By utrwalić reformę w rolnictwie, Deng rozbił państwowy monopol na sprzedaż produktów rolnych. W latach 1978–1984 dochody mieszkańców wsi wzrastały o 15 proc. rocznie. Chłopi wciąż żyli za dolara dziennie, ale było to bez porównania więcej niż 4 centy dziennie, z których musieli jakoś żyć wcześniej. Zaczęły powstawać małe sklepy, cegielnie i przetwórnie produktów rolnych. Tego było jednak Dengowi za mało. Zaczęły powstawać specjalne strefy ekonomiczne, gdzie zawieszono niekorzystne dla przedsiębiorstw przepisy, zastępując je niskimi podatkami i przejrzystymi regułami funkcjonowania fabryk, które mogły produkować na eksport.
W Chinach w 1992 roku 88-letni Deng zaczął zachęcać ludzi, by zakładali własne firmy. To był kolejny ważny impuls, który doprowadził setki tysięcy ludzi do sfery prywatnej. Mimo wielu bodźców inwestycje zaczęły napływać dopiero w połowie lat 90. Jeszcze w 1990 było to 5 miliardów dolarów rocznie, pięć lat później 38 miliardów, obecnie przekraczają regularnie 100 miliardów dolarów, notując w 2014 rekordowe 120 miliardów, a same Chiny inwestują na świecie blisko 100 miliardów. Od 1978 roku skala inwestycji przekroczyła bilion dolarów; Rozwój Chin wydaje się nie mieć końca. Co najwyżej mogą go opóźnić rafy związane z ekologią albo problemami społecznymi. Notuje się obecnie 90 tys. społecznych protestów rocznie. Ale czy tak jak kiedyś na drogę zmian ekonomicznych, tak teraz politycznych Chiny zechcą wejść i zrobią to stopniowo?
Po śmierci generała Parka Seul przewartościował wiele z założeń dyktatora. Mateusz Kędzierski z Instytutu Sobieskiego twierdzi, że kryzys ekonomiczny wymusił też na Korei ograniczenie interwencjonizmu i otwarcie na import. Dług zagraniczny rósł adekwatnie do cen. Jednak Koreańczycy mieli już zaawansowaną myśl technologiczną, sprawne ośrodki badawcze, przemysł ciężki i chemiczny w trakcie intensywnego rozwoju. Starano się wprowadzić do gremiów decyzyjnych liberałów i ekspertów wykształconych w USA. Postawili oni na innowacyjność i przemysł motoryzacyjny, starając się już wtedy konkurować z Japonią na rynkach zagranicznych. W tym czasie zaczęto długofalowo myśleć o rozwoju elektroniki. Co roku Boston Innovation Group odnotowuje coraz wyższą pozycję Korei na mapie najbardziej innowacyjnych krajów świata. Za dwie dekady Seul widzi się w pierwszej trójce najbardziej innowacyjnych krajów świata, zaraz po USA i Japonii.
Hinduscy bohaterowie Rao i Singh nie poprzestali na przełomowych decyzjach, które zapadły w ciągu jednego tygodnia. Przez kolejne dwa lata wprowadzali co tydzień jakąś innowację. Jednym z ważniejszych elementów była prywatyzacja. Prywatni inwestorzy mogli inwestować w państwowe banki, linie lotnicze i przemysł petrochemiczny. Zniesiono wiele koncesji i pewną liczbę podatków. Indie do 2005 roku wybudowały 5400 kilometrów autostrad, 70 miliardów przeznaczono na elektrownie, a 25 miliardów na infrastrukturę. Indie nie rozwijają się równomiernie. Zastanawiające jest jednak, że zaczynają zasilać globalną gospodarkę wykwalifikowanymi pracownikami umysłowymi, Chiny dają zaś siłę fizyczną swoich pracowników.
Niemcy są dziś nie tylko europejskim liderem. Ponieważ sporo ekspertów i sama kanclerz Angela Merkel mówi o pożytku z przyjęcia reform Petera Hartza, warto powiedzieć o innych opiniach, które mówią, że zgoła co innego jest warte naśladowania: to reformy biorące na cel system stosunków zbiorowych przez decentralizację negocjacji płacowych i innych do poziomu firmy, przy utrzymaniu zaangażowania reprezentantów pracowników w formie rad pracowniczych.
Wąskie ścieżki, wielkie wygrane
Jedną z różnic między światem dzisiejszym a tym pogrążonym w kryzysie jest złożoność i siła organizacji międzynarodowych. Zostawiają one mały obszar swobody na kreowanie własnych polityk przez kraje małe i średnie. Obszar ten dodatkowo się zmniejsza, zajmowany przez globalne korporacje o dalekosiężnych celach. Tak w rozmowie z „Plusem Minusem" mówił prof. Uniwersytetu Wrocławskiego Witold Kwaśnicki: – Po kryzysie 2008 roku wieszczono powrót do etatyzmu państwowego, który narazi na szwank gospodarkę globalną, ale nie sądzę, by to był trend długoterminowy. Natomiast nowym zjawiskiem są transnarodowe korporacje z planami, których śmiałość przekracza to, co mogą wymyślić państwa. Ale obszar dla tworzenia krajowych planów ciągle istnieje.
Według profesora Henry'ego Jamesa z Princeton instytucje międzynarodowe starają się tworzyć skuteczny mechanizm ochronny dla całej gospodarki globalnej, gdyż ta jest zagadnieniem pierwszoplanowym. Nie warto odwoływać się do ideologii. James z pewną dozą humoru cytuje opinię Paula Volckera na temat Międzynarodowego Funduszu Walutowego: „Kiedy Fundusz konsultuje się ze słabym krajem, to ów kraj staje na baczność. Kiedy Fundusz konsultuje się z silnym państwem, sam staje na baczność. Kiedy dochodzi do konfliktu między silnymi, Fundusz znika z linii ognia".
W przedmowie do polskiego wydania swojej książki „Koniec globalizacji" James przestrzega jednak, że w przypadku osłabienia equilibrium międzynarodowego rośnie nagle liczba zwolenników realizmu politycznego, którzy, podobnie jak brytyjski uczony Carr w latach 30. XX wieku, kwestionują prawo do egzystencji mniejszych państw, gdyż jest to niezgodne z tendencją do zwiększania się jednostek politycznych. Carr poparł układ w Monachium w 1938 roku, a później agresję sowiecką na Polskę i kraje Europy Środkowo-Wschodniej.
Twórcy wielkich planów dysponowali twardym oglądem rzeczywistości, który narzucał im kryzys: impulsem, który skupiał nowe aspiracje i potrzeby wokół jednego czy kilku ludzi, owym wiatrem w żagle, który można utożsamiać zarówno z działaniem państwa, jak i z poparciem społecznym, a który pozwalał szybko przedstawiać nowe propozycje i w razie potrzeby je zmieniać, bo plany nigdy nie były dane czy wymyślane raz na zawsze.
A że wielcy autorzy planów przyciągali polemistów, niekiedy tak poważnych jak sędziowie Sądu Najwyższego USA, którzy byli obciążeniem dla wielu lat rządów Roosevelta. Dzisiaj spuśćmy na to zasłonę milczenia.
No, a poza tym liczy się wizja. Peter Senge, guru teorii organizacji, pisał, że „nieuchronnie w każdym przypadku, gdy stwierdzamy istnienie długofalowego spojrzenia naprawdę funkcjonującego w sprawach ludzkich, spojrzenie to wywodzi się z dalekosiężnej wizji. Średniowieczni budowniczowie katedr pracowali całe życie, wiedząc, że ich praca zostanie doprowadzona do wspaniałego zakończenia".
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej":
prenumerata.rp.pl/plusminus
tel. 800 12 01 95