W letnią porę pełną kanonad od Puszczy Jodłowej młoda Józia Żeromska, przyszła matka Stefana, tak bardzo ukochana przez pisarza, jeszcze nie podejrzewała, że już niedługo będzie nosić pod sercem nowe życie. Na razie od czasu do czasu wynosiła prowiant obdartusom z kosami, którzy pojawiali się w majątku męża. Stefanek urodzi się 14 października 1864 r. w Strawczynie. Właśnie mija więc 150. rocznica jego urodzin.
Po wielu latach Żeromski opisze odgłosy, które prześladowały jego matkę – leśne echa wystrzałów z powstańczych dubeltówek. A kiedy Józia konała na suchoty w 1879 r., jej udręka stała się doświadczeniem, które na zawsze ukształtowało tak bardzo związanego z nią syna.
Śmierć matki, a po czterech latach także ojca, sprawiły, że sierota miał odtąd pozostawać na łasce krewnych i radzić sobie w życiu. Do tego doszły niepowodzenia w kieleckim gimnazjum: Stefan Żeromski trzy razy repetował, a w końcu nie zdał matury. Wtedy też stracił wiarę w Boga i w swym skrupulatnie prowadzonym dzienniku nazwał się wolnodumcem. Pierwsze poważne lektury – hipnotyczny wpływ miał na młokosa jego nauczyciel literatury pozytywista Antoni Gustaw Bem; wreszcie pierwsze westchnienia do spotykanych w parku panienek i doświadczenia seksualne w kieleckich burdelach. Rychło wdał się w romans z zamężną Heleną Radziszewską. W dziennikach, pełnych opisów namiętnych scen miłosnych, nazywał ją Glaukopis (Sowiooka).
Taki był Stefan Żeromski, kiedy w 1886 r. pojawił się w Warszawie, by studiować weterynarię, bo tylko to mógł robić bez matury. Kiepsko rysowały się jego perspektywy i choć czytał i obsesyjnie pisał, to nie mógł liczyć na wsparcie najbliższych. Głodował, nie miał w co się ubrać, przeżywał stany depresyjne. Opisy bytowania w Warszawie w tym okresie są tak dołujące, że przypominają kawałki Joy Division. Wreszcie opuścił stolicę, by dawać korepetycje po dworkach, a będąc guwernerem w Łysowie, najpierw związał się z matką swego podopiecznego, wdową Anielą Rzążewską, by następnie zakochać się z wzajemnością w jej siostrze, zamężnej Natalii Faytt. Na kartach dziennika wyznawał: „[Tylko ta kobieta] pozyska moje nerwy na własność, która mię napoi goryczą i która mię zmusi, abym dla niej samej coś wycierpiał, która mię będzie odpychać ze świadomym czy bezwiednym uporem. Pierwszy ból jest i pierwszym uczuciem miłości. Mnie pociąga, pomimo mej woli, wszelkie n i e. Gdy weźmie na paluszek delikatne włókienka moich nerwów i będzie je skubać i wyciągać – wtedy dopiero drga we mnie dreszcz tajemniczej rozkoszy [...]".
W Polsce przed pierwszą wojną światową było wiele nurtów politycznych, wiele ideologii. Niestety, można powiedzieć z niedużą przesadą, że każdy utwór Żeromskiego odpowiadał nastrojem innej partii politycznej
Grafomania? Z całą pewnością. Jednak dzienniki pisał Żeromski przez dziesięć lat i stały się one podstawą kształtowania się stylu pisarza. Stylu zwanego później złośliwie żeromszczyzną, to znaczy pełnego młodopolskich ozdobników, często zawiłego i dlatego dziś już bardzo mało komunikatywnego. Może jednak coś pozostało z tak wielotorowej i przez to wieloznacznej twórczości pisarza, którego książki ukształtowały całe pokolenie Polaków, i to właśnie to pokolenie, które miało szczęście wybić się w 1918 r. na niepodległość? Czy ten zamordowany w peerelowskich szkołach i w setkach maturalnych prac autor może dziś być nam współczesny? A może Stefan Żeromski to dziś literacki zombi?
Pulsująca miłość
Na pewno siła seksualności obecna na wielu stronach prozy Żeromskiego jest do dzisiaj warta refleksji. Czy nie jest powielana w setkach popkulturowch odsłon? U Żeromskiego broniący się przed nią bohaterowie często nie mają właściwie szans, a nędza materialna i duchowa oraz przemoc sprawiają, że seks staje się jedyną motywacją ich istnienia.