Czy ostatnia z nich była najsilniejsza, czy też odpowiednio ją wzmocniono? Trudno orzec. Faktem jednak jest to, że jeden wpis na lewicowym portalu naTemat wystarczył, abyśmy się stali świadkami narodzin nowej gwiazdy.
Choć nie takiej znowu nowej. Nazwisko Elizy Michalik – bo o niej mowa – dziś publicystki mocno niszowej telewizji Superstacja, w branży pojawiło się ładnych kilka lat temu. Ale dopiero teraz przebojowa dziennikarka ma szansę na prawdziwą karierę. Jej tekst pod frapującym tytułem: „Stop nachalnej katopropagandzie" został obwołany „manifestem niekatolika". Tylko patrzeć, jak pani Eliza stanie się blogerką kultową.
Doprawdy ktoś, kto pisze: „Żądam zaprzestania pouczania Polaków o moralności i życiu w cnocie przez funkcjonariuszy kościoła katolickiego często tarzających się w rozpuście, zbrodniach na dzieciach, intrygach, także politycznych i ewidentnie nieczułych na ludzką krzywdę, nawet, a może szczególnie tę, którą sami wyrządzili" (pisownia oryginalna – b.z.) – zasługuje na oklaski co najmniej blogera Azraela i szefa ateistów. A jeśli na dodatek czuje się „w tym kraju obywatelem drugiej kategorii", bo nie jest katolikiem – powinien nawet awansować na autorytet.
W żarliwej filipice, jaką wysmażyła Eliza Michalik, kluczowe jest słowo: „żądam". Pada chyba ze dwadzieścia razy. Trudno się nawet zdecydować, które żądanie blogerki portalu Tomasza Lisa jest ciekawsze i bardziej godne zacytowania. Czy: „Żądam żeby z Papieża można było żartować tak jak z każdego innego dyktatora (bo to jest watykański dyktator) i postaci publicznej" czy raczej: „Żądam, by nie zmuszano homoseksualistów do leczenia i żądam zaprzestania prześladowań ludzi za to, że są inni". Acha, jest jeszcze i to: „Żądam prawa do nielubienia kiboli, uważania ich za zwyczajnych bandytów i chuliganów".
Czy można się więc dziwić, że wpis wywołał lawinę komentarzy. Mnie najbardziej trafny wydał się ten Włodka (tak się przedstawia) Czarzastego: „Uff. Brawo. Jeszcze wiele się muszę nauczyć". Święte słowa.