Bogusław Chrabota: Dlaczego prowokacje na otwarcie igrzysk mnie nie obraziły

Czy czuję się obrażony prowokacjami autorów inauguracji igrzysk olimpijskich w Paryżu? Szczerze? Ani trochę. Może odrobinę zawiedziony.

Publikacja: 01.08.2024 14:10

Bogusław Chrabota: Dlaczego prowokacje na otwarcie igrzysk mnie nie obraziły

Foto: AFP

Podobnie w sprawie komentarza Przemysława Babiarza do piosenki „Imagine” Johna Lennona. W tym ostatnim przypadku kompletnie nie chodzi zresztą o osobiste poglądy dziennikarza. Bardziej o żenujący brak horyzontu intelektualnego, który tworzyłby przestrzeń na inne interpretacje wiersza (bo piosenka to wiersz) twórcy zespołu The Beatles.

Dla ludzi odrobinę bardziej oczytanych od Babiarza to przede wszystkim wielka i z gruntu utopijna tęsknota za ideałami pokoju i szacunku między ludźmi, która wpisuje się w tysiącletnią intelektualną tradycję wielu kultur. Paradoksalnie to również dziedzictwo wczesnego chrześcijaństwa, które było z gruntu pacyfistyczne. Warto przypomnieć, że kategorię „wojny sprawiedliwej” wprowadził do niego dopiero św. Augustyn. Dzisiejsze chrześcijaństwo wróciło zresztą do dawnych korzeni, potępiając wszelkie wojny, także religijne. Czy redaktor Babiarz, porządny katolik, o tym słyszał? Nie wiem, ale jeśli tak, to na antenie TVP mógł prócz swojej (do czego miał prawo) przytoczyć także i inne interpretacje. Poszerzyłby w ten sposób horyzonty swoich słuchaczy i przedstawił dowód, że nie przysypiał na lekcjach w liceum. Postąpił inaczej, moim zdaniem nieprofesjonalnie, i wywołał awanturę, której echo przykryło pierwsze dni igrzysk.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Sankcje za demokracje. O negocjacjach pokojowych Kijowa i Moskwy

Ceremonia otwarcia igrzysk w Paryżu to parodia „Ostatniej wieczerzy” Leonarda da Vinci, ale bluźnierstwo w wersji niezbyt ekstremalnej

Szkoda, bo olimpijski sport jest bardziej wartościowy od debaty nad „bzdurką” z wypowiedzi nawet największych postaci sceny medialnej. A zafundowana przez Francuzów światu seria prowokacji z widowiska inauguracyjnego? Osobiście nie miałem żadnych wątpliwości, że do nich dojdzie. Wręcz ich oczekiwałem. Zbyt dobrze znam Francję i fanatycznie krytyczne podejście francuskich elit do własnej historii i kultury. Maria Antonina z obcięta głową? To nie tylko cytat z kart dziejów Francji, ale symbol bezwzględności rewolucji, z której wyrastały kolejne francuskie republiki z piątą, czyli dzisiejszą na czele. Zbyt ważna, wręcz ikoniczna ilustracja z przeszłości, by ją pominąć. I bardzo niejednoznaczna w swoim przekazie; na tle ognia i dymów, nie jest do końca jasne, czy była przestrogą, czy symbolem triumfu.

Najwięcej krytyki zebrała okraszona poetyką LGBT parodia (tak, oczywiście parodia) „Ostatniej wieczerzy” w wersji Leonarda, bo przecież ten układ figur zrodził się w jego głowie i pewnie nijak się ma do historycznych wydarzeń. Czy mnie zbulwersował? Nie bardzo. 

Najwięcej krytyki zebrała okraszona poetyką LGBT parodia (tak, oczywiście parodia) „Ostatniej wieczerzy” w wersji Leonarda, bo przecież ten układ figur zrodził się w jego głowie i pewnie nijak się ma do historycznych wydarzeń. Czy mnie zbulwersował? Nie bardzo. Może nieco zniesmaczył, ale prócz odrobiny absmaku specjalnie mnie nie poruszył. Po pierwsze, dlatego, że dzieło Leonarda parodiowano i przerabiano tysiące razy. Po drugie, zaserwowana milionom telewidzów paryska wersja wieczerzy ma swoje korzenie w długiej i niesłychanie ważnej dla Francuzów tradycji libertynizmu. Co więcej, Francja była i pozostanie jej ojczyzną. W literaturze zaczęło się od Villona, a w XX wieku kończyło książkami Geneta, Céline’a czy Georges’a Bataille’a. Kto chce ją poznać w wersji najbardziej ekstremalnej, niech przeczyta „Historię oka” autorstwa tego ostatniego, choć osobiście nie polecam.

Z tej perspektywy zaserwowano światu bluźnierstwo w wersji naprawdę niezbyt ekstremalnej. Choć – co dla mnie jasne – trudnej do zaakceptowania dla wielu. Upieram się jednak, że dla ludzi prawdziwie wierzących, głęboko i szczerze zakotwiczonych w świecie religijnych prawd i symboli, żadne bluźnierstwo nie jest w stanie naruszyć świętości. Ta jest powyżej ekscesów dobrej bądź złej sztuki. Jedyne, co mogło zdziwić mniej zorientowaną publiczność, to fakt, że libertyński eksces wziął sobie na cel chrześcijaństwo. Lepiej zorientowanych to nie dziwi; laicki kod politycznej poprawności we Francji nie akceptuje ataków na islam. Zamach na redakcję „Charlie Hebdo” w 2015 roku zrobił swoje.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Polska była lokomotywą

Paryż 2024. Amnesty International ostrzega: na igrzyskach przesunięto granice inwigilacji. Dziwi mnie, że mało kto to zauważył

Tyle o prowokacjach. Mnie osobiście dziwi, ale też sporo mówi o naszym zaczadzeniu, że tyle jest o ekscesach, a mało kto zauważył nagłośnione w ostatnich dniach ostrzeżenie Amnesty International o bezprecedensowym na szerszą skalę przesunięciu granic inwigilacji. Tuż przed igrzyskami, w pośpiechu i bez konsultacji francuski parlament uchwalił ustawę o igrzyskach olimpijskich i paraolimpijskich w 2024 r. (OG 2024), która umożliwia władzom francuskim stosowanie algorytmicznego nadzoru wideo (AVS). Ma na celu zapewnienie bezpieczeństwa uczestnikom organizowanych wydarzeń – także podczas dojazdu transportem publicznym. Algorytmy analizują obrazy rejestrowane przez kamery stacjonarne i drony, by wykrywać i raportować w czasie rzeczywistym zdarzenia, które mogą zagrozić bezpieczeństwu ludzi. Ocenę ryzyka podejmują na podstawie danych fizycznych, na przykład płci czy koloru skóry i ludzkiego zachowania. Z zasady – z naruszeniem chronionych przez RODO danych osobowych. Amnesty International ostrzegło, że system inwigilacji może naruszać prawo do prywatności, zasadę niedyskryminacji, a także prawo do wolności słowa i pokojowych zgromadzeń. Co więcej – alarmuje Amnesty International – świadomość bycia monitorowanym może wpływać na zachowania ludzi.

Ktoś powie: wszystko w zbożnym celu. Chodzi o bezpieczeństwo zarówno sportowców, jak i kibiców. Jasne i zrozumiałe. Ale to precedens. Skąd pewność, że nie zostanie powtórzony w innych „zbożnych celach”? Przecież „zbożność celu” to kategoria ocenna.

Podsumowując, mam nadzieję, że wywołane świadomie (inauguracja) i nie całkiem świadomie (Babiarz) kontrowersje nie przysłonią realnych i historycznych nowości. Najważniejszą jest wprowadzenie igrzysk w przestrzeń miejską, co stało się pretekstem do podniesienia poziomu inwigilacji. Może niewarta skórka wyprawki? Warto się nad tym zastanowić.

Podobnie w sprawie komentarza Przemysława Babiarza do piosenki „Imagine” Johna Lennona. W tym ostatnim przypadku kompletnie nie chodzi zresztą o osobiste poglądy dziennikarza. Bardziej o żenujący brak horyzontu intelektualnego, który tworzyłby przestrzeń na inne interpretacje wiersza (bo piosenka to wiersz) twórcy zespołu The Beatles.

Dla ludzi odrobinę bardziej oczytanych od Babiarza to przede wszystkim wielka i z gruntu utopijna tęsknota za ideałami pokoju i szacunku między ludźmi, która wpisuje się w tysiącletnią intelektualną tradycję wielu kultur. Paradoksalnie to również dziedzictwo wczesnego chrześcijaństwa, które było z gruntu pacyfistyczne. Warto przypomnieć, że kategorię „wojny sprawiedliwej” wprowadził do niego dopiero św. Augustyn. Dzisiejsze chrześcijaństwo wróciło zresztą do dawnych korzeni, potępiając wszelkie wojny, także religijne. Czy redaktor Babiarz, porządny katolik, o tym słyszał? Nie wiem, ale jeśli tak, to na antenie TVP mógł prócz swojej (do czego miał prawo) przytoczyć także i inne interpretacje. Poszerzyłby w ten sposób horyzonty swoich słuchaczy i przedstawił dowód, że nie przysypiał na lekcjach w liceum. Postąpił inaczej, moim zdaniem nieprofesjonalnie, i wywołał awanturę, której echo przykryło pierwsze dni igrzysk.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi