Epidemia koronawirusa ograniczyła bezpośrednie kontakty stalkerów z ofiarami, za to skłoniła ich do szukania bardziej zakamuflowanych form nękania. W efekcie ponad połowa spośród 3,3 tys. przestępstw stalkingu, do jakich doszło w pierwszym półroczu tego roku, dotyczyła wykorzystania wizerunku i innych danych osobowych ofiary, głównie za pośrednictwem internetu – wynika z policyjnych danych, które poznała „Rzeczpospolita”.
W ciągu sześciu miesięcy tego roku w całym kraju miało miejsce 3331 czynów z art. 190a kodeksu karnego – to o 58 mniej niż w tym samym okresie roku ubiegłego.
O ile jednak „klasycznego” stalkingu (czyli przestępstw z paragrafu 1) polegających na „uporczywym nękaniu” ubyło – ich liczba spadła o 167 – do 1,6 tys. przypadków – o tyle zachowań podpadających pod paragraf 2 było więcej. Policja odnotowała 1697 takich czynów, co oznacza wzrost o 110 w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku.
Paragraf ten dotyczy sprawców, którzy „podszywając się pod inną osobę, wykorzystują jej wizerunek lub inne jej dane osobowe w celu wyrządzenia jej szkody majątkowej lub osobistej”. Kryje się za tym szeroki wachlarz działań, które mogą dotkliwie uprzykrzyć życie ofiarom, skompromitować je, podważyć ich dobre imię i wiarygodność. W tym celu stalkerzy zakładają fałszywe profile w sieci, kradną tożsamość, publikują np. roznegliżowane fotografie, dokonując manipulacji poprzez wstawienie np. zdobytego podstępem zdjęcia ofiary.
Zdarzenie z tego roku: 36-latek nękał ofiarę telefonami i SMS-ami także w nocy, ale to mu nie wystarczyło. – Zamieszczał również na portalach internetowych, w tym erotycznych, ogłoszenia z ofertami świadczeń usług seksualnych, podszywając się pod pokrzywdzoną. Śledził ją, groził, że ją pozbawi życia i zniszczy jej reputację – twierdzą gdańscy policjanci, którzy go zatrzymali.