Sejm powołał Kwiatkowskiego, byłego ministra sprawiedliwości na szefa NIK. Był jedynym kandydatem, głosowało za nim 268 posłów z PO, PSL i SLD. Przeciwnych było 138, przede wszystkim z PiS. Od głosu wstrzymali się posłowie Ruchu Palikota.
- Wszyscy możemy mieć zaufanie, że prezesem NIK został człowiek uczciwy - powiedział po głosowaniu premier Donald Tusk. - Obserwowałem Krzysztofa Kwiatkowskiego od czasów, kiedy jako bardzo młody człowiek angażował się zawsze po takiej fajnej stronie. Nie miałem nigdy żadnej wątpliwości, że ma wyjątkowo czyste serce i jasny umysł - stwierdził.
Kompetencje i doświadczenie prawnicze – te atuty wskazywali przed głosowaniem posłowie popierający kandydaturę Kwiatkowskiego. Przeciwnicy podkreślali, że jest on czynnym politykiem, jednym z najbardziej liczących się w Platformie posłów.
Zbigniew Girzyński z PiS wytknął Kwiatkowskiemu, że jest jedynym w ciągu ostatnich 20 lat kandydatem na szefa NIK, który idzie na to stanowisko wprost z rządowych ław. - Jak pan chce kontrolować te fatalne inwestycje rządu Donalda Tuska? - pytał.
Arkadiusz Mularczyk z Solidarnej Polski mówił, że dobre przygotowanie to za mało. Ważne jest to, czy polityk Platformy będzie skutecznie kontrolował rząd PO. - Mam co do tego wątpliwości - mówił Mularczyk.
Poseł Arkadiusz Czartoryski z PiS w rozmowie z "Rz" zaznacza: - Parlamentarzysta partii rządzącej zostaje szefem instytucji, która będzie ten rząd kontrolowała. Mogą zdarzyć się sytuacje, że Kwiatkowski jako prezes NIK będzie kontrolował decyzje, które podejmował jako minister sprawiedliwości. To absurdalne. Czegoś takiego nie było w ponad 20 letniej historii NIK – mówi "Rz" Czartoryski. Poseł ma też inną obawę związaną z tym, że Krzysztof Kwiatkowski akceptował rozdzielenie funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, co – zdaniem posła - pogorszyło pracę prokuratury, która przestała wsłuchiwać się w sygnały od społeczeństwa. - Pytanie, czy tej praktyki prezes Kwiatkowski nie przeniesie do NIK, która wyznaczając kontrole opiera się głównie na takich sygnałach. Czy nowy prezes nie uzna, że teraz parlament i społeczeństwo nie mają nic do powiedzenia, bo ma swoją, inną wizję kontroli – zastanawia się poseł Czartoryski.
Tych obaw nie podziela dr Jacek Kucharczyk, dyrektor Instytutu Spraw Publicznych. - Nie sądzę, by Krzysztof Kwiatkowski miał się kierować jako szef NIK jakimiś politycznymi racjami. Był dobrym ministrem sprawiedliwości i nie ma powodów, żeby wątpić już na wstępie w jego kwalifikacje do pełnienia w niezależny sposób funkcji prezesa Najwyższej Izby Kontroli – uważa dr Kucharczyk. I przypomina, że w przeszłości politycy zostawali szefami Izby. - Kiedy na tę funkcję wybierano Lecha Kaczyńskiego był on politykiem, a jako prezes NIK był niezależny i gwarantował, że ta instytucja pozostała odporna na wpływy polityczne – zaznacza dr Kucharczyk.
Jednak dr Wojciech Jabłoński, politolog z Uniwersytetu warszawskiego nie dziwi się, że opozycja krytykuje wybór. - Jeżeli pewne kluczowe urzędy w państwie zamyka się w jednej politycznej rodzinie, to można się spodziewać, że tego typu zarzuty opozycji pod adresem nowego prezesa NIK się pojawią. Taki wybór jest zagrożeniem, a zarzuty opozycji z nim związane mogą się przyczyniać do obniżania wiarygodności koalicji rządzącej – mówi "Rz" dr Jabłoński. Politolog uważa, że wybór polityka rządzącej partii na szefa NIK nie wpłynie na wiarygodność Izby. Zaszkodzi za to samej Platformie Obywatelskiej i koalicji. - Powtarzające się zarzuty opozycji, że na kolejny urząd wybiera się swojego, że „wszystko zostaje w rodzinie” mogą mieć wpływ na postępujące załamanie poparcia dla rządzącej koalicji. To będzie kolejny gwóźdź do politycznej trumny, czy tez kolejna bomba z opóźnionym zapłonem, którą koalicja lokuje w swoim bezpośrednim sąsiedztwie - uważa dr Jabłoński.
Krzysztof Kwiatkowski ma 42 lata, ukończył prawo na Uniwersytecie Warszawskim. W latach 1997-2001 był osobistym sekretarzem premiera Jerzego Buzka. Później był wiceprezydentem Zgierza, odpowiedzialnym m.in. za budżet i inwestycje miejskie, wiceprzewodniczącym sejmiku województwa łódzkiego, a od 2007 do 2011 r. - senatorem. W latach 2009-2011 był ministrem sprawiedliwości w pierwszym rządzie Donalda Tuska i ostatnim ministrem sprawiedliwości, który był jednocześnie prokuratorem generalnym.
PiS o wyborach na prezesa NIK: Histeryczna walka o stołki