Jak ustalił serwis, nawet kilka osób miesięcznie zdaje egzamin na prawo jazdy w wojewódzkich ośrodkach ruchu drogowego mimo sądowych zakazów. Wiadomo o tym, bo WORDy unieważniają potem zdane egzaminy tych osób, tyle że po tygodniach lub miesiącach.
Jak cwaniacy wykorzystują lukę w procedurze wpisu do Centralnej Ewidencji kierowców
Problem ma mieć swoje źródło w sądach, które wydają zakazy osobom, które zostały przyłapane na prowadzeniu pojazdu po alkoholu, narkotykach lub spowodowały śmiertelne wypadki. Sąd ma obowiązek informację o zakazie prowadzenia pojazdów wysłać do starosty, który powinien wpisać ją do systemu informacji o pojazdach i kierowcach. Sądy nie mogą same dodać takiej informacji w Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców. Zanim jednak sąd wyśle informacje do starosty, a ten wprowadzi je do systemu, mija długi czas. Potem, czyli już na etapie starostwa, wcale nie jest lepiej.
- Czasem informacja o zakazie będzie widoczna w systemie także dla wojewódzkiego ośrodka ruchu drogowego po wielu miesiącach. Niektórzy skazani są cwani i wykorzystują ten czas. Przychodzą do ośrodka, zdają egzaminy na prawo jazdy i uzyskują uprawnienia. Potem, gdy ośrodek zobaczy w systemie informacje sprzeczne, musi wydawać decyzje o unieważnieniu tych egzaminów. Jednak do tego czasu ci ludzie jeżdżą samochodami i mają prawo jazdy – mówi informator brd24.pl.
Serwis przypomina sprawę znanego dziennikarza Piotra Najsztuba, bez prawa jazdy i dokumentów, ubezpieczenia OC oraz ważnego przeglądu technicznego, potrącił na pasach 77-letnią kobietę. Wcześniej Starostwo Powiatowe w Piasecznie nie dopełniło formalności poinformowania go listem o odebraniu uprawnień. Pismo po prostu wpadło za szafę i nigdy nie zostało ponownie wysłane. Dlatego Najsztub w świetle prawa nie miał cofniętych uprawnień, gdy doszło do wypadku.
Dziurę ma załatać oświadczenie składane w WORD
Według brd24.pl, Ministerstwo Infrastruktury wie o błędzie w systemie.