BDS to skrót od Boycott, Divestment and Sanctions (bojkot, wycofanie inwestycji, sankcje). Wspiera go ponad setka organizacji na całym świecie, w większości o proweniencji palestyńskiej, uznających, że Izrael dyskryminuje ludność palestyńską, wobec czego podlegać powinien sankcjom.
Apele te nie przyniosły do tej pory żadnych wymiernych rezultatów, ale są cierniem w oku państwa żydowskiego. Działania ruchu uznane zostały w projekcie rezolucji Bundestagu za przejaw antysemityzmu. – Nie może być żadnego prawnego uzasadnienia antysemickich poglądów – czytamy w niej. Zawiera przy tym przypomnienie, że umieszczenie naklejek na produktach izraelskich w rodzaju „Don't Buy" kojarzyć się musi ze sloganem z czasów nazistowskich „Kauft nicht bei Juden!" (Nie kupuj u Żydów).
Z taką oceną ruchu BDS nie zgadza się grupa izraelskich, jak i nieżydowskich naukowców ze środowisk akademickich na świecie. – Wywołuje się mylne wrażenie, że ruch BDS jest antysemicki – czytamy w liście protestacyjnym podpisanym przez ponad 60 osób. Są wśród nich zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy BDS. Łączy ich przekonanie, że „każda osoba czy organizacja ma prawo do wyrażania swych poglądów".
Takie postawienie sprawy ożywia w Niemczech dyskusję, co jest właściwie antysemityzmem i w jakim stopniu ze zjawiskiem tym może być utożsamiana krytyka Izraela. Nie brak jej w niemieckich mediach. Berlin otwarcie potępia liczne przypadki naruszenia praw człowieka na ziemiach okupowanych oraz osadnictwo żydowskie na tych obszarach. Opowiada się też zdecydowanie za pokojowym rozwiązaniem konfliktu palestyńsko-izraelskiego według formuły two state solution – współistnienia Izraela i państwa palestyńskiego. To od lat sporny punkt w relacjach niemiecko-izraelskich.
Sama rezolucja wychodzi jednak zdecydowanie naprzeciw oczekiwaniom Tel Awiwu. Nie ma w niej rozróżnienia pomiędzy terytorium Izraela oraz obszarami okupowanymi. Oznacza to, że wezwania do bojkotu towarów wyprodukowanych w izraelskich osiedlach na okupowanym Zachodnim Brzegu jest także traktowane jako przejaw antysemityzmu. Zgodnie z obowiązującymi w UE przepisami produkty wytworzone w osiedlach nie mogą być zaopatrzone w etykiety „Made in Israel", co ma być ważną informacją dla konsumentów.