„Te filmy zostały sprowokowane przez zidiocenie – absolutny imbecylizm filmów produkowanych przez komunistyczne studia w Pradze i Moskwie. Wszystko było tak sztuczne, tak naciągane, tak nierzeczywiste i tak nieprawdziwe, że my już tylko chcieliśmy zobaczyć na ekranie trochę prawdy i trochę prawdziwych ludzi”. Tak Miloš Forman po latach wyjaśnia genezę nowej czechosłowackiej fali filmowej.
Forman nakręcił jej sztandarowe dzieła: „Czarnego Piotrusia”, „Miłość blondynki” i „Pali się, moja panno”. Wytyczył nimi tematy dla pokolenia filmowców, do którego należy: konflikt między ojcem a synem, rozpaczliwe poszukiwanie miłości i frustracja niespełnienia czy wreszcie zwykła interesowność i podłość skrywane pod pozorami dobroduszności i przyzwoitości. Ale Forman i jego krąg: Ivan Passer („Nudne popołudnie”, „Intymne oświetlenie”) i Jaroslav Papoušek („Straszne skutki awarii telewizora”), nie byli jedynymi, którzy z peryferyjnej kinematografii uczynili potęgę. Tak wielką, że wyłoniła się z nicości z dwoma Oscarami: pierwszym za „Sklep przy głównej ulicy” (1965) słowacko-czeskiego tandemu Ján Kádar – Elmar Klos i drugim za „Pociągi pod specjalnym nadzorem” (1966), z którymi na ekran wkroczyła inna wielka spółka: reżyser Jiři Menzel i pisarz Bohumil Hrabal.
Czterdzieści lat później można odnieść wrażenie, że właściwie nic się nie zmieniło. W zeszłym roku wszedł na ekrany kolejny film Menzla zrealizowany według książki Hrabala – „Obsługiwałem angielskiego króla”. Liczący już 70 lat reżyser dowiódł, że choć wielu twórców próbowało się zmierzyć z prozą Hrabala, tylko on potrafi z niej wydobyć całą magię. Teraz zaś w kinach pojawił się „Niedźwiadek” Jana Hřebejka – portret trzech małżeństw, ale przede wszystkim czeskich kobiet na skraju załamania nerwowego, które pokazują, że więcej mają ikry i zdrowego rozsądku niż ich nie całkiem dojrzali życiowo mężowie i kochankowie. Mimo nieprzypadkowych aluzji do filmowych portretów silnych i zaradnych kobiet Almodovara to jednak „Niedźwiadek” – z doskonałym epizodem z udziałem Menzla i byłej żony Formana jako rodziców jednego z bohaterów – jest w prostej linii spadkobiercą niepowtarzalnego daru obserwacji i improwizacji na planie spod znaku Formana. I tego specyficznego ciepła i wyrozumiałości charakterystycznych dla bohaterów Hrabala.
Zmieniło się jednak wiele. Ponad cztery dekady temu Czechosłowacja wybudzała się ze stalinizmu, a jej filmowcy – w większości świeżo upieczeni absolwenci słynnej praskiej FAMU i ich starsi koledzy i mentorzy tacy jak Kádar i Klos czy František Vláčil („Markéta Lazarová”, uznana niedawno za najlepszy czechosłowacki film wszech czasów) – skorzystali z zaniku rewolucyjnej czujności reżimu Novotnego i zaczęli przygotowywać grunt do praskiej wiosny.
Za państwowe i socjalistyczne pieniądze masowo powstawały filmy antypaństwowe i antysocjalistyczne, które z bardzo ludzkiej, często nawet plebejskiej, perspektywy spoglądały na historię kraju, demaskowały absurdy życia w zniewolonym państwie, i z rozbrajającym humorem testowały w różnych sytuacjach czeską mentalność, która jakoś nijak nie pasowała do ideału nowego człowieka propagowanego w sztuce socrealistycznej. Bo to byli albo zwykli nieudacznicy, jak u Formana, albo mimowolnie wkręceni w wir dramatycznych wydarzeń ludzie, którym jeśli nawet zdarzyło się zrobić coś heroicznego, to jakby przypadkiem, ze zwykłej przyzwoitości, a nie ku chwale czegokolwiek.