Przybysze z kosmosu? Kto szuka, ten znajdzie

Czy jesteśmy sami w kosmosie? Trudno udzielić na to pytanie odpowiedzi, która nie byłaby wyłącznie spekulacją. Ale to nie powód, by ludzie wyznający światopogląd naukowy mogli je przemilczać.

Aktualizacja: 22.08.2015 16:18 Publikacja: 21.08.2015 04:11

Kadr z filmu „Bliskie spotkania trzeciego stopnia”: pierwsze garden party na szczeblu międzyplanetar

Kadr z filmu „Bliskie spotkania trzeciego stopnia”: pierwsze garden party na szczeblu międzyplanetarnym

Foto: materiały prasowe

Jurij Milner, rosyjski miliarder słynący ze wspomagania naukowców milionami dolarów, sfinansuje poszukiwania inteligentnych istot poza Ziemią. Na program pod nazwą Breakthrough Listen przeznaczył 100 milionów dolarów. Będzie to największa w historii próba nawiązania kontaktu z kosmitami. W ramach programu współpracować będą najwybitniejsi badacze, między innymi astrofizyk Stephen Hawking. Pieniądze wyłożone przez Milnera posłużą do sfinansowania korzystania z najpotężniejszych radioteleskopów: Green Bank Telescope w Stanach Zjednoczonych oraz Parkes Telescope w Australii. Na potrzeby programu Breakthrough Listen stworzone zostanie oprogramowanie umożliwiające wychwycenie sygnałów od obcych. Podobne działania w ramach programu SETI (Search for Extraterrestrial Intelligence) zawieszono cztery lata temu ze względu na brak funduszy.

Główne ośrodki badań światowych w tej dziedzinie znajdują się w USA (Uniwersytet Kalifornijski, Uniwersytet Cornella i inne) i w Europie (Biurakańskie Obserwatorium Astrofizyczne Armeńskiej AN, Państwowy Instytut Astronomiczny im. P.K. Szternberga w Moskwie). Również Międzynarodowa Akademia Astronautyki (IAA) utworzyła specjalny komitet CETI (Communication with Extraterrestrial Intelligence – Łączność z Pozaziemską Cywilizacją), który organizuje spotkania naukowe.

Naukowe śledztwo

Dokładnie miesiąc temu, 23 lipca, media zachłystywały się kosmiczną sensacją: Teleskop Kepler odkrył glob bardzo podobny do Ziemi. Znajduje się w strefie życia wokół gwiazdy takiej jak nasze Słońce. Planeta nazwana Kepler-452b jest najmniejszą spośród dotąd odkrytych znajdujących się w ekosferze – to strefa życia, globy są w niej w takiej odległości od swojej gwiazdy, że może tam być woda w stanie ciekłym. I generalnie są tam warunki sprzyjające życiu, jakie znamy. Kepler-452 jest w dodatku gwiazdą typu G2, bardzo podobną do naszego Słońca. Znajduje się w gwiazdozbiorze Łabędzia, w odległości 1400 lat świetlnych od nas.

Od czasu wystrzelenia teleskopu kosmicznego Kepler w 2009 roku zaobserwował on ponad 4500 obiektów, z których ponad 1000 okazało się na pewno planetami. To dużo, jeśli wziąć pod uwagę zaledwie kilkuletni okres obserwacji oraz to, że obserwowana jest zaledwie tysięczna część naszej Galaktyki, w której według szacunków znajduje się co najmniej 100, a może nawet 400 miliardów gwiazd. To oznacza, że wokół nich krąży od kilku do kilkunastu miliardów planet, z których miliony mogą się nadawać do życia. Jeśli z kolei spośród tych planet tylko niektóre stwarzają warunki do rozwoju inteligentnych istot – na przykład ze względu na czas obrotu wokół własnej osi czy grawitację, to i tak liczba tak zwanych drugich Ziem „przechodzi ludzkie wyobrażenie". Jeśli tak, dlaczego wciąż jesteśmy sami? Biorąc pod uwagę te astronomiczne liczby, czy to nie dziwne? Co więcej, galaktyka jest leciwa, ostatnio odkryta „mieszkalna" planeta Kepler-452b jest o 1,5 mld lat starsza od naszego Słońca – był więc czas, aby coś inteligentnego na niej wykiełkowało. I jeśliby te inteligentne istoty podróżowały z szybkością zaledwie jednej dziesiątej prędkości światła, tj. 30 tys. kilometrów na sekundę (co na razie przekracza możliwości ziemskiej cywilizacji), to i tak już dawno powinny do nas dotrzeć. A jednak nie. Dlaczego?

Jednym z naukowców, których to zastanawiało, był Enrico Fermi, włoski fizyk teoretyk, laureat Nagrody Nobla w roku 1938, współtwórca amerykańskiej bomby atomowej. Pewnego dnia 70 lat temu, gdy spożywał obiad w towarzystwie innych fizyków i gdy wypłynęła ta kwestia, Ferni zauważył: – Biorąc pod uwagę ogrom wszechświata, gdyby cywilizacja pozaziemska istniała, z pewnością miałaby czas na rozprzestrzenienie się w tysiącach światów i w czasie tego procesu miałaby czas złożyć wizytę Ziemi. A więc, panowie, gdzie oni są?

Nazwano to paradoksem Fermiego. Od tego czasu tysiące badaczy usiłowało znaleźć odpowiedź. W 1961 amerykański astronom Frank Drake ułożył równanie w celu skalkulowania liczby cywilizacji pozaziemskich w naszej galaktyce. Równanie jest, cywilizacji nie ma. Może dlatego, że równanie zawiera zbyt wiele niewiadomych.

W oczekiwaniu na rozwiązanie równania Drake'a naukowcy co chwila wyciągają z rękawa nowe hipotezy, które w zasadzie dowodzą bezsilności w tej dziedzinie.

Jednym z uczestników obiadu, podczas którego sformułowany został paradoks Fermiego, był fizyk Leo Szilard. Wyraził wówczas przekonanie, że „oni są wśród nas, ale wolą występować jako Węgrzy". Szilard nie miał skłonności rasistowskich ani ksenofobicznych, z pochodzenia był Węgrem.

Do paradoksu Fermiego bardziej serio podszedł fizyk Stephen Webb, który sformułował 75 możliwych odpowiedzi i podzielił je na trzy kategorie: „są tu, ale my o tym nie wiemy", „istnieją, ale nie komunikują się z nami", „nie istnieją". W ramach tych kategorii wyróżnił wiele wariantów, na przykład: „obserwują nas tak, jak my obserwujemy mrówki, nie zakłócając ich spokoju"; „istnieją, ale są na tyle daleko, że jeszcze nie skolonizowali przestrzeni w naszym pobliżu"; „istnieją, ale żyją życiem wirtualnym w sferze przypominającej matrix"; „żyją, nie wychylając się poza swoją planetę"; „są, ale nie natrafiamy na nich, ponieważ nie szukamy ich w odpowiedni sposób"; „nie istnieją – jeszcze nie, ponieważ my jesteśmy pierwszą cywilizacją we wszechświecie".

Samozagłada

Francuski badacz Gabriel Chardin, światowy autorytet w dziedzinie fizyki cząstek elementarnych, jest zdania, że obcy byli, ale już ich nie ma. Powodem jest ekstremalnie szybki rozwój technologii, co destabilizuje cywilizacje. Dotyczy to także cywilizacji ziemskiej: – Wytwarzamy coraz więcej energii, w gruncie rzeczy ponad potrzeby, za coraz niższą cenę. Jeśli istnieje zbyt dużo dostępnej energii, pojawia się ryzyko destrukcji. W ten sposób, bez strategii ekstremalnie dokładnie określonej i rygorystycznie przestrzeganej, istnieje nieskończenie duże prawdopodobieństwo, że podpalimy naszą planetę dużo wcześniej, niż będziemy zdolni do podróży międzygwiezdnych – ostrzega Gabriel Chardin. Według jego teorii istoty pozaziemskie mogły się rozwijać w naszej galaktyce, ale nigdy nie zdołały oddalić się od swojej rodzimej planety, ponieważ zanim osiągnęły taki poziom techniczny, doprowadzały do samozagłady. Co według francuskiego fizyka czeka także ziemską cywilizację.

Amerykański popularyzator nauki Bill Nye ma inną hipotezę tłumaczącą paradoks Fermiego: Jesteśmy zbyt niecierpliwi, wystarczy poczekać, ludzkość jeszcze nie prowadzi obserwacji nieba na wysokim poziomie wystarczająco długo.

– Jeśli nic o nich nie wiemy, trzeba ich w dalszym ciągu szukać – uważa Jean Schneider, astronom z Obserwatorium Paryskiego.

Szukają naukowcy z Pennsylvania State University. Przeczesali 100 tys. galaktyk za pomocą należącego do NASA satelity WISE (Wide-field Infrared Survey Explorer) pracującego w zakresie podczerwieni. Ich założenie badawcze było bardzo racjonalne, poszukiwali śladów zużywania energii w jakiejś pozaziemskiej bardzo zaawansowanej cywilizacji. Wyszli z założenia, że jeśli jakaś galaktyka w całości została skolonizowana przez rozwiniętą cywilizację, która opanowała technologię podróży międzygwiezdnych, energia wytwarzana przez technologię, jaką dysponuje taka cywilizacja, powinna być wykrywalna w falach podczerwieni, właśnie w takich, w jakich pracuje WISE.

Nie może być inaczej: zaawansowana cywilizacja zdolna do przemieszczania się w przestrzeni wykorzystuje gigantyczną ilość energii emitowanej przez gwiazdy do zasilania komputerów, podróży międzygwiezdnych, łączności oraz do działań, których nawet nie potrafimy sobie wyobrazić. Według fundamentalnych zasad termodynamiki ta energia musi być przekształcona w promieniowanie podczerwone. Według tych samych fundamentalnych praw fizyki komputer (suszarka do włosów, latarka, radio itp.) wydziela ciepło, gdy jest włączony. A jednak mimo że naukowcy z Pennsylvania State University szukają tego ciepła, niczego nie znaleźli.

Nad tym, dlaczego do tej pory nie byliśmy w stanie znaleźć we wszechświecie najmniejszego śladu rozwiniętej cywilizacji, zastanawia się Seth Shostak, dyrektor SETI Institute, wspomnianego już centrum badań cywilizacji pozaziemskich. Jego zdaniem według wszelkiego prawdopodobieństwa we wszechświecie liczącym ponad 13 miliardów lat muszą być cywilizacje bardziej rozwinięte od naszej.

– Takie cywilizacje muszą zużywać tysiące miliardów razy więcej kilowatów niż cała współczesna ludzkość. Prawdopodobnie planety, na których one się rozwijają, mieszczą tysiące miliardów razy więcej mieszkańców niż Ziemia. Być może sposób ich życia sprawia, że potrzebują tysiące miliardów razy więcej energii od nas. Dlatego jestem spokojny, że pewnego dnia zaobserwujemy tę energię oraz jej wytwórców, mimo że są całkowicie odmienni od nas – uważa Seth Shostak.

Nasza koncepcja supercywilizacji opiera się na założeniu, że funkcjonuje ona na tych samych zasadach jak nasza cywilizacja. – Przyjmujemy za pewnik, że wszędzie we wszechświecie obowiązuje prawo, które sprawia, że zaawansowane społeczeństwa działają według logiki nakazującej im kolonizację obszarów wokół siebie i dążą do przejęcia kontroli nad jak największą częścią Galaktyki. Ale czy rzeczywiście tak jest i czy rzeczywiście najwyżej rozwinięte cywilizacje zużywają najwięcej energii? Przecież to tylko hipoteza, a nie fakt stwierdzony naukowo.

Nie istoty, lecz jednostki

Nie mamy pojęcia, kim będą ani jak będą wyglądały pozaziemskie istoty, z którymi może kiedyś zetknie się nasza cywilizacja. Niewykluczone, że nie będą to istoty biologiczne, lecz superroboty. Wolno przypuszczać, że nie będą to zielone ludziki czy gigantyczne pająki. Nie można ich będzie także nazywać istotami, raczej jednostkami. Poziomem swojej sztucznej inteligencji będą wielokrotnie przewyższały naturalną inteligencję mieszkańców Ziemi. Do takiego wniosku doszła Susan Schneider, profesor filozofii z Uniwersytetu w Connecticut, pracująca w ramach programu NASA „Alien Minds" zmierzającego do stworzenia sztucznej inteligencji.

Podobnego zdania jest cytowany już Seth Shostak, a także astrobiolog z NASA Paul Davies oraz Stephen Dick kierujący działem astrobiologii w Bibliotece Kongresu Stanów Zjednoczonych. Wszyscy ci badacze twierdzą zgodnie, że w kosmosie według wszelkiego prawdopodobieństwa dominującą formą inteligencji jest inteligencja sztuczna.

Wielu ludzi wyobraża sobie istoty kosmiczne jako byty biologiczne, choć zupełnie inaczej wyglądające niż my. Utwierdzają ich w tym filmy z gatunku science fiction. Ale to nie ma sensu w kosmicznej skali czasu. Co nie oznacza, że zetkniemy się w kosmosie z czymś w rodzaju procesorów IBM – uważa Susan Schneider. Jej zdaniem ziemska cywilizacja jest bliska etapu, w którym ulepszy swoją biologiczność, stopniowo tworząc człowieka-maszynę. Znaczącej poprawie ulegnie sprawność mózgu, umożliwi to technologia. Z czasem mózg stanie się całkowicie syntetyczny. Ale nie spowoduje to zaniku oryginalnego myślenia ani kreatywności, wprost przeciwnie, niebotycznie je usprawni.

Jeszcze dalej idzie Seth Shostak: – Mogę się założyć z dziesiątkami astronomów, że jeśli odbierzemy sygnał pozaziemski, będzie to sygnał od sztucznego życia. Od momentu, gdy jakaś cywilizacja opanuje używanie fal radiowych, mija 50 lat do skonstruowania przez nią komputerów, a następnie prawdopodobnie po około 100 latach pojawia się sztuczna inteligencja. Od tej chwili mózgi miękkie i gąbczaste, podobne do ludzkich, stają się modelem przestarzałym.

Przekonanie amerykańskich badaczy o tym, że bardzo rozwinięte cywilizacje pozaziemskie opierają się na sztucznej inteligencji, wynika z prostego ich zdaniem rozumowania: każdy sygnał radiowy odebrany na Ziemi pochodzący od istot inteligentnych musi być wysłany przez cywilizację znajdującą się na co najmniej takim samym lub wyższym stopniu rozwoju jak nasza. A to oznacza, rozumując bardzo ostrożnie, że średnio rozwinięta cywilizacja, której sygnał do nas dotrze, będzie już miała w tym momencie za sobą dostęp do technologii radiowej i komputerowej nie krócej niż od 10 tys. lat. Nawet trudno sobie wyobrazić, co może powstać w ciągu 10 tys. lat doby komputerowej. Dlatego ze statystycznego punktu widzenia szansa na spotkanie ogromnie zaawansowanej cywilizacji znacznie starszej od naszej, jest bardzo duża.

Szansa jest, ale spotkania nie ma. Poza tym czy aby na pewno warto dążyć do takiego spotkania? Autorytet w dziedzinie astrofizyki i kosmologii Stephen Hawking zwraca uwagę na możliwe niekorzystne  konsekwencje pierwszego kontaktu z obcą cywilizacją. Uważa, że istnieją, ale kontaktów z nimi należy unikać, a nie dążyć do nich. Zdaniem  Hawkinga niebezpieczeństwo wynika z tego, że najbardziej prawdopodobny kontakt rasy ludzkiej nastąpi z taką cywilizacją pozaziemską, która po wyczerpaniu zasobów własnego świata przemieszcza się niewyobrażalnie potężnymi statkami-bazami, osiedlając się na dogodnych globach, co wymaga podboju kolejno napotykanych planet. W tym kontekście Hawking widzi sytuację ludzi wobec obcej cywilizacji podobnie jak sytuację Indian w Ameryce od czasów Kolumba.

Dlatego uczony określa poszukiwania jako „wystawianie się na talerzu i krzyczenie przez megafon o swojej obecności oraz o wszystkich słabościach gatunku ludzkiego".

Jurij Milner, rosyjski miliarder słynący ze wspomagania naukowców milionami dolarów, sfinansuje poszukiwania inteligentnych istot poza Ziemią. Na program pod nazwą Breakthrough Listen przeznaczył 100 milionów dolarów. Będzie to największa w historii próba nawiązania kontaktu z kosmitami. W ramach programu współpracować będą najwybitniejsi badacze, między innymi astrofizyk Stephen Hawking. Pieniądze wyłożone przez Milnera posłużą do sfinansowania korzystania z najpotężniejszych radioteleskopów: Green Bank Telescope w Stanach Zjednoczonych oraz Parkes Telescope w Australii. Na potrzeby programu Breakthrough Listen stworzone zostanie oprogramowanie umożliwiające wychwycenie sygnałów od obcych. Podobne działania w ramach programu SETI (Search for Extraterrestrial Intelligence) zawieszono cztery lata temu ze względu na brak funduszy.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Plus Minus
„Filmy na życie. Przewodnik na każdą okazję”: Filmoterapia
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Plus Minus
„Jednorożce. Pojedynek w chmurach”: Zblokowani tęczą
Plus Minus
„Portrety par niezwykłych”: Miłość od pierwszego szkicu
Plus Minus
„Sztuka pięknego życia”: Po prostu życie
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Sabina Pierużek-Nowak: Krwawe konsekwencje. Samice mają walczyć
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay