Jurij Milner, rosyjski miliarder słynący ze wspomagania naukowców milionami dolarów, sfinansuje poszukiwania inteligentnych istot poza Ziemią. Na program pod nazwą Breakthrough Listen przeznaczył 100 milionów dolarów. Będzie to największa w historii próba nawiązania kontaktu z kosmitami. W ramach programu współpracować będą najwybitniejsi badacze, między innymi astrofizyk Stephen Hawking. Pieniądze wyłożone przez Milnera posłużą do sfinansowania korzystania z najpotężniejszych radioteleskopów: Green Bank Telescope w Stanach Zjednoczonych oraz Parkes Telescope w Australii. Na potrzeby programu Breakthrough Listen stworzone zostanie oprogramowanie umożliwiające wychwycenie sygnałów od obcych. Podobne działania w ramach programu SETI (Search for Extraterrestrial Intelligence) zawieszono cztery lata temu ze względu na brak funduszy.
Główne ośrodki badań światowych w tej dziedzinie znajdują się w USA (Uniwersytet Kalifornijski, Uniwersytet Cornella i inne) i w Europie (Biurakańskie Obserwatorium Astrofizyczne Armeńskiej AN, Państwowy Instytut Astronomiczny im. P.K. Szternberga w Moskwie). Również Międzynarodowa Akademia Astronautyki (IAA) utworzyła specjalny komitet CETI (Communication with Extraterrestrial Intelligence – Łączność z Pozaziemską Cywilizacją), który organizuje spotkania naukowe.
Naukowe śledztwo
Dokładnie miesiąc temu, 23 lipca, media zachłystywały się kosmiczną sensacją: Teleskop Kepler odkrył glob bardzo podobny do Ziemi. Znajduje się w strefie życia wokół gwiazdy takiej jak nasze Słońce. Planeta nazwana Kepler-452b jest najmniejszą spośród dotąd odkrytych znajdujących się w ekosferze – to strefa życia, globy są w niej w takiej odległości od swojej gwiazdy, że może tam być woda w stanie ciekłym. I generalnie są tam warunki sprzyjające życiu, jakie znamy. Kepler-452 jest w dodatku gwiazdą typu G2, bardzo podobną do naszego Słońca. Znajduje się w gwiazdozbiorze Łabędzia, w odległości 1400 lat świetlnych od nas.
Od czasu wystrzelenia teleskopu kosmicznego Kepler w 2009 roku zaobserwował on ponad 4500 obiektów, z których ponad 1000 okazało się na pewno planetami. To dużo, jeśli wziąć pod uwagę zaledwie kilkuletni okres obserwacji oraz to, że obserwowana jest zaledwie tysięczna część naszej Galaktyki, w której według szacunków znajduje się co najmniej 100, a może nawet 400 miliardów gwiazd. To oznacza, że wokół nich krąży od kilku do kilkunastu miliardów planet, z których miliony mogą się nadawać do życia. Jeśli z kolei spośród tych planet tylko niektóre stwarzają warunki do rozwoju inteligentnych istot – na przykład ze względu na czas obrotu wokół własnej osi czy grawitację, to i tak liczba tak zwanych drugich Ziem „przechodzi ludzkie wyobrażenie". Jeśli tak, dlaczego wciąż jesteśmy sami? Biorąc pod uwagę te astronomiczne liczby, czy to nie dziwne? Co więcej, galaktyka jest leciwa, ostatnio odkryta „mieszkalna" planeta Kepler-452b jest o 1,5 mld lat starsza od naszego Słońca – był więc czas, aby coś inteligentnego na niej wykiełkowało. I jeśliby te inteligentne istoty podróżowały z szybkością zaledwie jednej dziesiątej prędkości światła, tj. 30 tys. kilometrów na sekundę (co na razie przekracza możliwości ziemskiej cywilizacji), to i tak już dawno powinny do nas dotrzeć. A jednak nie. Dlaczego?
Jednym z naukowców, których to zastanawiało, był Enrico Fermi, włoski fizyk teoretyk, laureat Nagrody Nobla w roku 1938, współtwórca amerykańskiej bomby atomowej. Pewnego dnia 70 lat temu, gdy spożywał obiad w towarzystwie innych fizyków i gdy wypłynęła ta kwestia, Ferni zauważył: – Biorąc pod uwagę ogrom wszechświata, gdyby cywilizacja pozaziemska istniała, z pewnością miałaby czas na rozprzestrzenienie się w tysiącach światów i w czasie tego procesu miałaby czas złożyć wizytę Ziemi. A więc, panowie, gdzie oni są?