Wieści z moskiewskich kantorów mogą sugerować, że Władimir Putin długo już się u władzy nie utrzyma. ?Że spadający kurs rubla i inne dotkliwe skutki zachodnich sankcji sprowokują do wyjścia na ulice miliony Rosjan, którzy przegnają gospodarza Kremla i zaprowadzą zachodnią demokrację albo jeszcze radykalniejszy imperializm (krążą różne wersje scenariuszy)...
Zapewne jednak nic takiego się nie stanie. Pogarszająca się sytuacja gospodarcza nie skłoni też Kremla do ograniczenia szalonych wydatków na zbrojenia, sięgających bilionów rubli.
Wiele wskazuje bowiem na to, że Putin brał pod uwagę ekonomiczne skutki agresywnej polityki imperialnej.
I zanim rozpętał na dobre wojnę na Ukrainie, dokonał ostatecznego wyboru. Już go nie interesuje cywilizacja zachod-?nia, a to w niej – i w biorących z niej przykład innych cywilizacjach – trzeba się liczyć z wielkimi wahaniami kursów waluty narodowej czy spadkami na giełdzie i obawiać rozliczenia przez społeczeństwo z błędnej polityki w czasie wyborów.
Putin podjął taką decyzję, bo zna swój naród. Wie, że znaczna jego część, mieszkająca z dala od pałaców, z dala od dacz moskiewskich i petersburskich elit, jest w stanie znieść bardzo dużo wyrzeczeń. Ograniczyć swoje potrzeby do poziomu niewyobrażalnego dla przeciętnego mieszkańca sytego Zachodu. W zamian karmiąc się wizją życia w imperium, które samo wytycza granice, podbija inne kraje, kontynenty, a nawet kosmos. I budzi lęk.