Supernowa

Na medialnym firmamencie rozbłysła Supernowa. Jej powstanie – jak to z Supernową bywa – poprzedziło kilka eksplozji.

Publikacja: 15.03.2013 15:00

Beata Zubowicz

Beata Zubowicz

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Czy ostatnia z nich była najsilniejsza, czy też odpowiednio ją wzmocniono? Trudno orzec. Faktem jednak jest to, że jeden wpis na lewicowym portalu naTemat wystarczył, abyśmy się stali świadkami narodzin nowej gwiazdy.

Choć nie takiej znowu nowej. Nazwisko Elizy Michalik – bo o niej mowa – dziś publicystki mocno niszowej telewizji Superstacja, w branży pojawiło się ładnych kilka lat temu. Ale dopiero teraz przebojowa dziennikarka ma szansę na prawdziwą karierę. Jej tekst pod frapującym tytułem: „Stop nachalnej katopropagandzie" został obwołany „manifestem niekatolika". Tylko patrzeć, jak pani Eliza stanie się blogerką kultową.

Doprawdy ktoś, kto pisze: „Żądam zaprzestania pouczania Polaków o moralności i życiu w cnocie przez funkcjonariuszy kościoła katolickiego często tarzających się w rozpuście, zbrodniach na dzieciach, intrygach, także politycznych i ewidentnie nieczułych na ludzką krzywdę, nawet, a może szczególnie tę, którą sami wyrządzili" (pisownia oryginalna – b.z.) – zasługuje na oklaski co najmniej blogera Azraela i szefa ateistów. A jeśli na dodatek czuje się „w tym kraju obywatelem drugiej kategorii", bo nie jest katolikiem – powinien nawet awansować na autorytet.

W żarliwej filipice, jaką wysmażyła Eliza Michalik, kluczowe jest słowo: „żądam". Pada chyba ze dwadzieścia razy. Trudno się nawet zdecydować, które żądanie blogerki portalu Tomasza Lisa jest ciekawsze i bardziej godne zacytowania. Czy: „Żądam żeby z Papieża można było żartować tak jak z każdego innego dyktatora (bo to jest watykański dyktator) i postaci publicznej" czy raczej: „Żądam, by nie zmuszano homoseksualistów do leczenia i żądam zaprzestania prześladowań ludzi za to, że są inni". Acha, jest jeszcze i to: „Żądam prawa do nielubienia kiboli, uważania ich za zwyczajnych bandytów i chuliganów".

Czy można się więc dziwić, że wpis wywołał lawinę komentarzy. Mnie najbardziej trafny wydał się ten Włodka (tak się przedstawia) Czarzastego: „Uff. Brawo. Jeszcze wiele się muszę nauczyć". Święte słowa.

Ale po co właściwie zajmować się tym mało wysublimowanym wywodem, spyta ktoś. Rzeczywiście, tekst niewiele wnosi do rzeczywistości. Ot, zbiór nienawistnie antyklerykalnych stereotypów, jakie co i rusz pojawiają się w sieci.

Ciekawsze jest za to co innego – kariera pani Michalik. Dziennikarka po latach posuchy wyraźnie znowu wskoczyła na falę wznoszącą. Trzeba przyznać, że ma ona dwie, co najmniej, zalety, które predestynują ją do zrobienia kariery. Zdaje się doskonale rozumieć medialny biznes. Na ekranie najbardziej banalne banały wypowiada tonem tak kategorycznym, jakby ogłaszała prawdy objawione. Choć, ile razy przerzucając kanały trafię na jej program w Superstacji, tyle razy prowadząca razem z zaproszonymi gośćmi odprawia egzorcyzmy: a to nad ojcem Tadeuszem Rydzykiem i słuchaczkami Radia Maryja, a to nad katastrofą smoleńską i Jarosławem Kaczyńskim. Do bólu przewidywalne.

Mogłaby więc pewnie kolejnych pięć lat wyrzekać na Kościół i „religię smoleńską" i pies z kulawą nogą, by  na to nie zwrócił uwagi, gdyby nie jej druga zaleta. Kto wie, czy nie ważniejsza. Eliza Michalik to dawna zwolenniczka prawicy. Więcej, podpora „Gazety Polskiej", a potem  tygodnika „Ozon", gdy miał on ambicje być pismem pokolenia JP2. Błyskotliwie walczyła z homoseksualnym lobby i zawodowymi feministkami. I bywała w tym świetna. Dziś jest skruszona. A ponieważ nic nie cieszy tak bardzo jak byli prawicowcy nawróceni na lewicowość, pani Elizie ofiarowano kolejne w jej życiu pięć minut. Może teraz bez przeszkód rozprawiać się z dawnymi kolegami. W rozmowie z „Polityką" (tak, tak, dostąpiła już zaszczytu i została bohaterką wywiadu w tym szacownym tygodniku) ujawniała tyleż tajemniczo, ile insynuacyjnie: „Znam kilku dziennikarzy, którzy wcale nie myślą tego, co piszą, ale mają problem, bo tkwią w tym środowisku od lat, za dużo powiedzieli, napisali zbyt wiele książek, są szeroko znani i z tego się utrzymują. Religia smoleńska to potężna biznesowa machina. Na samym jeżdżeniu po Polsce zarabia się krocie. Nie mogą wyjść z tych butów, bo nie będą mieli na życie".

Nie niepokojona żadnymi podchwytliwymi pytaniami, snuła swoją opowieść. „Z tego środowiska bardzo ciężko się wychodzi, bo ono nie potrafi człowieka tak po prostu wypuścić. Musi zlinczować, zgnoić, opluć" – żaliła się nawiązując do swej osławionej sprawy plagiatowej. Istna uciśniona niewinność.

„Ja się, na szczęście, wcześnie obudziłam" – cieszy się. Faktycznie w sam raz, by zdążyć jeszcze czymś błysnąć.

Czy ostatnia z nich była najsilniejsza, czy też odpowiednio ją wzmocniono? Trudno orzec. Faktem jednak jest to, że jeden wpis na lewicowym portalu naTemat wystarczył, abyśmy się stali świadkami narodzin nowej gwiazdy.

Choć nie takiej znowu nowej. Nazwisko Elizy Michalik – bo o niej mowa – dziś publicystki mocno niszowej telewizji Superstacja, w branży pojawiło się ładnych kilka lat temu. Ale dopiero teraz przebojowa dziennikarka ma szansę na prawdziwą karierę. Jej tekst pod frapującym tytułem: „Stop nachalnej katopropagandzie" został obwołany „manifestem niekatolika". Tylko patrzeć, jak pani Eliza stanie się blogerką kultową.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Plus Minus
„Cannes. Religia kina”: Kino jak miłość życia
Plus Minus
„5 grudniów”: Długie pożegnanie
Plus Minus
„BrainBox Pocket: Kosmos”: Pamięć szpiega pod presją czasu
Plus Minus
„Moralna AI”: Sztuczna odpowiedzialność
Plus Minus
„The Electric State”: Jak przepalić 320 milionów