Nakręcony w 1995 r. film „Wodny świat" (z Kevinem Kostnerem) ukazuje wizję przyszłości, Ziemię w roku 2500, gdy po stopnieniu lodów podbiegunowych powierzchnię całej planety pokrywa ocean. Ta wizja science fiction zaczyna się spełniać. Symulacje komputerowe przeprowadzone przez naukowców w ramach Międzyrządowej Grupy Ekspertów Ewolucji Klimatu (GIEC) wskazują, że do końca tego stulecia poziom mórz może wzrosnąć o 90 cm, co spowoduje utratę 6 proc. powierzchni Holandii, 17,5 proc. Bangladeszu, 80 proc. atolu Majuro (Oceania).
Raport ekspertów Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju ostrzega, że jeśli globalne ocieplenie i wzrost poziomu mórz będą postępowały w dotychczasowym tempie, Bangkok, stolica Tajlandii, pogrąży się w falach około 2050 r. Z kolei Biuro Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych do spraw Uchodźców alarmuje, że skutkiem rosnącego poziomu wód będzie to, iż do końca stulecia 250 mln ludzi straci grunt pod nogami. Na lądach zrobi się za ciasno.
W tej sytuacji jeremiadom, lamentom, biadaniom, skargom i utyskiwaniom polityków, publicystów, blogerów, ekologów nie ma końca. Pod niebiosa wznoszą się ich gorzkie żale, że nic nie można przeciwstawić temu klimatycznemu koszmarowi.
Czy rzeczywiście? Architekci i wizjonerzy są innego zdania, twierdzą, że można, i przedstawiają wizję pływających miast.
Wielowyspy
Fuga. Wyobraźmy sobie, że jest rok 2050. Na atlantyckim wybrzeżu Francji, koło Biarritz, La Rochelle czy Brestu, unoszą się na wodzie pływające miasta. Dlaczego na wodzie? Aby ograniczyć pochłanianie terenów rolnych przez rozrastającą się tkankę miejską. Te pływające miasta – polyviles, wielowyspy – zaproponował zespół z Uniwersytetu Technologicznego w Compiegne.
Gdy Jules Verne pisał w 1871 r. powieść „Pływające miasto", było to klasyczne science fiction. Współczesna technika, materiały, technologia osiągnęły jednak taki poziom, że pozwalają realnie myśleć o tego rodzaju przedsięwzięciach. Polyviles będą się składały z odrębnych wysepek średnicy 3 km i powierzchni 7 km kw.; na każdej z nich zamieszka 22 700 osób. Wieloboczne wysepki po połączeniu będą przypominały plaster miodu. Każda będzie dysponowała oddzielnym źródłem energii. Będą one zróżnicowane (energia wiatru, fal, uzyskiwana z biomasy). Mieszkańcy sami też będą wytwarzali energię, chodząc po chodnikach. Umożliwią to „mechaniczne kamienie" uginające się i w ten sposób wytwarzające prąd pod naciskiem człowieka. Do komunikacji wewnątrz tej struktury posłuży sieć kanałów. Sześć z nich, o szerokości 20 m, umożliwi niewielkim statkom, jachtom żaglowym i motorowym wpływanie do portu ulokowanego wewnątrz miasta. Mniejsze kanały zapewnią cyrkulację wokół komórek tworzących poszczególne dzielnice, będą odpowiednikiem uliczek osiedlowych. Na każdym osiedlu znajdą się parki, promenady. Ogrody i warzywniki na dachach domów sprawią, że powietrze będzie świeże, natlenione, a temperatura podczas letnich upałów stosunkowo niska. Polyviles będą dysponowały oryginalnym systemem transportowym w postaci tzw. ecobuli – kabin na szynach przesuwanych magnetycznie. Kabina pomieści dziesięć osób.
Japońska firma Shimizu Corporation, specjalizująca się w technologiach morskich, wystąpiła z pomysłem konstruowania miast dryfujących w strefie równikowej, gdzie klimat jest najbardziej stabilny. Kilometr kwadratowy takiego miasta mogłoby zamieszkiwać 50 tys. ludzi. Każda jednostka byłaby zdolna do samodzielnego dryfowania po oceanie. Przewidziano możliwość łączenia poszczególnych jednostek w kompleksy. Podstawowym elementem pływającej jednostki byłaby wieża wysokości kilometra mieszcząca mieszkania, biura, sklepy, zakłady usługowe, sale widowiskowe, boiska sportowe itp. Wokół wieży rozciągałyby się tereny przeznaczone do produkcji żywności, farmy ryb i skorupiaków. Podstawowym materiałem konstrukcyjnym byłyby stopy metali odporne na korozję powodowaną przez wodę morską.
Także belgijski architekt Vincent Callebaut proponuje konstruowanie miast dryfujących po oceanie w strefie równikowej, gdzie klimat jest najbardziej stabilny. Nazwał swój projekt Floating Ecopolis for Climate Refugees, ale bardziej znany jest pod nazwą Lilypad (nenufar amazoński). Struktura miasta w kształcie liścia byłaby wykonana z włókna poliestrowego i dwutlenku tytanu. Struktura „liścia" umożliwiałaby pochłanianie zanieczyszczeń z atmosfery i wody. Zachodziłaby w niej fotosynteza, reakcja biochemiczna uwalniająca tlen. Miasto miałoby trzy porty i trzy „góry" z biurami, sklepami, mieszkaniami, terenami sportowymi, wiszącymi ogrodami. Lilypad wytwarzałby więcej energii, niż byłby w stanie zużytkować. Energia pochodziłaby ze źródeł odnawialnych – wiatru, fal i biomasy. Żywności dostarczałyby poletka uprawne i akwaria do hodowania ryb i owoców morza.