To głębokie nieporozumienie. Niezależny bank centralny może istniał w Polsce, ale z pewnością nie w krajach rozwiniętych, choć tak twierdzono. Dowodem na niezależność NBP był fakt, że aby osiągnąć cel inflacyjny, bank doprowadził w latach 2001–2002 prawie do recesji: bezrobocie przekroczyło wtedy 20 procent. Mimo to nie doszło do żadnych zmian ustawowych ograniczających niezależność NBP. Podejmowano wprawdzie próby, ale zabrakło większości w Sejmie. O niezależności nadzoru finansowego mogą świadczyć liczne decyzje ograniczające skalę narastania długu prywatnego.
Nie można jednak tego powiedzieć o bankach centralnych w strefie euro, w USA, Japonii czy Wielkiej Brytanii. Te banki centralne były i pozostają zależne – ale nie od polityków, tylko od wielkiej finansjery. Przez minione trzy dekady, ale szczególnie w ostatniej, banki centralne prowadziły politykę, która wspierała wzrost kredytu w relacji do dochodu narodowego, a jak wiadomo, im więcej kredytu, tym większe zyski banksterów (na Zachodzie bankster = bankier + gangster) i tym większe uzależnienie reszty gospodarki od banków.
Trzy dekady temu przeciętna pensja bankiera w USA była równa przeciętnej pensji w przemyśle. Obecnie przeciętne wynagrodzenie bankstera jest dwa razy wyższe. Co więcej, wymyślano różne teorie prowadzenia polityki pieniężnej, które miały wspierać banksterów. Tak pojawiła się teoria celu inflacyjnego. Ekonomiści na usługach banksterów wymyślili, że bank centralny powinien interesować się tylko inflacją, a tempo wzrostu kredytu nie powinno go martwić. I tak się stało.
Ponieważ globalizacja obniżyła inflację, można było trzymać stopy procentowe na rekordowo niskich poziomach i kredyt rósł jak szalony. Banksterzy byli szczęśliwi, zarabiali jak nigdy dotąd. Ale w końcu miarka się przebrała, wciśnięto ludziom tyle kredytów, że przestali je spłacać i nastąpił krach.
Teraz trzeba znacznie zmniejszyć ilość kredytu w gospodarce, bo inaczej będzie jak w Japonii – stracona dekada. Ale to oznacza, że część kredytu nie zostanie spłacona i banksterzy poniosą poważne straty. A każdy, komu grożą poważne straty, broni się wszystkimi dostępnymi metodami. Ponieważ banksterzy kontrolują banki centralne w krajach rozwiniętych, więc od razu wynaleziono teorie ekonomiczne, które chronią banksterów kosztem podatników, i zapędzono banki centralne do wdrażania tych teorii.
Obecna, jedynie słuszna teoria zakłada, że banki centralne muszą finansować deficyty budżetowe państw, żeby rządy miały pieniądze na wielkie inwestycje publiczne i na zasiłki dla bezrobotnych, bo tylko tak można uchronić się przed totalnym załamaniem koniunktury. I banki centralne to robią, na wielką skalę.