etapie jasienickiego konfliktu popełniono błędy, przed którymi nie ustrzegli się ani abp Hoser, ani ks. Lemański, ani parafianie.

Wszyscy pamiętają protest i oburzenie, gdy w lipcu 2013 r. odwołano ks. Lemańskiego. Z propozycji zamieszkania w domu dla księży emerytów duchowny nie skorzystał. Przeprowadził się do prywatnego domu innego księdza. Żeby nie podsycać i tak nabrzmiałego konfliktu w Jasienicy, urzędnicy kurialni (zapewne za zgodą ordynariusza) zgodzili się na to, by dotychczasowy proboszcz zachował na plebanii pomieszczenia, w których miał przechowywać swoje rzeczy. A także by przyjeżdżał do parafii i odprawiał msze. I tu jest błąd pierwszy po stronie abp. Hosera i kurialistów. Dziś sprawa zapewne byłaby już zapomniana, a życie w parafii płynęłoby w miarę normalnie. Tymczasem zgodzono się na podtrzymywanie przez ks. Lemańskiego związku z parafią.

Kolejny błąd leży po stronie ks. Lemańskiego, który wymógł na przełożonych prawo do pojawiania się w Jasienicy. Trudno zrozumieć to postępowanie. Z jednej strony do czasu wydania rozstrzygnięcia w jego sprawie przez instytucje watykańskie formalnie jest proboszczem. A zatem usiłuje utrzymywać kontakty z parafianami. Z drugiej zaś, gdyby był dojrzałym kapłanem, podporządkowałby się decyzji przełożonych i w zacisznym domu przyjaciela czekał na ostateczny wynik. Tymczasem gra przed ludźmi rolę męczennika krzywdzonego przez złego biskupa. Gdy zaś w parafii dochodzi do gorszących zachowań, zamiast podjąć mediację, wsiada w samochód i odjeżdża. Czyli zwyczajnie umywa ręce.

I wreszcie błąd samych parafian – świadczący źle o nich samych, a także o ich dotychczasowych duszpasterzach. Niedzielna awantura w kościele i jego zamknięcie zaczęły się od tego, że do ołtarza nie wyszedł ks. Lemański. Wierni, którzy opuścili świątynię, twierdzili, że msza bez niego jest nieważna. Wniosek z tego prosty: nie przychodzili do kościoła dla Boga, lecz dla ks. Lemańskiego. Ich wiara jest zatem nie wiarą w Boga, lecz wiarą w duchownego. W historii Kościoła bywały już takie sytuacje, gdy wspólnoty odrywały się od niego, tworząc własne związki wyznaniowe.

Dziś nie ma prostego rozwiązania tej sytuacji. Kościół został zamknięty i trudno się spodziewać, by przed świętami go otwarto. Od biskupa trudno oczekiwać przywrócenia do parafii księdza, na którym się zawiódł. Od parafian trudno zaś wymagać, by pogodzili się z decyzją hierarchy. Każdy ma swoje racje. Temat będzie zapewne jednym z głównych przy świątecznych stołach. I być może, gdy opadną emocje, u wszystkich stron pojawi się jakaś refleksja, która pozwoli na – tym razem spokojne i pokojowe – rozwiązanie konfliktu. A potem paru osobom przydałaby się powtórka z podstawowych prawd wiary.

Biskup karze wiernych, zamykając im kościół tuż przed świętami wielkanocnymi – taki przekaz dostaje opinia publiczna z części mediów. Publicyści użalają się nad parafianami, którzy nie będą mieli dokąd pójść ze święconką. Pochylają się nad skrzywdzonym ks. Wojciechem Lemańskim. Gromy sypią się zaś na głowę abp. Henryka Hosera, który decyzję o zamknięciu kościoła podjął.

Nie wiem, czy była to decyzja słuszna. Ale wiem, że sytuacja nie jest czarno-biała. Na każdym etapie jasienickiego konfliktu popełniono błędy, przed którymi nie ustrzegli się ani abp Hoser, ani ks. Lemański, ani parafianie.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Publicystyka
Roman Kuźniar: 100 dni Donalda Trumpa – imperializm bez misji
Publicystyka
Weekend straconych szans – PiS przejmuje inicjatywę w kampanii prezydenckiej?
felietony
Marek A. Cichocki: Upadek Klausa Schwaba z Davos odkrywa prawdę o zachodnim liberalizmie
Publicystyka
Koniec kampanii wyborczej na kółkach? Dlaczego autobusy stoją w tym roku w garażach
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
analizy
Jędrzej Bielecki: Radosław Sikorski nie ma już złudzeń w sprawie Donalda Trumpa