Były wiceminister spraw zagranicznych w sierpniu został zdymisjonowany w związku z aferą wizową (przyznawaniem poza kolejką polskich wiz cudzoziemcom spoza UE), a dwa tygodnie później po próbie samobójczej trafił do szpitala. Prokuratura wszczęła śledztwo, by sprawdzić, czy ktoś wpłynął na jego desperacką decyzję. Ustaliła, że nie, a Wawrzyka podłamało medialne obarczanie go odpowiedzialnością za aferę.
– Z ustaleń dowodowych wynika, iż nie doszło do realizacji czynności sprawczych określonych w artykule kodeksu karnego, z którego wszczęto śledztwo. Wobec tego postępowanie zostało umorzone – mówi „Rz” prok. Szymon Banna, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Czytaj więcej
"Powoli dobiega końca moja misja reprezentowania Ziemi Świętokrzyskiej w Sejmie RP. Wydarzenia ostatnich tygodni były i nadal są trudnym doświadczeniem dla mnie, nie tylko jako polityka ale też jako człowieka" - napisał na Facebooku były wiceszef MSZ, poseł PiS kończącej się kadencji, Piotr Wawrzyk.
Afera w MSZ: Łapówki za wizy dla obcokrajowców
Policję do mieszkania Wawrzyka wezwał jego kuzyn, polityk trafił do szpitala z uwagi na stan psychiczny (rany na nadgarstkach nie były głębokie). W pozostawionym liście napisał, że nie chce żyć „z piętnem łapówkarza”, bo „nic złego nie zrobił i od nikogo nic nie wziął”, starał się „pomagać ludziom”. Wspomniał także o osobie, „która nadużyła jego zaufania”.
Dziś wiadomo, że chodziło o 25-letniego Edgara K., nieformalnego współpracownika, głównego podejrzanego w śledztwie „wizowym”. K. najpierw – co ujawniła „Rz” – załatwiał wizy dla cudzoziemców dla firmy ojca, a potem rozkręcił „biznes” już za pieniądze.